-Załóż ten jebany krawat-warknęłam.
Od pond 5 minut próbowałam namówić Chris, żeby ubrał ten przeklęty krawat. Mieliśmy iść dziś na galę z okazji 17 rocznicy połączenia firmy mojej mamy i jakiegoś gościa, którego widziałam może raz w życiu. Nawet nie wiedziałam czym zajmowała się ta firma.
Blondyn wiercił się i usiadł na łóżku. Mojej mamy i Toma nie było jeszcze w mieście, więc ja z Lucasem musieliśmy iść za nich, choć nasi wspaniali przyjaciele postanowili, nie zostawiać nas samych i całą szóstką mieliśmy tam iść.
-Nie mogę ubrać krawatu-powiedział żałośnie- On krzywdzi moje jabłko Chrisa.
Złapałam się za przegrodę nosa i zamknęłam oczy.
Znowu to samo.
-Powtarzam ci po raz ostatni, jabłko Adama nie przybiera indywidualnej nazwy dla każdego mężczyzny.
On jednak tylko machnął na mnie ręką, ale na całe szczęście ubrał krawat. Ściągnęłam swoje ciuchy i zostałam w samym czarnym komplecie bielizny. Nagle poczułam dotyk na plecach, i przestraszona szybko się odwróciłam. Blondyn patrzał na mnie smutno, i odwrócił mnie do lustra tak bym widziała swoje plecy. Wskazał 4 małe blizny, mieszczące się w różnych miejscach.
-Czym zrobił ci te?-spytał cicho.
Spojrzałam w jego pełne poczucia winy oczy, widziałam jak ciężko było mu się pogodzić z tym wszystkim. Ale mimo to został.
-Prądem-odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
Tylko pokiwał głową i podał mi sukienkę. Pomógł mi ją założyć.
Sukienka była idealna. Cała czarna ciągnąca się aż do ziemi. Lewą rękę miałam, całą zasłoniętą rękawem, a prawa była całkowicie odsłonięta. Wycięcie sięgające aż do końca prawego uda, odsłaniało jedną tylko jedną nogę, przysłaniając moją bliznę na lewej. Materiał był mocno obcisły.
Włosy układały się w lekkie fale, zarzucone do tyłu na plecy. Przednie kosmyki, włożyła za uszy, odsłaniając długie, delikatne kolczyki. Postanowiłam dziś trochę zaszaleć z makijażem, nakładając tusz do rzęs, rozświetlacz i czerwoną szminkę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, zadowolona z tego jak wyglądam.
Chris podał mi małą torebkę, leżącą przy łóżku i wyszliśmy z pokoju.
W kuchni czekał już na nas Lucas, który miał na sobie tradycyjny granatowy garnitur. I Ruby, która wyglądała przepięknie. Jej długie czerwone włosy upięte w wysoki kok, czerwona suknia ciągnąca się jak moja aż do ziemi.
Do pomieszczenia wszedł Matt w podobnym garniturze co Lucas i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech, ale mój wzrok od razu powędrował do chłopaka za Mattem. Miał na sobie elegancką, czarną koszulę z podwiniętymi do ramion rękawami. Do tego czarne spodnie. Nie potrafiłam jednak przestać patrzeć na to jak zajebiście wyglądał w tej koszuli, która przylegała do jego idealnych mięśni.
Nie rozmawiałam z nim od momentu, gdy przyszedł do mojego pokoju. Nie wiedziałam tylko czy to on mnie unika, czy ja jego.
-Właśnie zapomniałem ci powiedzieć-blondyn odwrócił się w moją stronę- Ustaliliśmy z chłopakami, że nigdy nie wiadomo co może wydarzyć się na takiej gali, dlatego każdy z nas ma parę.
Spojrzałam nie do końca rozumiejąc.
-I wypadło na to Lucas będzie z Ruby-kontynuował- Matt z jakąś laską którą poznał tydzień temu-posłał brunetowi wściekłe spojrzenie- A ja z Mią z twoje klasy. Pamiętasz? Poznałaś mnie z nią w tamtym miesiącu.
CZYTASZ
𝐎𝐮𝐫 𝐃𝐞𝐬𝐭𝐢𝐧𝐲
RomansByliśmy niczym ogień i woda. Tak oddaleni od siebie. Lecz tylko jedno mogło pokonać to drugie. Nie podporządkowaliśmy się nikomu. Tylko sobie nawzajem. Tylko kto tym razem okaże się wodą a kto ogniem...