𝟏𝟑.𝐃𝐚𝐣 𝐦𝐢 𝐜𝐳𝐚𝐬.

3.4K 126 156
                                    


-Masz rodzeństwo?-spytałam i znów dostałam prosto w żuchwę. 

-Dużo pytań dziś zadajesz-uśmiech nie schodzi, mu z twarzy. 

Miałam na sobie dokładnie te same ciuchy co wczoraj, gdy przyszłam czekały na mnie wyprane i pachnące, na brzegu umywalki w łazience. Mięśnie piekły mnie cholernie, tak jak podejrzewałam że będzie. Ledwo doszłam do umówionego miejsca z którego odbierał mnie Marcus. Byłam zbyt poobijana by iść do szkoły, dlatego spędziłam cały dzień w domu. Ręce bolały mnie przy każdym ruchu, a tym bardziej przy uderzeniach. 

-Umówmy się tak-zaczął Marcus- Sprawisz że chociaż raz, wyląduje na podłodze, wtedy opowiem ci na to pytanie. 

I wtedy zaczęłam atakować 

. Najpierw próbowałam wyprowadzić go ciosami w brzuch i twarz, ale każdego unikał. Trafiłam tylko raz w twarz i w tym samym momencie, odwrócił się a ja kopnęłam w zgięcie jego kolana. Upadł, ale chwilę później się podniósł i przerzucił mnie przez swoje ramie. Uderzyłam o matę treningową z głośnym piskiem. Czułam jakby kręgosłup pękł mi w pół. Leżałam tak nie mogąc się podnieść, a Marcus nachylił się nade mną. 

-Mam młodszego brata-odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie- 2 lata różnicy. 

Podał mi rękę, pomagając wstać. Ledwo trzymałam się na nogach, ale nie pokazywałam tego po sobie. 

-On też zajmuję się tym co ty?

-A czym ja się zajmuję?-spytał z szerokim uśmiechem. 

Stanęłam na przeciw niego i oparłam ręce na biodrach, ciężko oddychając. 

-No wiesz-wskazałam ręką pokój- Wymaganiem od nieletnich by podpisali umowę o niewole, i takie tam podobne. 

-Masz dziś zdecydowanie za dobry humor-i znów zaczął zadawać ciosy- Coś się stało? 

Próbowałam uwolnić się z jego chwytu, ale na marne. Powoli zaczęło brakować mi powietrza i odklepałam. Puścił mnie a ja łapczywie wciągałam powietrze. 

-Możesz mi powiedzieć-kontynuował, i podszedł bliżej uderzając mnie w brzuch zanim zdążyłam zareagować- Przecież nie będę rozmawiać z nikim o problemach 17 latki. 

-Chłopak-próbowałam zadawać ciosy ale mnie blokował- Którego, lubię-wykręcił mi rękę, tak że stałam do niego tyłem. Ledwie mówiłam przez ból.- Robi mi nadzieję, a później pieprzy się z przypadkowymi laskami. 

Puścił mnie i odwróciłam się w jego stronę. 

-To też zacznij to robić-zaproponował, ale nie przerywał treningu- Może jak zobaczy cię z kimś innym, to zrozumie co stracił. 

Usiadłam na macie i chwyciłam butelkę z wodą. 

-Nie bo później on do mnie przyjdzie, a ja od razu wybaczę mu wszystko. -spojrzałam w górę na niego- Dlaczego ja właściwie z tobą o tym rozmawiam. 

Usiadł obok mnie opierając się o słupek.

-Bo nie wiesz z kim możesz o tym pogadać- powiedział jakby to było oczywiste.- A poza tym, mimo wszystko moje życie jest ostatnio nudne, a ty zapewniasz mi jakieś atrakcje swoimi problemami. 

Uderzyłam go z pięści w bark, co wywołało jego śmiech. Zabrał moja butelkę z wodą i sam się napił. Nie miałam pojęcia dlaczego właściwie z nim rozmawiałam. Jeszcze wczoraj się go bałam. Więc co się zmieniło? Może chodziło o to że przestał traktować mnie jak swoją własność, choć nią byłam. 

𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz