Nie wiedzieliśmy co zrobić. Po prostu wpatrywaliśmy się w Matta jakbyśmy chcieli się upewnić że on naprawdę tam stał. Oddychał mocno i głośno, a ja nie wiedziałam co mogłabym zrobić w tej sytuacji. Ethan powoli odwrócił się w moją stronę i złapał mnie za rękę. Jego oczy przepełniała furia i gniew. Bałam się że zaraz wybuchnie.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie-zaczął, mocniej ściskając moją rękę- Gdy każę ci uciekać, uciekasz jasne? Nie odwracasz się za siebie tylko biegniesz jak najdalej.
Pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam go zostawiać. Nie mogłam tego zrobić. Dopiero wszystko wracało do normy.
-Nie wychodź z sypialni- kontynuował, nie przyjmując odmowy.- Nie ważne co usłyszysz, masz nie wychodzić.
Razem z Mattem zniknęli za drzwiami. Zostawiając mnie samą, bez odpowiedzi. Podczas gdy oni wchodzili w paszczę lwa, ja miałam zostać w miejscu i czekać aż wszystko się skończy. Wiedziałam że skoro kazali mi zostać chodziło o jakąś poważną sprawę. Z całych sił powstrzymywałam się by nie wybiec za nimi z pokoju. Tam na dole byli moi przyjaciele. Moja rodzina. Zacisnęłam mocniej zęby, walcząc z tą niewyobrażalnie silną siłą, która próbowała mnie przekonać bym zeszła do nich.
W głębi duszy wiedziałam że zrobiłabym błąd idąc tam całkowicie bezbronna. Podeszłam do szafy na której leżały rzeczy Ethana i zaczęłam szukać. Wiedziałam że zawsze nosił przy sobie dwie pary broni, myślał że tego nie zauważałam ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Miał swoje własne powody by zawsze je ze sobą nosić. Wyciągnęłam więc broń i schowałam do tyłu za pasek swoich spodni.
Pozostało mi tylko czekać, na rozwój wydarzeń. Po cichu podeszłam do drzwi nasłuchując co dzieje się na dole. Lewie słyszalne krzyki i rozmowy. Czyjś płacz. Ręce aż rwały mi się do działania. Nie potrafiłam tak stać i tylko się przysłuchiwać, nie wiedząc co się dzieje.
Ethan wiedział że nie wytrzymam siedząc w miejscu, dlatego nie rozumiałam po co poprosił mnie bym została. I to jedno pytanie które krążyło mi po głowie. Czego chciał jego ojciec i co w ogóle tu robił. Każdy mój mięsień, poruszał się w sposób gotowy do działań. Zupełnie jakby przywiązano mnie łańcuchem za kostki. W myślach ciągle powtarzałam sobie że nie powinnam się mieszać, tylko siedzieć na dupie i czekać aż wszystko się zakończy.
Ktoś jakby wysłuchał moje prośby i drzwi od pokoju otworzyły się. Na progu stanął łysy wysoki mężczyzna, który wyglądał jakby dopiero przed chwilą wyszedł z więzienia. Gdy mnie zobaczył złapał moją rękę i wyciągnął z pokoju. Opierałam się ale jego uścisk był na tyle mocny że czułam jak zaczęły drętwieć mi palce. Szłam z boku, gdy weszliśmy na schody. Dopiero wtedy zobaczyłam wszystko. Chris, Mia i Matt siedzieli na kanapie, a za nimi stało 2 równie wysokich mężczyzn jak ten co szedł obok mnie. Lucasa trzymał kolejny mężczyzna, a Ruby klęczała na podłodze płacząc. Nie wiedziałam co się tu wydarzyło przez tak krótką chwilę. Ethan stał do mnie tyłem, a przed nim dojrzałam prawdopodobnie jego ojca.
Mężczyzna był tego samego wzrostu co chłopak, już z daleka mogłam dojrzeć ich uderzające podobieństwo. Ten sam kolor oczy, to samo puste spojrzenie, nie okazywał żadnych emocji. Ethan wyglądał jak jego młodsza wersja.
Mężczyzna podniósł spojrzenie na mnie gdy byliśmy już na dole. Klasnął w dłonie i obszedł chłopaka zmierzając w moja stronę. Stanął na przeciw mnie, z aroganckim uśmiechem. Nie wiedziałam czy mam czuć się zagrożona, czy może odwrotnie. Nie znałam go, nie wiedziałam do czego jest zdolny. Mężczyzna dotknął dłonią mojego policzka przyglądając mi się uważnie. Zebrałam wszystkie swoje siły i przybrałam obojętny wyraz twarzy. Moje spojrzenie nie mogło opisywać niczego oprócz obojętności na jego osobą.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
RomanceByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...