𝟏𝟏.𝐖𝐲𝐫𝐳𝐮𝐜𝐢ł𝐚 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐳 𝐝𝐨𝐦𝐮.

3.8K 121 80
                                    

Gdy tylko się zgodziłam, Marcus polecił by odwieziono mnie do domu. Poinformował mnie że gdy zdecyduje co ze mną zrobić, jakoś się ze mną skontaktuje. Popełniłam największy błąd w swoim życiu tylko po to by zyskać bezpieczeństwo dla innych. Ale czego nie robi się dla rodziny.

Mężczyzna nie wysadził mnie pod moim domem, tylko pod mieszkaniem Ethana. Wyszłam z auta i popędziłam na górę. Drzwi były otwarte więc weszłam. Stanęłam na progu salonu w którym siedzieli wszyscy. Ashley gdy mnie zobaczyła rozpłakała się i zarzuciła mi ręce na ramiona. Przytuliłam mocno dziewczynkę, wiedziałam jak bardzo musiała się przestraszyć gdy to wszystko się działo. Każdy inny patrzył w szoku jakby nie mogli uwierzyć że naprawdę stałam teraz w salonie ich przyjaciela. 

Ruby podeszła do mnie i złapała za moje nadgarstki. Wykrzywiłam się w bólu, ponieważ kajdanki które miałam na sobie wcześniej zdarły mi skórę tak mocno że dłonie miałam we krwi, która ściekła z nadgarstków. Czerwono włosa odwróciła się i spojrzała na Ethana. Chłopak wstał i złapał mnie za dłoń ciągnąc do łazienki. Trzeba było to opatrzeć. 

Zamknął drzwi od pomieszczenia i prawie od razu wziął mnie w ramiona. Odwzajemniłam uścisk. Wtulił twarz w moją szyję a ja czułam jakbym mogła stać w tej pozycji przez wieczność. Takie małe dla niego nic nie znaczące gesty sprawiały że czułam do niego więcej niż powinnam. 

-Uratowałaś je-wyszeptał w moje włosy- Dziękuję. 

Odsunęłam się i spojrzałam na jego piękną twarz. Nie powinnam tego robić ale stanęłam na palcach i delikatnie złożyłam pocałunek na jego ustach. Potrzebowałam tego teraz, potrzebowałam go. Mocno mnie przytulił pogłębiając pocałunek. Nie było to jednak tak jak zawsze. To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Delikatny i pełen tęsknoty. Powoli ruszaliśmy wargami dopasowując się do siebie idealnie. Nie mogliśmy pozwolić sobie teraz na coś więcej. 

A szczególnie po tym jak zgodziłam się podpisać umowę z Marcusem. Odsunęłam się więc i usiadłam na toalecie. Ethan otworzył szafkę i wyciągnął z niej dwa bandaże i wodę utlenioną. Stanęłam i położyłam ręce nad umywalką. Objął mnie od tyłu i delikatnie zaczął lać środek na moje nadgarstki. Wtuliłam twarz w jego ramiona by nie krzyknąć z bólu. Gdy było po wszystkim owinął je bandażem i jak mieliśmy wyjść z łazienki, splótł swoje place z moimi i pociągnął mnie w stronę salonu. 

On złapał mnie za rękę.

To że nie przeszkadzało mu że nasi znajomi to zobaczą, rozmiękczyło mi serce. Czułam że się czerwienie. W salonie nie było miejsca, więc Ethan usadowił mnie na swoich kolanach. Ledwo mogłam oddychać , gdy nasze ciała zetknęły się ze sobą. 

-Powiesz nam kto cię zabrał?-odezwał się Lucas. Obok niego siedziała Ruby, która delikatnie gładziła jego ramię. Uśmiechnęłam się na ten widok.- I gdzie? 

Westchnęłam głośno i oparłam się plecami o tors Ethana. 

-Marcus Salvatore-powiedziałam na jednym wdechu- I nie wiem gdzie byliśmy, to był jakiś duży biały dom. 

Widziałam jak chłopacy patrzą po sobie, jakby porozumiewali się telepatycznie. Nie wiedziałam skąd go znali, ani jakie "interesy" z nim robili. 

-Co-odchrząknął Chris, który siedział obok Mii- Co od ciebie chciał?

-Nic-wzruszyłam ramionami- Powiedział że dług Lucasa i jego przyjaciół został unieważniony...I że nie jesteście teraz nic mu winni. 

Czułam jak Ethan napręża mięśnie a inni patrzeli na mnie w szoku. 

-To nie możliwe-odezwał się Matt- Dlaczego miałby nam to odpuścić. 

Lucas tylko wzruszył ramionami, jakby wciąż nie mógł wciąż nie mógł w to uwierzyć. Chris za to uśmiechał się szeroko.

𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz