Odzyskałam przytomność, gdy za oknem panowała ciemność. Nie wiedziałam, która była godzina. Ręce już nie były skrępowane, zostały jedynie ślady po pasku, otarcia gdy próbowałam się uwolnić. Bałam się poruszyć. Nie wyczuwałam jego obecności w pokoju lecz wolałam być ostrożna. Bolało mnie całe ciało, trzęsłam się z zimna. Leżałam na łóżku nie przykryta, naga. W głowie odtwarzałam wszystko co mi zrobił. Leżałam bez ruchu, starając się zebrać resztkę sił by wstać. Wiedziałam, że miałam swoją własną łazienkę lecz dotarcie do niej, mogło być dla mnie nie do pokonania. Zaschnięte łzy marszczyły mi policzki. Chciałam zapaść w sen i już się nie obudzić. Czułam na sobie jego zapach, przyprawiał mnie o mdłości. Musiałam go z siebie zmyć, za wszelką cenę. Spróbowałam się podnieść. Pierwszy raz okazał się porażką. Zdrętwiałe ramiona nie dały rady unieść mnie z łóżka. Spróbowałam przekręcić się na bok, w ten sposób chciałam ułatwić sobie możliwość zsunięcia się. Przy drugiej próbie, udało się. Choć miałam wrażenie, że minęło sporo czasu. Brak jakiegokolwiek zegarka, wykluczał sprawdzenie godziny. Postawiłam stopy na podłodze, poświata księżyca wpadająca przez okno, oświecała mi drogę do łazienki. Jedynie siła woli pozwoliła mi na dotarcie do drzwi. Chciałam pozbyć się tego zapachu. Musiałam wyszorować się po tym barbarzyńskim akcie dokonanym na moim ciele. Złapałam za klamkę drzwi, sunąc ręką po ścianie starałam się wymacać włącznik światła. Białe ostre światło oślepiło moje oczy, gdy udało mi się trafić na niego trafić. Zakryłam ręką oczy by złagodzić ból, miałam wrażenie, że wbija się w nie tysiące szpilek. Po dłuższej chwili udało mi się z przymrużonymi oczami podejść do umywalki, której zarys widziałam. Stanęłam na przeciwko, położyłam dłonie na blacie i dałam sobie czas, by sprawdzić jak wyglądam. To co za chwilę miałam zobaczyć to miałam być ja, cholernie bałam się tego widoku. Wiedziałam jednak, że muszę zobaczyć. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy.
- O Boże! - NIe wierzyłam, że to ja. Moje opuchnięte oczy patrzyły na mnie z przerażeniem. Ślady łez widniały na policzkach. Siny cień wokół ust i zaschnięta krew z rozciętej wargi przypominały o ciosie jaki otrzymałam nie jeden a dwa razy. Niżej na szyi ślady palców gdy dociskał mnie do łóżka i walczyłam o oddech. Jednak najgorzej wyglądały moje piersi. Pogryzione, pokryte zaschniętą i rozmazaną krwią. Na każdej widniały odciski zębów. Naderwane pokaleczone sutki, stanowiły przerażający i ostateczny widok, zmasakrowanych piersi. Podrapane i obolałe ciało, było dowodem gwałtu jakie przeprowadził na mnie mój oprawca. Jednak nie tylko to było tym znamieniem, zadrapania widoczne na udach i ból, nieodparty i towarzyszący mi ból dawał sygnał, z czym zmierzyło się moje ciało. Tak właśnie wygląda kobieta, która trafiła do piekła, choć diabeł wygląda jak anioł, duszę zaprzedał piekłu i mnie to piekło zgotował. Kilka kroków dzieliło mnie od prysznica, dla mnie były niewyobrażalnie wyczerpujące, choć nie stanowiłyby żadnego problemu zanim dopadł mnie potwór. Dreszcze przechodziły moje ciało, ustawienie się pod ciepłym strumieniem wody miało być ukojeniem. Jednakże gdyż pierwsze krople wody spadły na moje ciało, oczekiwaną ulgę zastąpił cierpki ból. W tym momencie odczułam każdą na ranę, każde zadrapanie. Choć ból pomiędzy udami pulsował, nie był on tym najgorszym. On odebrał mi niewinność i to co najcenniejsze, duszę. Już nigdy nie będę tą samą osobą, choć jemu nie pokażę, że mu się udało, by nie mógł nade mną górować. Woda płynęła po moim zmaltretowanyn ciele, gdy już przestało szczypać i przyzwyczaiłam się do temperatury, nawet odrobinę koiła ból. Wylałam już może łez gdy mnie gwałcił lecz chyba nie wystarczającą ilość bo nagle same zaczęły znów płynąć z moich oczu, ich słony smak mieszał się z wodą spływającą z deszczownicy. Jeszcze wczoraj naiwnie wierzyłam, że poznałam księcia a on okazał się najgorszym potworem. Gdy zamykałam oczy, widziałam jego szaleńczy i zadowolony uśmiech, był dumny z tego, że tak mnie ranił. To jak cierpiałam było dla niego ekscytujące. Zauważyłam stojący na półce w ścianie żel i chwyciłam go. Wiedziałam, że będzie cholernie szczypać lecz miałam wrażenie mimo płynącej wody, że czuję jego zapach. Wżarł się w moją skórę. Nalałam go na dłoń i zaczęłam namydlać ciało, piana spływała i dostawała się do ran i zadrapań. Piekło, szczypało lecz ciągle brałam nową porcję żelu i wmasowywałam, szorowałam by zmyć z siebie najmniejszy ślad jego obecności. Nie wiem ile to trwało, opróżniłam całe opakowanie. Opadłam z sił na podłogę, woda płynęła dalej, moje czarne włosy przyklejone do mojego ciała, przykryły mnie całą. Szloch wstrząsnął moim ciałem. Płakałam i płakałam bo zrozumiałam, że nic nie będzie już takie samo, płakałam nad sobą, nad moim ciałem ale najbardziej nad utratą cząstki siebie. Gdy już byłam w stanie podnieść się z podłogi, wyszłam z kabiny, znalazłam ręcznik i wytarłam ciało. Obok wisiał puchaty szlafrok, założyłam go by okryć ciało czymś co zakryje je w pełni i ogrzeje. Włosy zawinęłam ręcznik i zostawiłam go, stawiając małe kroki wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku, wcześniej jednak zrzuciłam kołdrę na podłogę, była we krwi. Starałam się zasnąć i modliłam by sen przyszedł szybko i nie przyniósł koszmarów. Obserwowałam widok za oknem i powoli czułam jak powieki mi ciążą i zapadam w sen.
***
Obudziło mnie świecące słońce wpadające przez okno do pokoju. Leżałam zwinięta w kłębek. Wspomnienia poprzedniego dnia zaatakowały ze zdwojoną siłą, spokój odszedł bezpowrotnie. Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Serce przyspieszyło ze strachu, oddech zamarł mi w gardle. Czekałam. Drzwi otwarły się, usłyszałam cichy głos.
-Dziecko mogę wejść?To ja Maria. Chciałam. Przyniosłam ci coś do jedzenia.
Jej ciche kroki zbliżały się do mnie, a ja nawet nie drgnęłam. Walczyłam ze sobą, musiałam zacząć oddychać. To nie był on, jednak strach był silniejszy. Maria stanęła przede mną, usłyszałam jak wciąga ostro powietrze. Udało mi się na nią spojrzeć i już wiedziałam na co patrzy. Poły szlafroka rozchyliły się nieco, ukazująć ślady zębów na piersiach. Widziała wszystko. Moją szyje oraz twarz. Współczucie malujące się na jej twarzy sprawiło, że łzy napłynęły mi do oczu.
Mi hija. Es un monstruo como puede ser. Masacrado, herido, mi bebé.. *- Potok nieznajomych mi słów opuścił jej usta.
-Przepraszam co powiedziałaś? Nie rozumiem, wybacz.
- Dziecko, przepraszam. Ja. Bo, nie mogłam ci pomóc, a teraz. Brak mi słów, tak mi przykro. Nie myślałam, że aż tak. Chciałabym pomóc, może ubierzesz się a ja pościelę łóżko? Gdy nie przychodzi sprzątaczka czasem pomagam. Wstań carińo. Choć, usiądź w fotelu. Zmienię pościel a ty zjedz coś kochana. - Odstawiła tacę z jedzeniem na stolik i podeszła do mnie.
- Chodź , pomogę ci wstać. Podaj rękę. Hija, nie bój się mnie. Patrona nie ma w domu, wyjechał wcześnie rano.
Złapałam ją za wyciągnięte ręce i pozwoliłam sobie pomóc. Poprowadziła mnie do fotela. Popatrzyłam na jedzenie i poczułam głód. Od wczorajszego dnia nie miałam nic w ustach. Choć dopiero teraz odczułam, że muszę coś zjeść, zastanawiałam się czy uda mi się cokolwiek przełknąć. Gardło bolało gdy przełykałam ślinę, skutki wczorajszego duszenia. Ten człowiek w tak krótkim czasie, zrobił mi taką krzywdę i podejrzewałam, że nie ostatnią. Jak mogłam żyć w tym domu z nim. Nie wiedziałam. Bałam się, że za chwilę wejdzie przez te drzwi i zacznie wszystko od nowa. Taka byłam pewna wszystkiego, a teraz bańka pękła i zobaczyłam brzydką prawdę. Byłam czyjąś własnością, zabawką i ode mnie zależało jak będzie to wszystko wyglądać. Patrzyłam na Marię, krzątającą się po pokoju. Widziałam jak ukradkiem ociera oczy, widząc zaschniętą krew na pościeli. Ta obca kobieta okazywała mi dobroć, pierwszy raz od bardzo dawna ktoś zadbał o mnie. Choć poznałam ją dopiero wczoraj, ona otworzyła swoje serce dla mnie. Płakała nade mną. Takie uczucie okazała mi dotychczas tylko Alie, tylko ona koiła mój smutek jako jedyna. Teraz jednak byłam w obcym miejscu, które z pozoru było piękne, jednak w środku czaiło się zło w postaci człowieka, który pokazał swoje okrutne, prawdziwe oblicze. Gdy tylko o nim pomyślałam, strach obiął całe moje ciało, serce przyspieszyło a oddech utknął gdzieś głęboko. Złapałam się za szyję, jakby to miało pomóc mi oddychać. Widziałam jak przez mgłę Marię, która zauważyła co się dzieje. Ruszyła szybko do mnie i coś mówiła jednak nie słyszałam co. Strach odebrał mi kontrolę nade mną, nie umiałam się mu przeciwstawić. Widziałam desperację w oczach kobiety, która nagle objęła mnie mocno i kołysała jak małe dziecko. Ten ruch i jej opiekuńcze ramiona, powoli wyrywały mnie z otępienia, sprawiła, że mogłam nabrać odrobinę powietrza. Wreszcie usłyszałam jej ciche słowa, które szeptała do mojego ucha.
-Oddychaj maleńka. Spokojnie, trzymam cię kruszyno. Oddychaj i walcz. Wdech, o tak mały wdech i wydech. - Mówiła spokojnie i kojąco.
Udało mi się obezwładnić strach, jednak przeczuwałam, że nie był to ostatni raz.*Moja córko. To potwór. Jak tak można. Zmasakrowana, zraniona moja maleńka.- tłum. z Meksykańskiego
CZYTASZ
Rise #1 The Slayers
RomanceNiedoświadczona i niepewna swej przyszłości młoda kobieta ,trafia do domu tego, który ją wybrał, teraz stawi czoła temu , na co nie była gotowa. Musi walczyć o każdy oddech, choć myślała , że los się do niej uśmiechnął. Gdy była pewna, że już nie pr...