-Masz rodzeństwo?-spytałam i znów dostałam prosto w żuchwę.
-Dużo pytań dziś zadajesz-uśmiech nie schodzi, mu z twarzy.
Miałam na sobie dokładnie te same ciuchy co wczoraj, gdy przyszłam czekały na mnie wyprane i pachnące, na brzegu umywalki w łazience. Mięśnie piekły mnie cholernie, tak jak podejrzewałam że będzie. Ledwo doszłam do umówionego miejsca z którego odbierał mnie Marcus. Byłam zbyt poobijana by iść do szkoły, dlatego spędziłam cały dzień w domu. Ręce bolały mnie przy każdym ruchu, a tym bardziej przy uderzeniach.
-Umówmy się tak-zaczął Marcus- Sprawisz że chociaż raz, wyląduje na podłodze, wtedy opowiem ci na to pytanie.
I wtedy zaczęłam atakować
. Najpierw próbowałam wyprowadzić go ciosami w brzuch i twarz, ale każdego unikał. Trafiłam tylko raz w twarz i w tym samym momencie, odwrócił się a ja kopnęłam w zgięcie jego kolana. Upadł, ale chwilę później się podniósł i przerzucił mnie przez swoje ramie. Uderzyłam o matę treningową z głośnym piskiem. Czułam jakby kręgosłup pękł mi w pół. Leżałam tak nie mogąc się podnieść, a Marcus nachylił się nade mną.
-Mam młodszego brata-odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie- 2 lata różnicy.
Podał mi rękę, pomagając wstać. Ledwo trzymałam się na nogach, ale nie pokazywałam tego po sobie.
-On też zajmuję się tym co ty?
-A czym ja się zajmuję?-spytał z szerokim uśmiechem.
Stanęłam na przeciw niego i oparłam ręce na biodrach, ciężko oddychając.
-No wiesz-wskazałam ręką pokój- Wymaganiem od nieletnich by podpisali umowę o niewole, i takie tam podobne.
-Masz dziś zdecydowanie za dobry humor-i znów zaczął zadawać ciosy- Coś się stało?
Próbowałam uwolnić się z jego chwytu, ale na marne. Powoli zaczęło brakować mi powietrza i odklepałam. Puścił mnie a ja łapczywie wciągałam powietrze.
-Możesz mi powiedzieć-kontynuował, i podszedł bliżej uderzając mnie w brzuch zanim zdążyłam zareagować- Przecież nie będę rozmawiać z nikim o problemach 17 latki.
-Chłopak-próbowałam zadawać ciosy ale mnie blokował- Którego, lubię-wykręcił mi rękę, tak że stałam do niego tyłem. Ledwie mówiłam przez ból.- Robi mi nadzieję, a później pieprzy się z przypadkowymi laskami.
Puścił mnie i odwróciłam się w jego stronę.
-To też zacznij to robić-zaproponował, ale nie przerywał treningu- Może jak zobaczy cię z kimś innym, to zrozumie co stracił.
Usiadłam na macie i chwyciłam butelkę z wodą.
-Nie bo później on do mnie przyjdzie, a ja od razu wybaczę mu wszystko. -spojrzałam w górę na niego- Dlaczego ja właściwie z tobą o tym rozmawiam.
Usiadł obok mnie opierając się o słupek.
-Bo nie wiesz z kim możesz o tym pogadać- powiedział jakby to było oczywiste.- A poza tym, mimo wszystko moje życie jest ostatnio nudne, a ty zapewniasz mi jakieś atrakcje swoimi problemami.
Uderzyłam go z pięści w bark, co wywołało jego śmiech. Zabrał moja butelkę z wodą i sam się napił. Nie miałam pojęcia dlaczego właściwie z nim rozmawiałam. Jeszcze wczoraj się go bałam. Więc co się zmieniło? Może chodziło o to że przestał traktować mnie jak swoją własność, choć nią byłam.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
Roman d'amourByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...