Szłam po schodach do mieszkania wciąż nie mogą uwierzyć w to co usłyszałam od lekarza. Czułam jakby najważniejsza część mnie, została właśnie odebrana. Przekręciłam klucz i weszłam do mieszkania. Ethan wciąż spał na kanapie, co mnie nie dziwiło. Była 9 rano w sobotę. Cieszyłam się że jeszcze spał, ponieważ nie miałam ochoty, na rozmowę z nikim, a przede wszystkim z nim.
Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki, sok pomarańczowy. Nalałam go do szklanki i otworzyłam szufladę z lekami. Połknęłam tabletkę przeciwbólową z nadzieją że jakoś załagodzi, ból mojego poobijanego ciała. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam wiadomości od Ruby.
Rubs: Gadałam już z innymi, i jedziemy dziś na naszą plaże.
Ja; Po co?
Rubs: Ponieważ mamy taką ochotę, nie wymyślaj i lepiej zbieraj tego złamasa z kanapy, bo jedziemy za godzinę.
Przewróciłam oczami. Nie miałam ochoty dziś nigdzie wychodzić, a szczególnie o tak wczesnej porze, na gorącą plażę. Westchnęłam znużona i poszłam obudzić Ethana. Nachyliłam się nad nim, i delikatnie zaczęłam jeździć palcem po jego brwiach. Odtrącał mnie ręką, ale nie przestawałam. Warknął gardłowo, co wywołało mój uśmiech.
-Wstawaj księżniczko-powiedziałam przesłodzonym głosem. Otworzył jedną powiekę, ale gdy mnie zobaczył znów ją zamknął i odwrócił się do mnie plecami.- Za godzinę wszyscy jedziemy na plażę.
-Pojebało ich-powiedział z chrypką w głosie.- Tak wcześnie?
Zaśmiałam się i zerwałam z niego koc. Gdy tylko to zrobiłam otworzyłam szerzej oczy.
-Dlaczego, do kurwy jesteś goły?!-powiedziałam oburzona.
Odwrócił się w moją stronę, ukazując przy tym poranny wzwód. Czułam jak robi mi się sucho w ustach, bo był...No był po prostu ogromny. Ethan uśmiechnął się do mnie, tym aroganckim uśmieszkiem.
-Było mi gorąco w nocy-powiedział jakby to była oczywista rzecz.
Jęknęłam żałośnie i poszłam do swojego pokoju spakować rzeczy. Wyciągnęłam torebkę i spakowałam krem do opalania, i jedną blaszkę tabletek przeciwbólowych. Ściągnęłam dotychczasowe ciuchy i ubrałam coś bardziej odpowiedniego na plażę. Zamiast bielizny założyłam czarny strój kąpielowy, choć nie wiedziałam czy będę ryzykować aż tyle by się rozebrać. Siniak na żebrach był ogromnych rozmiarów, a ten na udzie ledwo widniał, choć wciąż tam był. Ubrałam na to biały T-Shirt i czarne jeansowe spodenki. Włosy spięłam w wysoki kucyk i zmyłam resztki makijażu.
Gotowa wyszłam z pokoju. Na szczęście Ethan był już ubrany w wczorajsze ciuchy. Siedział na kanapie przeglądając kanały w telewizji. Poszłam do kuchni, robiąc sobie szybkie tosty. Gdy chciałam usiąść przy stole i je zjeść, chłopak przyszedł i zabrał jeden z mojego talerza. Posłałam mu groźne spojrzenie, co wywołało jego piękny uśmiech. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Marcusa.
Ja: Mogę dziś sobie odpuścić trening?
Byłam pewna że się nie zgodzi, ale warto było spróbować. Nie musiałam czekać długo na odpowiedź.
Mafiozo: Dlaczego?
Ja: Chciałam pojechać z przyjaciółmi na plażę.
Mafiozo: Dobrze, ale jutro dostaniesz podwójny wpierdol.
Uśmiechnęłam się do telefonu i schowałam go do torebki. Dochodziła 10 więc, zamknęłam mieszkanie i czekaliśmy przed budynkiem na Ruby. Czułam jego oddech swoim karku, gdyż stał tuż za mną. Próbowałam się nie rozproszyć, udawałam że szukam czegoś wzrokiem, tylko by przestać myśleć o tym jak blisko mnie stał. Chyba zaczęłam szybciej oddychać.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
Lãng mạnByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...