15 "Będzie ładnie widać gwiazdy."

186 29 4
                                    



Następnego ranka chłopak lekko otworzył oczy słysząc głośną melodię jego budzika, która znaczyła teraz tylko jedno – jest poniedziałek, szatyn musi iść do szkoły. To był chyba najgorszy możliwy dzień, w którym musiał on przesiedzieć dziewięć godzin w pełnym ludzi budynku zważając na sytuację z wczoraj i jej trwające nadal, bolesne skutki. Nie miał jednak nic do gadania, bo nie chciał zezłościć ojca jeszcze przez nieobecności, których i tak nazbierał sobie ostatnio dosyć sporo.

Głośno wzdychając wyłączył hałaśliwą melodię i ciężko stoczył się z łóżka, patrząc po tym w stronę jasnego okna. Pogoda dzisiaj był piękna, i chociaż w telewizji zapowiadali deszcz, słońce świeciło bardziej niż w ostatnich dniach, a na niebie znajdowało się tylko parę niewyraźnych chmur. Nicholas jednak miał gdzieś dzisiejszy piękny dzień, bo chociaż wcale nie było aż tak ciepło jak mogłoby się wydawać to i tak irytowało go to niczym nie zakryte słońce.

Wyszedł z pokoju i cicho się rozejrzał. Zauważył, że jego ojciec opuścił już dom, bo telewizor był wyłączony, a skórzana torba, która zawsze leżała na wejściu do salonu zniknęła. Dziwne było, że mężczyzna w ogóle pofatygował się żeby wyłączyć ciągnące prąd urządzenie, bo zdarzało się to bardzo rzadko kiedy był rozweselony. Musiał być zatem w dobrym humorze po pobiciu swojego syna, co akurat nie było dziwne. Każdy błąd szatyna był dobrym powodem, by dać upust gromadzącej się złości i nienawiści mężczyzny, ale to nie było główną przyczyną całej jego agresji wobec Nicholasa. Bicie chłopaka dawało mu poczucie wyższości, satysfakcję i przynosiło zadowolenie. Często bowiem był dumny ze swoich kar, które według niego dobrze wpływały na zachowanie nastolatków i chociaż wiedział, że nie powinno się stosować przemocy w stosunku do nikogo, a tym bardziej swoich dzieci, to i tak nie mógł przestać, bo sprawiało mu to przyjemność.

Nicholas leniwie podniósł z ziemi parę szklanych butelek po piwie i wyrzucił je do najbliższego kosza w kuchni. Oprócz tego przy kanapie leżało też sporo przeróżnych papierków po jedzeniu, szklane butelki, metalowe puszki i zużyte chusteczki. Szatyn jednak zignorował resztę bałaganu pozostawionego przez jego ojca i po drodze do kuchni podniósł jeszcze z ziemi w połowie pełne pudełko papierosów i delikatnie wsunął je sobie do kieszeni. Potem nawet nie wracając wzrokiem do salonu otworzył lodówkę tylko po to, żeby chwilę później ją zamknąć i skierować się do innego pomieszczenia- łazienki. Tam tylko przebrał się w długie, czarne spodnie i lekko za dużą na niego bluzę z kapturem w tym samym kolorze.

***

Dym znowu wypełnił jego płuca przynosząc miłe uczucie ulgi ogarniające całe jego ciało. Nie ważne ile tabletek przeciwbólowych wziął, to i tak miał wrażenie, że bardziej pomoże mu chwila wytchnienia podczas palenia niż leki, dlatego zdecydował się poświęcić na to pięć minut pierwszej lekcji. Patrząc z dystansu na lekko spóźnionych, wchodzących w pośpiechu do szkoły nastolatków wyrzucił niedopałek na betonową kostkę i przygniótł go stopą, wypuszczając dym po raz ostatni. Po tym powoli skierował się w stronę swojej klasy, gdzie dotarł po chwili i delikatnie otworzył drzwi, przepraszając cicho nauczycielkę matematyki za spóźnienie.

Był naprawdę zmęczony. Siedząc za ławką, jego wzrok zawieszony był na uszkodzonym w paru miejscach zeszycie. Jego strony pokryte były małymi, nieudanymi rysunkami i przypadkowymi napisami, które nie miały żadnego głębszego znaczenia, bo były to po prostu fragmenty tekstów jego ulubionych piosenek czy nic nie znaczące przemyślenia przelane na papier. Szatyn wziął głęboki oddech, jeszcze raz próbując się skoncentrować. Matematyka była jedną z tych lekcji na których akurat powinien wiedzieć co się dzieje, ale nie dał rady się skupić na niczym, tym bardziej na lekcji dotyczącej pochodnych czy czegoś w tym rodzaju. Chłopak był zmęczony i wszystko niewyobrażalnie go bolało- jego ramiona, ręce, brzuch, uda, nogi. Jego pokryte wieloma ranami i przykryte luźnymi ubraniami ciało ciągle boleśnie przypomniało mu o wczorajszych wydarzeniach.

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz