3 "Jay?"

281 21 15
                                    

Punz zaraz po rozmowie z szatynem był po prostu zagubiony. Cała wypowiedź Sapnapa krążyła mu po głowie. Dlaczego chłopak miał zobaczyć ostatnio rany niższego? Przecież ten miał na sobie pomarańczową bluzę, która skutecznie je zakrywała. Może Sapnap miał wtedy świeże rany i myślał że jego krew po prostu ubrudziła jego ubranie? Wyglądał wtedy na nieobecnego, nawet martwego, więc ta myśl miała mniej więcej sens.

Punz również po pierwszym spotkaniu, na którym przecież tak dobrze się bawili, bardzo polubił szatyna. Nie chciał więc po żadnym warunkiem odpuścić i pozwolić mu go znienawidzić. Miał przeczucie, nie to nie to, po prostu wiedział, że musi o niego walczyć, dlatego zdecydował dać Nickowi ochłonąć, a w tym czasie iść wyjaśnić wszystko z Jay'em i dowiedzieć się, kto puścił plotkę o samookaleczeniu Sapnapa. Czuł, że jak chce porozmawiać z chłopakiem to najpierw musi znaleźć tą jedną osobę i porządnie jej przypierdolić.

-Jay? - Podszedł do mniej więcej tego samego wzrostu chłopaka.

-Skąd wiesz o Nicku? - dopytał nieco wkurzonym tonem. Jednak Luke nie chciał zbytnio okazywać swojej złości, bo gdyby Jay faktycznie dowiedział się, że ten jest na niego wkurwiony to raczej nie chciałby mu niczego powiedzieć, a nawet mógłby zacząć jakąś bójkę.

-Nowy? Po co chcesz wiedzieć? Nie mów mi że bronisz tej jebanej pizdy, która nawet nie radzi sobie z własnym sobą. -Punz chciał się odezwać, jednak przeszkodził mu w tym Jay podchodząc do niego i kontynuując swoją wypowiedź.

-Cięcie jest tylko dla słabych. Dla tych, co nie mogą sobie poradzić z życiem, co czyni ich po prostu przegrywami. Weź sobie na przykład takiego mnie, ja się nie tnę, co znaczy że jestem nie dość, że silniejszy od niego, to jeszcze o wiele lepszy. -

Punz w końcu nie wytrzymał i chociaż w założeniu miał, że zapyta Jaya po to, żeby się ,,pośmiać'', co miało na celu nie zaczynanie jakichś konfliktów to nie dał rady dłużej słuchać jak ten obraża szatyna. Po chwili po prostu zrobił krok do przodu i niespodziewanie uderzył z pięści czarnowłosego chłopaka stojącego przed nim, który po tak mocnym uderzeniu upadł na podłogę wypluwając trochę krwi.

-Pojebało cię kurwa? - wstał i popatrzył się maksymalnie wkurwionym wzrokiem na blondyna.

-Jak chcesz – dopowiedział i zamachnął się jednocześnie uderzając Punza w nos. Tego jednak nic nie ruszył ruch czarnowłosego, a w odpowiedzi na lejącą się powoli krew z jego nosa lekko się uśmiechnął. Czy zostało już wspomniane, że Punz, jak nikt inny umiał się bić? Od podstawówki cały czas wchodził w jakieś konflikty. Był dosyć problematycznym dzieckiem, gdyż średnio raz w tygodniu jego rodzice byli wzywani, aby wysłuchać o kolejnych bójkach swojego syna. Może i miał duże problemy w szkole, ale gdyby nie to, teraz zapewne zostałby poważnie pobity przez Jay'a, a tak to nie tylko może się bronić, a jeszcze wyciągnąć siłą informacje o osobie, która zaszkodziła Nickowi.

***

-Dobra kurwa przestań, proszę. Powiem ci! - Krzyczał Jay leżąc na zimnej, szkolnej podłodze co chwilę czując na sobie pięść młodszego. Punz za to siedział na nim z uśmiechem patrząc na już pełne łez oczy czarnowłosego. Był z siebie dumny, w końcu brutalnie pobił chłopaka, który skrzywdził osobę, którą polubił. Dał mu nauczkę i to było najlepsze.

-Masz się kurwa nie zbliżać do Nicka, zrozumiałeś? - odezwał się blondyn ostatni raz uderzając starszego chłopaka w twarz. Wokół całego zdarzenia zebrało się już wiele uczniów, którzy nie ukrywali wielkiego zaskoczenia. Jay był zawsze uważany za tego najlepszego i najsilniejszego, a teraz wszyscy widzieli go błagającego kogoś, kto nie dość, że był młodszy, to jeszcze nowy w tej szkole. Zaciekawieni całą sytuacją jednocześnie śmiejąc się z przegranej czarnowłosego, nagrywali całe zdarzenie.

-Taka jedna dziewczyna, blondynka z 2b, podobno jak podał jej książkę to mu się bluza podwinęła i przyszła do mnie żebym mu pomógł jakoś. - ledwo słyszalnie wyszeptał, gdyż mówienie teraz mogło sprawić mu tylko i wyłącznie ból.

-Zajebista ta twoja pomoc, masz usunąć to zdjęcie inaczej spotkamy się też jutro, zrozumiałeś? -wstał z czarnowłosego i poszedł na lekcje. Przerwa trwała dosyć długo, jednak i tak spóźnił się na biologię. Zresztą jak prawdopodobnie pół szkoły, która zamiast iść na lekcję obserwowała bójkę dwóch chłopaków. Punz odchodząc czuł na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Starał się nie zwracać na to uwagi, co mu wychodziło.

***

Nick w tym czasie, po wygarnięciu Punzowi od razu skierował się w stronę parku. Nie chciał wracać do domu, chciał się wyciszyć, odpocząć i pomyśleć, a z miejscem jego zamieszkania wiązało się zbyt wiele nieprzyjemnych wspomnień, żeby mógł sobie to w spokoju przemyśleć.

Siedział na ławce, powoli wyciągając z kieszeni papierosa i odpalając go. Przypomniał sobie wszystkie chwile jak siedział tutaj z nowo poznanym chłopakiem rozmawiając i naprawdę dobrze się bawiąc. Cała złość już z niego wyparowała, pozostał tylko smutek, przez który z oczu Sapnapa ciągle lały się łzy. Jak mógł być tak naiwny? To pytanie non stop chodziło po jego głowie. Punz zagadał do niego tylko po to, aby się z niego pośmiać? Najwyraźniej tak, w końcu kto chciałby przyjaźnić się z kimś takim jak on.

Mijały godziny spędzone na głębokich przemyśleniach szatyna. Przestał już płakać, chyba nie miał czym po takim długim czasie wylewania łez. Wokół zaczynało być już trochę chłodno i ciemno. Nie wiedział dokładnie która jest godzina, bo nie wyciągał telefonu z kieszeni. Powiadomienia miał wyciszone, bał się, że ktoś ze szkoły będzie chciał się z nim skontaktować i wyśmiać. Myślał teraz o tym, co będzie robił po powrocie do domu. Odpowiedź była dla niego jasna- ulżyć sobie w bólu. Skoro i tak cała szkoła już wiedziała, to teraz nie miał już żadnych obaw, że ktoś zauważy. Na szczęście nie musiał się też przejmować ojcem, gdyż tego nie będzie w domu przez cały tydzień.

Powoli wstał i zaczął kierować się do domu.

***

Znowu płacząc przeszukiwał po kolei każdą szafkę w łazience. Odkąd wrócił do domu minęło zaledwie dziesięć minut a on już szukał małego, czarnego pudełeczka w którym trzymał żyletki.

Znalazł je.

Jego ręce delikatnie się trzęsły, ale to raczej nic nowego. Zawsze tak miał, za każdym razem kiedy sięgał po żyletkę dopadał go lekki strach, bo co jeśli teraz przesadzi i wyląduje w szpitalu? Wtedy jego ojciec prawdopodobnie by go ,,zabił'' z jednego, prostego powodu – jak zareagowali by ludzie, którzy wierzą, że ten człowiek jest ,,idealny" i ma ,,idealnego" syna? Wtedy reputacja jego ojca byłaby zupełnie zrujnowana z jego powodu, przez co z pewnością jego ojciec musiałby wyżyć się na nim. Mówiąc prościej, Sapnap albo zostałby zabity, albo trafiłby w krytycznym stanie do szpitala. Jego ojciec był dosyć kreatywnym człowiekiem, na pewno wymyśliłby jakąś karę, która odbiłaby się na całym życiu chłopaka o ile by go nie zakończyła.

Pierwsza kreska, druga, trzecia... pogubił się w liczeniu. Krew spływała powoli po jego nadgarstku mieszając się ze łzami chłopaka i kapiąc w końcu na biały zlew.

Po jakimś czasie skończył. Nie miał siły zajmować się teraz swoimi ranami więc przelał je tylko na szybko wodą utlenioną i niedbale owinął bandażem, przez który i tak powoli przebijała się czerwona ciecz. Nie miał tez siły żeby o siebie zadbać, więc nie wziął prysznica, a zamiast tego tylko przemył chłodną wodą swoją zmęczoną twarz i spojrzał w lustro. Wyglądał okropnie. Czerwone od płaczu oczy i duże wory pod oczami czyniły jego twarz okropnie zmęczoną, martwą.

Na końcu szatyn tylko przebrał sobie koszulkę i założył spodenki, które służyły mu jako piżama. Powoli skierował się w stronę łóżka i po jakimś czasie zasnął pomimo olbrzymiego bólu, który jakby się zdawało zżerał go od nadgarstków i ogarniał całe jego ciało. 



najdłuższy rozdział narazie:) 1247 słów

trzymajcie się

a cigarette?//cur1os1ty//



A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz