𝟐𝟑.𝐓𝐨 𝐌𝐨𝐣𝐚 𝐰𝐢𝐧𝐚.

2.9K 106 173
                                    

Liczyłam że zaraz obudzę się ze snu i wszystko okaże się tylko koszmarem, a nie rzeczywistością. Jedyne co czułam w tym momencie był lęk, przerażenie i złość. Przyciskałam dziewczynki jak najbliżej siebie, zasłaniając je całym ciałem. Czułam jak trzęsły się ze strachu, ale na szczęście nie odzywały się. Bałam  się o nie tak cholernie, żadne dziecko nie powinno doświadczać takich rzeczy. Martwiłam się że te wspomnienia będą do nich wracać już zawsze jako trauma z dzieciństwa. 

John wstał z krzesła i zaczął iść w naszą stronę. Ethan zrobił krok do tyłu zasłaniając nas bardziej, a ja czułam spływające po moich dłoniach łzy Ashley i Marnie. Mężczyzna stanął przed nim i w mgnieniu sekundy chwycił za rękę jedną z dziewczynek ciągnąc do siebie. Chcieliśmy się sprzeciwiać, ale mężczyźni którzy przyszli razem z nim wyciągnęli broń kierując ją w nas. Nie było ucieczki, walczyliśmy na linii życia i śmierci, nie wiedząc jak skończy się ten koszmar. Marnie płakała próbując wyrwać się z uścisku John, ale on wciąż trzymając ją mocno, patrząc na nas wyciągnął broń zza paska od spodni i odbezpieczając ją skierował prosto w skroń dziewczynki. 

Nie mogłabym opisać słowami przerażenia które w tym momencie czułam. Ten chory pojeb groził dziecku, jak można być aż takim skurwysynem. 

-Pojedziesz ze mną do Włoch-oświadczył John z cwanym uśmiechem- Od razu. Dziś.-spojrzał w dół na dziewczynkę która mocno płakała.- Chyba że chcesz pożegnać się z tym pięknym skarbem. 

-Zrób jej cokolwiek a możesz być pewien że nigdzie z tobą nie pojadę-powiedział chłopak.- A poza tym nie skrzywdzisz dziecka.

-Ethan, jako że jesteś moim synem oczekiwałem od ciebie większej inteligencji. Myślisz że  obchodzi mnie życie tej gówniary?-zaśmiał się- Nie musiałby robić tego wszystkiego gdybyś nie był aż takim debilem. Co ci przyszło do głowy żeby zadawać się z tą rodziną?-jego wzrok przeszywał na wylot mnie i chłopaka.- Choć niby przyjaźnie się z Gio, od lat szukam sposobów by go zniszczyć-wskazał na mnie palcem- A ty znalazłeś ten sposób i zachowałeś go dla siebie. Dosyć egoistyczne nie sądzisz? Gdybyś oddał ją mi 2 lata temu, teraz razem rządzilibyśmy Włochami.

-Nie interesuje mnie żadna władza-przerwał mu. -I nigdzie z tobą nie pojadę. 

-Na pewno?-spytał. 

Chłopak nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy strzał. Ogłuszeni nie wiedzieliśmy co się stało. Przycisnęłam Ashley bliżej do siebie i wtedy to zobaczyłam. Łzy z moich oczu natychmiast spływały po moich policzkach, gdy zobaczyłam co się stało. 

Mała Marnie, leżała na podłodze, bez życia, z dziurą w skroni.

Upadłam na kolana, zanosząc się płaczem. Ash wychyliła się za mnie i gdy tylko zobaczyła siostrę zaczęła krzyczeć. 

-Marnie!-jej łamliwy głos wywołał kolejną falę łez. Trzymałam ją mocno przy sobie, ale nie poddawała się i wyrywała by tylko podbiec do siostry.- Ethan, zrób coś! Błagam!

Wiedziałam że nic by nie pomogło. Ból który przeszywał moje serce był nie do zniesienia, nie potrafiłam wyobrazić sobie co oni muszą czuć. 

John wyminął nas, a jego ludzie wciąż celowali prosto w nas. Usłyszałam trzask drzwi i wtedy Ethan podbiegł do dziewczynki. Chwycił jej drobne jeszcze nie dawno tak żywe ciało. Klęcząc w krwi własnej siostry, tuląc się do jej nieruchomej piersi, płakał, błagając by się obudziła. Ashley wciąż wyrywała się ode mnie krzycząc i płacząc. 

Odwróciłam ją do siebie i złapałam za twarzy, by patrzyła na mnie. 

-Spokojnie-powiedziała, a głos drżał mi przy każdym słowie- Spokojnie. 

𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz