3

660 36 6
                                    

Dźwięk tykających wskazówek powoli wybudzał mnie ze snu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Z pewnością nie był to mój pokój i moje łóżko. Otrzeźwienie przyszło nagle. Sceny z dnia wczorajszego przeleciały mi przed oczyma. Gdyby nie pulsujący ból w miejscu naznaczenia , uznałabym, że to jakiś sen, mara. Jednak nie. To wszystko było prawdą. Każda z rzeczy, która wydarzyła się wczoraj, nie była majakiem. Doświadczyłam tego na własnej skórze. Uniosłam się i rozejrzałam po pokoju.

-Cóż, na pewno nie jestem u siebie - wyszeptałam Łóżko było o wiele większe niż to, w którym spałam dotychczas. Tu mogłyby się jeszcze zmieścić co najmniej 4 osoby. W moim starym, co najwyżej jeszcze kot. Nigdy nie przebywałam w takim pokoju. Jeszcze tylko chwilę cieszyłam oczy pięknym widokiem, aż postanowiłam wstać. Musiałam się zorientować gdzie jestem. Potrzebowałam łazienki, lecz jeszcze bardziej, odpowiedzi. Gdy tylko spuściłam stopy na podłogę, usłyszałam dźwięk naciskanej klamki. Obserwowałam ją chcąc przekonać się, kto stanie w drzwiach i udzieli mi odpowiedzi na wszystkie pytania, które kłębiły się w mojej głowie.

-Dzien dobry . Mam nadzieję, że dobrze spałaś? - usłyszałam.

Nathaniel wszedł dalej i usiadł w fotelu stojącym po drugiej stronie pokoju. Wpadające przez okno słońce, było idealnym tłem dla jego postaci. Nie wiedziałam gdzie byłam, nie wiedziałam kim jest, ale był moim panem, jak powiedział ojciec. Czekał spokojnie aż, otaksuje go wzrokiem. Dawało mi to komfort , którego potrzebowałam w chwili obecnej.

-Tak, dziękuję. Dobrze. Choć chciałabym wiedzieć gdzie jestem. Całą drogę niestety przegapiłam.

-Było to konieczne. A lek ukoił ból - mówiąc to , spojrzał na mój nadgarstek, na którym widniał opatrunek.

Faktycznie , nie przypominam sobie żeby w nocy coś mnie bolało, lecz była to pewnie zasługa leków. Które jak na złość chyba właśnie przestawały działać. Skrzywiłam się , gdy delikatnie ruszyłam ręką.

-Chyba chciałabym jeszcze tego lekarstwa.

-Nie!- zagrzmiał. - było to konieczne wczoraj, dziś musisz przecierpieć ten mały dyskomfort. Leki nie są ci potrzebne. Otumanią cie. Musisz być w pełni świadoma , nie chcę by cokolwiek cię rozkojarzało. Mam nadzieję, że niedługo zrozumiesz. -dokończył twardym głosem.

Zdziwiłam się i przestraszyłam. Ten mężczyzna, miał nade mną kontrolę i decydował nawet czy ma mnie boleć czy nie. Miałam wrażenie, że ujrzałam cień w jego spojrzeniu, lecz po chwili zniknął. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Świdrował mnie, jakby oceniał okaz , rzecz. Chociaż w sumie miał do mnie wszelkie prawa, czyż nie.

-Rozumiem. Jak sobie życzysz.

Postanowiłam dostosować się do jego wymagań. Uczono mnie, że nieposłuszeństwo wobec mężczyzny to grzech i brak szacunku. Choć gdzieś głęboko tlił się mały bunt, stłumiłam go.

-Dobrze. Cieszę się, że jesteś tak grzeczna. Jak widzę, to była dobra inwestycja a jeszcze lepszy wybór - mówiąc to, uśmiechnął się.

Byłam inwestycją, tak, to słowo było mi dobrze znane. Codziennie słyszałyśmy od ojca podczas porannych zajęć, że nasi przyszli mężczyźni, zainwestowali w naszą edukację, wyżywienie . Dzięki nim mieszkałyśmy w takich pięknych pokojach, więc miałyśmy być wdzięczne a przez wdzięczność miał na myśli posłuszeństwo i stosowne zachowanie. Nie zliczę ile razy karano mnie za nieposłuszeństwo , które według ojca było największym przewinieniem, a kary były straszne.

-Cieszę się, że jesteś ze mnie zadowolony. Czy mogę wiedzieć jakie będą moje obowiązki?

-Cóż, tego dowiesz się odrobinę później, musisz nabrać sił. Twoje obowiązki będą wyczerpujące.Myślę, że dziś ci odpuszczę. Może pozwolę ci zwiedzić dom. Poznasz osoby pracujące dla mnie. Masz ochotę?

Rise #1 The SlayersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz