Liczyłam że zaraz obudzę się ze snu i wszystko okaże się tylko koszmarem, a nie rzeczywistością. Jedyne co czułam w tym momencie był lęk, przerażenie i złość. Przyciskałam dziewczynki jak najbliżej siebie, zasłaniając je całym ciałem. Czułam jak trzęsły się ze strachu, ale na szczęście nie odzywały się. Bałam się o nie tak cholernie, żadne dziecko nie powinno doświadczać takich rzeczy. Martwiłam się że te wspomnienia będą do nich wracać już zawsze jako trauma z dzieciństwa.
John wstał z krzesła i zaczął iść w naszą stronę. Ethan zrobił krok do tyłu zasłaniając nas bardziej, a ja czułam spływające po moich dłoniach łzy Ashley i Marnie. Mężczyzna stanął przed nim i w mgnieniu sekundy chwycił za rękę jedną z dziewczynek ciągnąc do siebie. Chcieliśmy się sprzeciwiać, ale mężczyźni którzy przyszli razem z nim wyciągnęli broń kierując ją w nas. Nie było ucieczki, walczyliśmy na linii życia i śmierci, nie wiedząc jak skończy się ten koszmar. Marnie płakała próbując wyrwać się z uścisku John, ale on wciąż trzymając ją mocno, patrząc na nas wyciągnął broń zza paska od spodni i odbezpieczając ją skierował prosto w skroń dziewczynki.
Nie mogłabym opisać słowami przerażenia które w tym momencie czułam. Ten chory pojeb groził dziecku, jak można być aż takim skurwysynem.
-Pojedziesz ze mną do Włoch-oświadczył John z cwanym uśmiechem- Od razu. Dziś.-spojrzał w dół na dziewczynkę która mocno płakała.- Chyba że chcesz pożegnać się z tym pięknym skarbem.
-Zrób jej cokolwiek a możesz być pewien że nigdzie z tobą nie pojadę-powiedział chłopak.- A poza tym nie skrzywdzisz dziecka.
-Ethan, jako że jesteś moim synem oczekiwałem od ciebie większej inteligencji. Myślisz że obchodzi mnie życie tej gówniary?-zaśmiał się- Nie musiałby robić tego wszystkiego gdybyś nie był aż takim debilem. Co ci przyszło do głowy żeby zadawać się z tą rodziną?-jego wzrok przeszywał na wylot mnie i chłopaka.- Choć niby przyjaźnie się z Gio, od lat szukam sposobów by go zniszczyć-wskazał na mnie palcem- A ty znalazłeś ten sposób i zachowałeś go dla siebie. Dosyć egoistyczne nie sądzisz? Gdybyś oddał ją mi 2 lata temu, teraz razem rządzilibyśmy Włochami.
-Nie interesuje mnie żadna władza-przerwał mu. -I nigdzie z tobą nie pojadę.
-Na pewno?-spytał.
Chłopak nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy strzał. Ogłuszeni nie wiedzieliśmy co się stało. Przycisnęłam Ashley bliżej do siebie i wtedy to zobaczyłam. Łzy z moich oczu natychmiast spływały po moich policzkach, gdy zobaczyłam co się stało.
Mała Marnie, leżała na podłodze, bez życia, z dziurą w skroni.
Upadłam na kolana, zanosząc się płaczem. Ash wychyliła się za mnie i gdy tylko zobaczyła siostrę zaczęła krzyczeć.
-Marnie!-jej łamliwy głos wywołał kolejną falę łez. Trzymałam ją mocno przy sobie, ale nie poddawała się i wyrywała by tylko podbiec do siostry.- Ethan, zrób coś! Błagam!
Wiedziałam że nic by nie pomogło. Ból który przeszywał moje serce był nie do zniesienia, nie potrafiłam wyobrazić sobie co oni muszą czuć.
John wyminął nas, a jego ludzie wciąż celowali prosto w nas. Usłyszałam trzask drzwi i wtedy Ethan podbiegł do dziewczynki. Chwycił jej drobne jeszcze nie dawno tak żywe ciało. Klęcząc w krwi własnej siostry, tuląc się do jej nieruchomej piersi, płakał, błagając by się obudziła. Ashley wciąż wyrywała się ode mnie krzycząc i płacząc.
Odwróciłam ją do siebie i złapałam za twarzy, by patrzyła na mnie.
-Spokojnie-powiedziała, a głos drżał mi przy każdym słowie- Spokojnie.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
RomanceByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...