Czy można bać się diabła?
Ja się nie bałam. Moim diabłem był Lynch , mój wybawca. Kto by pomyślał, że ten którego boją się wszyscy , będzie moim wybawicielem. Byłam jego, w chwili gdy na mnie spojrzał. To On stał się moim życiem, choć broniłam się przed nim jak tylko mogłam. Diabeł był tym dobrym , anioł zgotował mi piekło na ziemi.Prolog
Dziś miał być wielki dzień. Dziś miałyśmy dostać swoje pokoje. Podczas śniadania usłyszałyśmy, że spotka nas niespodzianka. Miałyśmy spakować swoje rzeczy i czekać grzecznie na ojca. Jeszcze nigdy tak szybko nie skończyłam śniadania. Podekscytowanie miałyśmy wypisane na twarzach. Gdy udałyśmy się do naszej sali, wszystkie zaczęłyśmy szybko pakować nasze rzeczy. To będzie takie dziwne nie spać obok Dali, tyle lat byłyśmy razem. Siostra Mary powiedziała nam, że stajemy się już starsze i nie wypada byśmy zachowywały się jak małe dziewczynki. W końcu miałyśmy już czternaście lat. Od jutra podobno będzie nas uczył nowy nauczyciel, siostra już nie będzie z nami.
Pakowałam właśnie ostatnią sukienkę gdy wszedł do nas Mathev, rozejrzał się po sali i powiedział.
-Proszę abyście wszystkie poszły za mną. Zaprowadzę was teraz do waszych pokoii. Ojciec już czeka na zewnątrz. Więc proszę nie ociągajcie się.
Wzięłam do ręki torbę i poszłam w stronę drzwi. Za mną szła moja przyjaciółka, i cicho nuciła jakąś melodię. Zawsze była taka pogodna, ciekawiło mnie czy nasze pokoje będą obok siebie. Miałam taką nadzieję. Ona zawsze przychodziła do mojego łóżka i tuliła się do mnie. Inaczej nie mogła zasnąć. Była to nasza tajemnica. Co noc udawało jej się zakraść do mnie i spać obok. Rano przed pobudką szła do siebie i dzięki temu nikt nas nigdy nie przyłapał.
-Elli jak myślisz, jakiego koloru będzie twój pokój? Bo chciałabym żeby mój był różowy, taki słodko różowy. Myślisz że będzie? - zapytała nagle.
-Nie wiem, nie myślałam o tym. Choć teraz przez ciebie jestem strasznie ciekawa. Cóż, niedługo zobaczymy. A teraz bądź cicho, bo będziemy miały kłopoty. - wywołałam chyba wilka z lasu.
Gdy wyszłyśmy na korytarz, ojciec stał na samym środku i popatrzył na nas srogo. Zawsze gdy tak spoglądał, miałam wyrzuty sumienia, pod jego czujnym okiem nigdy nie udało się nic ukryć.
-O czym rozmawiałaś Elli? - Usłyszałam pytanie, którego się spodziewałam gdy widziałam, że na mnie spojrzał.
Zebrałam całą odwagę jaką miałam i odpowiedziałam.
-Byłysmy ciekawe jak będą wyglądać nasze pokoje. Czy będą kolorowe?
Czy możesz nam powiedzieć proszę.
-Rozumiem, że to jest szalenie istotne dla was dziewczynek. Przecież nie liczy się to, że będzie w nich ciepło i czysto tylko jaki kolor będą mieć wasze pokoje. Tak? Chcecie mi powiedzieć, że to jest dla was najważniejsze?
Spuściłam głowę ze wstydu. Nie chciałam zabrzmieć jak niewdzięcznica. Wiedziałam, że go zawiodłam. Potrafił wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia za każdym razem, nawet jeśli było to małe przewinienie. Jego karcące oko zawsze patrzyło w moim kierunku.
-Nie ojcze. Przepraszam. - Kiwnął głową, na znak, że uznaje moje przeprosiny.
-Moje drogie. Wasze pokoje już są gotowe. Każda z was ma w nich swoją własną łazienkę. Od dziś to tam będziecie spać, szykować się do zajęć, same. Każda z was ma pokój tylko dla siebie. Koniec z dziecinadą. Czas na waszą właściwą naukę. Wiem, że dotychczas wam pobłażano. Z tym już koniec. Zapomniałbym o najważniejszym, wspólne nocowanie w pokojach, jest absolutnie zakazane. - Mówiąc to spojrzał na mnie i Dalię. Wiedział.
- Teraz chodźcie za mną. Przy wejściu do każdego pokoju, jest tabliczka z imieniem. Wszystkie rzeczy zabrane ze sobą, ułóżcie w szafce. Gdy skończycie, udacie się na zajęcia z bratem Izaakiem. Wasza nauka nabierze tempa. Dowiecie się do czego zostałyście stworzone przez Boga.
Postanowiłam dodać prolog przed wstępem. Reszta rozdziałów została odrobinę rozszerzona. Zapraszam do komentowania.
CZYTASZ
Rise #1 The Slayers
RomanceNiedoświadczona i niepewna swej przyszłości młoda kobieta ,trafia do domu tego, który ją wybrał, teraz stawi czoła temu , na co nie była gotowa. Musi walczyć o każdy oddech, choć myślała , że los się do niej uśmiechnął. Gdy była pewna, że już nie pr...