-- Urodziny --

19 6 4
                                    

Minął następny dzień. Następny dzień bez Dreama... George coraz bardziej się niepokoił tak samo jak pozostali. Nie wiedzieli gdzie może znajdować się Blondyn i co robić. Jedynie Techno nie okazywał obaw, znał go i wiedział że nie stanie się mu nic złego.

Aktualnie George wstał. Jako że miał dzisiaj urodziny został zwolniony ze swoich obowiązków i mógł wstać później niż zazwyczaj, a i tak wstawał już późno.

Przetarł oczy i ubrał się po czym wyszedł bez śniadania na zewnątrz. Przywitały go uśmiechnięte towarze w jego stronę, wraz twarz Techno co go mocno zdziwiło. Usiadł razem z nimi a po chwili Karl podał im śniadanie składające się że świeżo usmażonych dorszy oraz ciepłym również świeżo wyciągniętym z pieca chlebem. George uśmiechnął się i oblizał czując apetyczny zapach.

-specjalnie na urodziny jak to zazwyczaj... Coś specjalnego - powiedział Karl siadając obok niego a zarazem naprzeciwko Nicka

-to jest przepyszne Karl! - powiedział George z pełną buzią

-cieszę się ale nie pluj - zaśmiał się razem z pozostałymi po czym każdy zabrał się za jedzenie swojej porcji

-świetnie gotujesz Karl - pochwalił go Techno

-dziękuję - uśmiechnął się do niego uprzejmie

-nie widział nikt z was Dreama? - zapytał George z nadzieją w głosie

-niestety George... - westchnął Nick

-gdzie on jest...

-nie wiem ale na pewno wróci... Może coś musi załatwić - uspokoił go Karl

-może...

-w każdym bądź razie ryba niczego sobie - powiedział Techno rozluźniając atmosferę

Gdy zjedli Nick pozmywał naczynia. Każdy rozszedł się w swoim kierunku. Wieczorem ponownie się spotkali przy ognisku jak to zazwyczaj na kogoś urodzinach. Zaczęli opowiadać wesoło oraz tańczyć lub śpiewać. George jednak wydawał być się nieobecny... Wciąż myślał o jego chłopaku i jego nagłym zniknięciu bez słowa. Gdy zabawa się skończyła a towarzystwo zaczynało robić się zmęczone postanowili zgasić płomień i pójść spać.

George jednak nie był zmęczony. Postanowił pojechać nad wzgórze gdzie to zawsze przesiadywał Dream. Osiodłał konia po czym pojechał w stronę celu. Nie spieszył się nigdzie. Po około 30 minutach był na miejscu.

Mocno się zdziwił gdy zobaczył że pod drzewem które tam stało był koc na którym były lampiony oraz kwiaty a obok niewielkie ognisko które dawało od siebie sporo ciepła. Zsiadł z konia i przywiązał go do słupka. Zbliżył się do tego rozglądając się przy tym czy ktoś jest w pobliżu... Jednak nikogo nie było.

Gdy stał nad tym wszystkim i patrzył z niedowierzaniem ktoś złapał go od tyłu w talii i przyciągnął do siebie. Brunet od razu zaczął się wyrywać i szarpać nie wiedząc kto to jest za nim.

-spokojnie - przytulił go mocniej. George natychmiast rozpoznał głos i uspokoił się. Odwrócił się do niego by patrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się a w jego oczach było widać małe łzy

-tęskniłem... - przytulił się do niego mocno

-przepraszam ale miałem do załatwienia pewna sprawę niecierpiącą zwłoki

-co sie stało?

-musiałem pomóc pewnej Livii z jej... Kolegami

-co? - zmarszczył nos nie wiedząc o co chodzi

-usiądźmy a ja wszystko opowiem

-dobrze... - jak powiedział tak zrobili. Usiedli na kocyku i położyli się bardzo blisko siebie. Patrzyli w gwizdy a Dream zaczął mówić.

-kiedy tak byłem... Przez te dwa lata... Przesiedziałem sporo czasu na dworku lub rynku żeby ludzie mogli trochę się powyżywać... I pewnego dnia spotkałem małą dziewczynkę Livię... Dała mi róże i przez cały ten czas karmiła i dawała pić jak straże nie patrzyły. Naprawdę urocze z niej dziecko... Ale zauważyłem że jej rówieśnicy się nad nią znęcają i... Postanowiłem pomóc jej zmienić swoje życie

-to urocze Dream... - powiedział lekko zdziwiony postawą swojego chłopaka.

-ta... Szkoda mi jej było po prostu

-cały czas pomagasz innym... - Dream jednak nie odpowiedział - nie pomyślałeś o tym żeby też pomóc sobie?

-nie potrzebuje pomocy

-ale twoja reputacja owszem

-nie dbam o moją reputację

-to może pora zacząć? - podparł się ręką by popatrzeć mu w oczy - świat nie kręci się tylko wokół innych ludzi... Ty też się liczysz, dla mnie, dla Nicka, Karla... Dla Tech...

-nie liczę się dla Techno - przerwał mu w wypowiedzi. George popatrzył trochę zdziwiony

-jesteście braćmi... On tobie pomógł!

-to nie ważne... Przestałem się liczyć 18 lat temu gdy zostawił mnie samego z ojcem

-opowiedz mi o tym... Co ciebie skłoniło żeby tak myśleć

-on nie był dobrym ojcem... Znęcał się nad mamą a gdy ona zostawiła nas... Zaczął się znęcać nad Techno i nade mną

-to okropne...

-Techno zostawił mnie jak miałem 9 lat. Miał 14 lat i postanowił że woli żyć sam...
Trochę mu się nie dziwię ale jednak... Zostawił swojego brata

-na pewno tego żałuję... Porozmawiajcie

-nie ma o czym rozmawiać... Gdyby mnie nie zostawił najprawdopodobniej nie miałbym tego na twarzy - wskazał na bliznę idącą od lewej strony żuchwy w górę aż po brew - i nie miałbym tak strasznej przeszłości

-i nie poznałbyś mnie... Wszystko mi jakieś swoje plusy Dream... Twoja straszna przeszłość doprowadziła do tego że się poznaliśmy i pokochaliśmy...
Kto wie co przyszłość ma dla ciebie... Dla nas - Dream westchnął i uśmiechnął delikatnie by rozluźnić sytuację

-masz rację... Ale nie mówmy już o mnie... Porozmawiajmy o tobie, w końcu masz urodziny i jesteś pełnoletni!

-racja racja... Same plusy dla ciebie - zaśmiał się

-czemu? - popatrzył trochę zmieszany

-w końcu nie będziesz się kochać z dzieciakiem! - powiedział roześmiany i położył się na plecach.

-Osz ty mały! - nie dokończył bo usiadł na nim i zaczął go łaskotać. George zaczął się wić ze śmiechu i szarpać żeby ten zaprzestał.

___________________________________________

"Wszystko co dobre kiedyś się kończy" DreamSMPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz