Gdy tylko się zgodziłam, Marcus polecił by odwieziono mnie do domu. Poinformował mnie że gdy zdecyduje co ze mną zrobić, jakoś się ze mną skontaktuje. Popełniłam największy błąd w swoim życiu tylko po to by zyskać bezpieczeństwo dla innych. Ale czego nie robi się dla rodziny.
Mężczyzna nie wysadził mnie pod moim domem, tylko pod mieszkaniem Ethana. Wyszłam z auta i popędziłam na górę. Drzwi były otwarte więc weszłam. Stanęłam na progu salonu w którym siedzieli wszyscy. Ashley gdy mnie zobaczyła rozpłakała się i zarzuciła mi ręce na ramiona. Przytuliłam mocno dziewczynkę, wiedziałam jak bardzo musiała się przestraszyć gdy to wszystko się działo. Każdy inny patrzył w szoku jakby nie mogli uwierzyć że naprawdę stałam teraz w salonie ich przyjaciela.
Ruby podeszła do mnie i złapała za moje nadgarstki. Wykrzywiłam się w bólu, ponieważ kajdanki które miałam na sobie wcześniej zdarły mi skórę tak mocno że dłonie miałam we krwi, która ściekła z nadgarstków. Czerwono włosa odwróciła się i spojrzała na Ethana. Chłopak wstał i złapał mnie za dłoń ciągnąc do łazienki. Trzeba było to opatrzeć.
Zamknął drzwi od pomieszczenia i prawie od razu wziął mnie w ramiona. Odwzajemniłam uścisk. Wtulił twarz w moją szyję a ja czułam jakbym mogła stać w tej pozycji przez wieczność. Takie małe dla niego nic nie znaczące gesty sprawiały że czułam do niego więcej niż powinnam.
-Uratowałaś je-wyszeptał w moje włosy- Dziękuję.
Odsunęłam się i spojrzałam na jego piękną twarz. Nie powinnam tego robić ale stanęłam na palcach i delikatnie złożyłam pocałunek na jego ustach. Potrzebowałam tego teraz, potrzebowałam go. Mocno mnie przytulił pogłębiając pocałunek. Nie było to jednak tak jak zawsze. To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Delikatny i pełen tęsknoty. Powoli ruszaliśmy wargami dopasowując się do siebie idealnie. Nie mogliśmy pozwolić sobie teraz na coś więcej.
A szczególnie po tym jak zgodziłam się podpisać umowę z Marcusem. Odsunęłam się więc i usiadłam na toalecie. Ethan otworzył szafkę i wyciągnął z niej dwa bandaże i wodę utlenioną. Stanęłam i położyłam ręce nad umywalką. Objął mnie od tyłu i delikatnie zaczął lać środek na moje nadgarstki. Wtuliłam twarz w jego ramiona by nie krzyknąć z bólu. Gdy było po wszystkim owinął je bandażem i jak mieliśmy wyjść z łazienki, splótł swoje place z moimi i pociągnął mnie w stronę salonu.
On złapał mnie za rękę.
To że nie przeszkadzało mu że nasi znajomi to zobaczą, rozmiękczyło mi serce. Czułam że się czerwienie. W salonie nie było miejsca, więc Ethan usadowił mnie na swoich kolanach. Ledwo mogłam oddychać , gdy nasze ciała zetknęły się ze sobą.
-Powiesz nam kto cię zabrał?-odezwał się Lucas. Obok niego siedziała Ruby, która delikatnie gładziła jego ramię. Uśmiechnęłam się na ten widok.- I gdzie?
Westchnęłam głośno i oparłam się plecami o tors Ethana.
-Marcus Salvatore-powiedziałam na jednym wdechu- I nie wiem gdzie byliśmy, to był jakiś duży biały dom.
Widziałam jak chłopacy patrzą po sobie, jakby porozumiewali się telepatycznie. Nie wiedziałam skąd go znali, ani jakie "interesy" z nim robili.
-Co-odchrząknął Chris, który siedział obok Mii- Co od ciebie chciał?
-Nic-wzruszyłam ramionami- Powiedział że dług Lucasa i jego przyjaciół został unieważniony...I że nie jesteście teraz nic mu winni.
Czułam jak Ethan napręża mięśnie a inni patrzeli na mnie w szoku.
-To nie możliwe-odezwał się Matt- Dlaczego miałby nam to odpuścić.
Lucas tylko wzruszył ramionami, jakby wciąż nie mógł wciąż nie mógł w to uwierzyć. Chris za to uśmiechał się szeroko.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
Storie d'amoreByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...