𝟏𝟕.𝟐𝟏 𝐔𝐫𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐲.

3.9K 113 246
                                    

20 minut temu, skończyłam lekcje i teraz siedziałam na kanapie w galerii czekając aż Ethan wybierze mi jakąś sukienkę. Z okazji jego 21 urodzin, Matt zobowiązał się do urządzenia imprezy u siebie w domu. Chłopak uparł się że on sam wybierze mi strój na dzisiejszy wieczór. Zgodziłam się więc, skoro to były jego urodziny. Chwilę wcześniej dostałam smsa od Gio, żebyśmy spotkali się w restauracji niedaleko mojej szkoły, o 17. Pasowała mi ta godzina zważając że impreza u Matta była na 20. 

Ethan wyszedł z pomiędzy regałów niosąc ciemno zieloną sukienkę. Zamiast jednak pozwolić mi ją przymierzyć, od razu poszedł do kasy ją kupić. Nie wiedziałam nawet jak wygląda, znałam jedynie kolor. Szedł w moja stronę z zapakowanym już zakupem, uśmiechając się arogancko.  Gdy podszedł chciałam zajrzeć do torby ale szybko mi ją zabrał. 

-Zobaczysz dopiero, gdy będziesz miała ją założyć-powiedział poważnie. Jak wychodziliśmy ze sklepu, objął mnie ramieniem przyciągając bliżej.- Z rozmiarem na pewno trafiłem, bo doskonale pamiętam, każdy kawałek twojego ciała. 

-Jesteś okropny- odepchnęłam go do siebie przez co się zaśmiał.- I mógłbyś w końcu iść do fryzjera, strasznie zarosłeś. 

-Co ci się nie podoba w moich włosach-oburzył się podchodząc bliżej i znów obejmując mnie ramieniem.- Specjalnie dla ciebie kochanie, nie pójdę do fryzjera. 

-To się wyprowadź- odpowiedziałam poważnie, ale objęłam go ręką podchodząc bliżej- Nie będę mieszkać z kimś tak owłosionym. 

Zaśmiał się i poszliśmy do auta. Na szczęście to ja prowadziłam, choć zabawne było to że Ethan, naprawdę wierzył że pozwolę mu poprowadzić Astrid. Mojego auta nie oddałabym samej Lanie del Ray nawet gdyby ładnie poprosiła. Zbyt bardzo pokochałam ten samochód, by móc się z nim rozstać. Dochodziła 16 co oznaczało że za godzinę muszę być w tej restauracji. 

Wchodząc do domu, o nasze nieszczęście Ethan spadł ze schodów, turlając się aż na sam dół. Stałam przy drzwiach mieszkania, z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc czy zacząć się śmieć, z tego jaką wiązanką przekleństw powiedział do schodów, czy może zejść i spytać czy wszystko w porządku. Zacisnęłam mocniej usta, by się nie roześmiać. Chłopak wstał z ziemi otrzepując ciuchy. Patrzał na mnie gniewnie. 

-Widzisz, to przez za długie włosy, które prawie wpadają ci do oczy.

Próbowałam mówić poważnie, ale śmiech wyrwał się z moich ust. Ethan dosłownie warknął gardłowo i szedł w moją stronę. 

-Dobrze, pójdę do tego pierdolonego fryzjera, zadowolona?-wciąż śmiałam się gdy do mnie podszedł otwierając drzwi od mieszkania. - I nawet nie próbuj nikomu o tym mówić, rozumiemy się? 

Pokiwałam głową, wciąż śmiejąc się. Weszłam za nim do mieszkania i od razu poszłam przebrać się w coś innego, na kolację z Gio. 

Wybrałam, niebieski golf który ładnie podkreślał moje krągłości, i niebieskie jeansy, z dziurami na kolanach. Wyjęłam z szafki lokówkę i leciutko zakręciłam włosy, rozczesując je by powstały równe fale. Na usta dałam delikatny błyszczyk, i nałożyłam rozświetlacz. Stanęłam przed lustrem gotowa, i zadowolona z mojego wyglądu. Miałam jeszcze 30 minut więc poszłam do Ethana który siedział w kuchni, przeglądając coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i odłożył telefon na blat, ekranem do góry. 

Nie wiem czemu zauważyłam ten mały, prawdopodobnie nic nie znaczący gest, ale poczułam miłe ciepło w ciele. Theo zawsze kładł telefon ekranem do dołu, bym przypadkiem nie zauważyła że ktoś do niego pisze. Ethan taki nie był. Nie zachowywał się jak toksyczny dupek, był egoistą owszem, ale nie był dla mnie w żaden sposób toksyczny. Był dla mnie nieidealnym  ideałem. 

𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz