18, Wieczór 3

145 24 10
                                    



Po raz kolejny siedział na tej samej, drewnianej ławce osadzonej na brudnych, metalowych nogach gdzieś na obrzeżach parku. Minuty mijały znacznie wolniej niż się tego spodziewał, a on sam nerwowo kręcił się w różne strony. Miał wrażenie jakby wszystko, co go teraz otacza było zwrócone przeciwko niemu, jakby najzwyklejsze rzeczy próbowały mu zaszkodzić. Każdy, chociaż słaby podmuch wiatru zamiast delikatnie łaskotać jego twarz, zdawał się zdzierać z niej powoli skórę, a wszystkie dochodzące z ulicy niedaleko dźwięki rozrywać mu uszy i rozsadzać głowę. Myśli znowu chaotycznie latały i obijały mu się o każdy centymetr czaszki tworząc ogromny hałas, który nieustannie dudnił mu uszach. Wszystko to było spowodowane najzwyczajniejszym stresem i nieustannym żalem, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. W końcu to było już jego ostatnie spotkanie z osobą, którą darzy silniejszymi uczuciami niż kogokolwiek innego. To był ostatni raz kiedy może z nią szczerze porozmawiać, pożartować czy wyśmiać razem zachowanie przypadkowych ludzi, którzy akurat zdecydowali się na nocny spacer. To był ostatni raz kiedy po prostu może przebywać w jej towarzystwie, a co za tym idzie, to był ostatni raz kiedy mógł poczuć się naprawdę dobrze. Chłopak wziął głęboki wdech próbując się uspokoić i spojrzał w górę. Ukojenia szukał na niebie, gdyż tego dnia gwiazdy były bardziej widoczne niż wczoraj. Mógłby to zresztą uznać za jakiś znak, gdyby dawno nie przestał wierzyć w rzeczy tego typu.

Zmienił jeszcze pozycję, układając się wygodnie na ławce i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Musiał się trochę odstresować, żeby przypadkiem nie dać blondynowi sygnału, że coś jest nie tak. Przecież z jego perspektywy jest to tylko kolejne spośród wielu spotkań, które czekają na ich dwójkę. Szatyn mocno zaciągnął się szkodliwym dymem. Uczucie było kojące, może nie aż tak jak chwila, w której mógł zgubić się w gwiazdach, ale zdecydowanie pomogło.

-Palisz beze mnie? - wzdrygnął się słysząc głos za sobą.

-Cześć. -

-Daj mi jednego, Nickuś. - Blondyn uśmiechnął się zadziornie, a on mimowolnie przewrócił oczami. Starał się odgonić każdą myśl typu: "Powiedział tak do mnie ostatni raz" lub "To może być nasz ostatni, wspólny papieros". Taki tok myślenia tylko i wyłącznie go niszczył, tym bardziej, że było to tylko nic nie znaczące gdybanie. W końcu mogą dzisiaj wypalić nawet trzy fajki, a blondyn może nazwać go w zdrobniały sposób nawet tysiąc razy.

-Chcę coś powiedzieć, ale nie wiem jak zacząć. - odezwał się szatyn i spojrzał ukradkiem na palącego obok niego chłopaka. W odpowiedzi dostał tylko cichy odgłos wydychanego dymu i lekki uśmiech, który zdecydowanie dodał potrzebnej mu teraz odwagi.

Nicholas zamknął oczy, próbując chociaż trochę się zrelaksować. Między nim a jego towarzyszem zapadła cisza, która nie była jednak niezręczna. Dla chłopaka była też ratunkiem, czasem, kiedy w spokoju mógł przemyśleć wszystko, co ma zamiar powiedzieć. W głowie miał dosyć duży mętlik, dlatego układanie całej wypowiedzi było dla niego nie lada problemem. Każde zdanie, które wymyślił wypadało mu z głowy wręcz natychmiast po tym, jak uznał, że będzie ono odpowiednie do tej sytuacji. Za to wszystkie słowa, które próbował w jakiś sposób połączyć, magicznie traciły dla niego sens lub nabierały zupełnie innych znaczeń.

-Moja matka nie żyje, to już wiesz. - zatrzymał się i wziął głęboki wdech. Po chwili poczuł na swojej dłoni rękę jego przyjaciela i uznał to za najprostszy gest wsparcia, więc postanowił kontynuować.

-Przez to mój ojciec zaczął pić i odkrył w sobie coś w rodzaju... -zatrzymał się odwracając głowę i spoglądając na świecącą się w oddali lampę. Zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił niedopałek na ziemię.

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz