𝟒.𝐑𝐨𝐛ó𝐭𝐤𝐢 𝐫ę𝐜𝐳𝐧𝐞.

4.9K 143 224
                                    

-Po co on bierze udział w ty wyścigu?-zapytałam.

Chris odebrał mnie przed chwilą i powiedział że jedziemy na wyścig Ethana, nie miałam za bardzo czasu się stroić więc ubrałam zwykłe jeansu i do tego czarna koszulkę. Nigdzie nie mogłam znaleźć golfu, więc na szyje założyłam czarną bandaną jako ozdobę.

-Zobaczysz na miejscu.

To była jedyna rzecz jaką dziś do mnie powiedział. Blondyn rzadko bywał wkurzony dlatego zdziwiła mnie jego dzisiejsza postawa.

Gdy stanęliśmy wyszłam z auta, gdy spojrzałam przed siebie ze zdziwienia otworzyłam szerzej oczy.

Samo to miejsce wyglądało jak duży parking, na którym stało parę aut i całe tłumy ludzi. Kawałek dalej było spore rondo prowadzące do jakiejś dalszej ulicy więc domyśliłam się że był to tor jazdy. Wszystko oświetlone było różnymi ledami i ulicznymi lampami. 

Chris chwycił mnie za rękę i przeprowadził przez tłum. 

Ludzie krzyczeli i śmiali się. 

Chłopak ciągnął mnie za sobą jeszcze chwilę aż w końcu stanęliśmy przed czarnym autem Etana który stał obok i rozmawiał z jakimś facetem. Lucas i Matt podeszli do nas z ponurymi minami. 

Czekałam tylko aż ktoś mi wyjaśni dlaczego Smith będzie brał udział w wyścigu i czemu a tu jestem. Chłopcy jednak pociągnęli mnie za sobą w stronę Ethana. 

Smith podszedł do mnie z obojętnością wypisaną na twarzy. Chwycił mnie za rękę. Nie opierałam się, gdy otworzył drzwi od strony pasażera i zaraz usiadł po drugiej stronie za kierownicą. 

Spojrzałam na niego pytająco, a on westchnął głośno.

-Musisz ze mną jechać podczas wyścigu-oświadczył.

Spojrzałam na niego jak na debila, zastanawiając się czy dobrze usłyszałam. Zaśmiałam się słabo, ale on chwycił moją brodę tak bym na niego spojrzała.

-Nie robię tego dla ciebie tylko dla Lucasa-wyjaśnił wciąż boleśnie ściskając moją szczękę-Drugim autem będzie jechać Evans, jeśli wygram to da ci spokój-uśmiechnął się kpiąco.- Co pewnie nie do końca ci odpowiada co? 

Zmarszczyłam brwi udając że nie wiem o co chodzi. Jego kpiące spojrzenie badało moją twarz.

-Myślisz że nie widzę tych twoich zajebiście powiększonych źrenic?-jego głos był tak surowy że niespodziewanie po moim ciele przeszedł dreszcz- Ja narażam swoje życie żeby Lucas mógł w spokoju spać nie martwiąc się tym że ten pojeb ci coś zrobi, a ty nawet tu przychodzisz naćpana. 

Miał rację.

Nie wytrzymałam. Chwilę przed wyjazdem z domu, znalazłam resztki białego proszku schowane w małej saszetce pod łóżkiem. Musiałam to zrobić, ból który przechodził przeze mnie był nie do zniesienia. 

Znów rujnowałam sobie życie na własne życzenie.

-Jesteś żałosna-powiedział te słowa z taką pogardą że mógłby równie dobrze napluć mi w twarz. 

Nie odpowiedziałam nic na jego słowa bo wiedziałam że miał rację.

Byłam żałosna. 

Usłyszałam głośny klakson i wiedziałam że oznaczał start. 

Sekundę później Ethan wcisnął pedał gazu i od razu wyprzedził drugi samochód. Odruchowo złapałam za siedzenie, przypominając sobie noc z przed tym co wydarzyło się pół roku temu. Do moich oczu napłynęły łzy których nie potrafiłam powstrzymać.

𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz