-- Kim Ty Niby Jesteś --

21 6 4
                                    

Minęło kilka miesięcy, George dostał swojego konia razem ze sprzętem oraz bronią, zrobił duże postępy apropo walki. Okazało się że ma naprawdę niezłą smykałkę co do strzelania z łuku.

Niestety u Wojowników... Bo tak teraz się nazwały grupy z sojuszem... Nie było już tak miło. Eret na mocy zawartego paktu zaczął się coraz bardziej rządzić co nie podobało się Willowi, który mimo wielu rozmów i prób nie udało się mu przekonać sojusznika by ten się uspokoił. Nie chciał też wywoływać wojny między i nimi, chociaż wiedział że byliby na wygranej pozycji. Podzielili się również swoimi płytami które bardzo porządnie ukryli. Will i Tommy złapali super kontakt. Starszy traktował go jak młodszego brata.

Ich baza również zaczęła się rozrastać. Wokół niej zaczął powstawać mur i w środku coraz więcej domków. Było to spowodowane zamieszkiwaniem tutaj nie wielu mieszkańców którzy zaczęli pojawiać się z północy gdzie podobno wioska sporych rozmiarów została napadnięta i spalona. Odpowiadało to całej grupie, mieli więcej poparcia i powoli zaczynali odbudowywać, wiele lat temu straconą gospodarkę.

Zaczęto opowiadać nowym historię o upadku królestwa przez płyty oraz Dreama. Will wraz z Eretem wiedzieli że nie jest to do końca prawdą, jednak tak im było wygodnie więc przy tej wersji pozostali.

Oficjalnie małe miasteczko nazwali L'manbegiem oraz postawili tam flagę uszytą przez kobiety ze wsi.

-Kończy nam się miejsce... Musimy zbudować następne domy i pola uprawne na zboże. Potrzebujemy też więcej koni i zbroi bo do gwardii zgłasza się wielu ochotników zostania rycerzami - powoedział na dwóch wdechach Ranboo stojąc przed siedzącym na podobnym do trony Eretem.

-W takim razie się tym zajmijcie. Nie będę tracił czasu na takie głupoty

-a teraz co tak ważnego robisz że nie możesz mi i reszcie pomóc. Nawet Niki i Will się do tego przykładają

-nie będę pomagał podwładnym w ich obowiązkach...

-aha... Czyli już są jacyś podwładni? Przypomnę ci że to są ziemię Willa

-teraz już nie... Na mocy pokoju jaki zawarliśmy pół roku temu, ziemię są wspólne. A że nie przeszkadza mu ciężka praca... Ja przejmuje władzę

-wstydź się... - odwrócił się by wyjść

-nie odzywaj się tak do mnie!

-bo co? Kim ty niby jesteś?

-twoim władcą wieśniaku!

-już do końca zgłupiałeś... Tymi słowami straciłeś przyjaciela Eret

-nigdy cię za takiego nie uważałem

Te słowa zabolały Ranboo, popatrzył na niego ostatni raz i wyszedł z niewielkiej komnaty trzaskając drzwiami. To on dowodził niewielkim wojskiem ze względu na to że był jednym z lepszych wojowników. Oczywiście Will też by się na to nadawał jednak on miał teraz na głowie coś zupełnie innego... Ereta.

~~~

Wszyscy spojrzeli na Karla który wrócił ze szpiegów. Robią to co 3 miesiące by upewnić się że są bezpieczni. Dotarcie tam zajmuje na koniu średnio 35 godzin.

-i co? - Dream wstał by lepiej widzieć przyjaciela

-patrząc na to jak daleko jesteśmy... Tak, jesteśmy bezpieczni...

-Ale? - zapytał widząc minę młodszego

-Ale się coraz bardziej rozrastają... Mają już wojsko... Niewielkie ale jednak

"Wszystko co dobre kiedyś się kończy" DreamSMPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz