12 "Luke?"

216 22 2
                                    



Przed budynkiem stał wysoki blondyn. Nikt inny, jak Punz – chłopak, który wczoraj po pijaku złożył szatynowi dziwną propozycję teraz stał pod szkołą wyglądając na dziwnie podekscytowanego. Jak na wypitą dzień temu ilość alkoholu można by było stwierdzić, że wygląda nawet nieźle, wory pod oczami nie były aż tak widoczne, a sam chłopak sprawiał wrażenie bardziej na szczęśliwego niż zmęczonego.

-Nick, idziemy. - powiedział biorąc szatyna za rękę. Od razu zaczął go delikatnie ciągnąć w stronę małego parkingu, szeroko się uśmiechając. Nicholas po raz kolejny uciekał ze szkoły razem z blondynem i już zaczął zastanawiać się co chłopak wymyślił, że wygląda na tak podjaranego całą sytuacją.

-Znalazłem fajne miejsce, muszę cię tam zabrać. - dodał po chwili wsiadając do auta. Po jakimś czasie jazdy, blondyn zaparkował gdzieś przy drodze. Samo miejsce wyglądało dziwnie jak na miasto, w którym mieszkali. Droga była jednokierunkowa i wyglądała na poboczną. Z jednej strony otaczała ją duża łąka prowadząca do lasu, a z drugiej stało parę domów jednorodzinnych. Najwyraźniej blondyn wywiózł szatyna gdzieś za miasto lub wjechał w jakieś zapomniane uliczki, w których jakimś sposobem znalazło się miejsce na tyle zieleni.

Szli spokojnym krokiem po ledwo widocznych dróżkach w środku dosyć sporego lasu, który wyjątkowo pięknie wyglądał o tej porze. Rośliny miały mocny kolor zielony, który najlepiej było widać kiedy liście były oświetlone przez ledwo przebijające się przez gęste drzewa promyki słońca. W końcu znaleźli się przy dużym drzewie, gdzie usiadł Punz zapraszając Nicka do odpoczynku.

-Papierosa? - zaproponował blondyn wyciągając z kieszeni nie otwartą jeszcze paczkę i białą zapalniczkę.

-Dzięki. Wyjaśnisz co to za miejsce? - zabrał jednego papierosa i odpalił, patrząc z zaciekawieniem w niebieskie oczy swojego przyjaciela.

-Wczoraj podczas imprezy, jak się rozłączyłeś poprosiłem jakąś trzeźwą osobę żeby mnie do ciebie zawiozła. No a że byłem pijany, to poprowadziłem tą osobę w jakieś totalnie przypadkowe miejsce, więc w końcu wkurwiła się moim gadaniem i zostawiła mnie tu gdzieś obok tego lasu. Do domu wróciłem parę godzin później autobusem, niedaleko jest przystanek. Chciałem cię tu wziąść, bo uznałem, że zajebiście wszystko tu wygląda. - Sapnap nie mógł już wytrzymać i roześmiał się nagle, próbując zakryć usta ręką.

-Czyli mówisz, że się najebałeś, zaproponowałeś mi całowanie i poprosiłeś kogoś, żeby wywiózł cię do lasu? - ledwo to z siebie wydusił, po czym zwinął się ze śmiechu mocno trzymając się za brzuch. Kiedy trochę się uspokoił, przetarł oczy rękawem bluzy wycierając łzy i znowu popatrzył się na blondyna. Chłopak na początku delikatnie się uśmiechał, ale kiedy zobaczył jak szatyn obraca się w jego stronę zmienił swój wyraz twarzy i teraz udawał wkurzonego, marszcząc lekko brwi.

-Spierdalaj, Sapnap. - odezwał się Punz patrząc na rozbawionego przyjaciela i odwrócił się do niego tyłem, zakładając ręce na klatkę piersiową.

-Nie obrażaj się, kochanie. To tylko żarty. -odpowiedział szatyn i położył rękę na ramieniu przyjaciela.

-Myślisz, że wczoraj mówiłem na poważnie, czy nie? - zapytał blondyn i obrócił się patrząc niższemu w oczy. Zwracając uwagę na jego minę nie dało się stwierdzić, czy chłopak w tym momencie żartuje czy pyta zupełnie poważnie, ale Sapnap odebrał to jako lekko ironiczne pytanie i od razu zaprzeczył, szeroko się uśmiechając.

-W takim razie jesteś idiotą. - zaśmiał się Punz, kończąc temat wczorajszej imprezy.

Pod tym drzewem siedzieli przez kilka godzin głównie rozmawiając, a czasami tylko siedząc w komfortowej ciszy i ciesząc się spokojem. Zdecydowali się na powrót do domu dopiero wtedy, gdy wybiła godzina osiemnasta.

Szli powoli lasem, kierując się do wyjścia. Do przejścia nie mieli dużo, ale jednak nie można by było powiedzieć, że mało. Dlatego też starali się iść szybko, zważając też na to, że zaczynało się powoli robić zimno.

- Nie zastanawiałeś się kiedyś, jak cicho by było gdyby wszyscy ludzie zniknęli? Byłoby zbyt spokojnie, całe szczęście zniknęłoby razem z każdym człowiekiem na ziemi. - już dosyć długo trwającą ciszę przerwał Punz. Z całkowicie poważną miną spojrzał na szatyna, nadal powoli idąc.

-A tobie co tak nagle to przyszło do głowy? - powiedział szatyn, a potem spojrzał pod nogi i lekko się zamyślił. Chociaż słowa blondyna były totalnie przypadkowe i w ogóle nie pasowały do sytuacji, chłopak nie zdziwił się aż tak bardzo. Może nie jakoś często, ale czasami podczas rozmów Punz zaczynał różne, dziwne tematy. Ta ciekawość była najwyraźniej częścią jego charakteru, więc te wypowiedzi nie miały zbytnio żadnego, głębszego znaczenia. Od czasu do czasu rozmawiał z innymi na przykład o końcu świata, kosmosie, śmierci i o wielu innych tematach o których na co dzień raczej się nie myśli.

-Tak jakoś, co o tym myślisz, Nickuś? - zapytał i szeroko się uśmiechnął.

-Nie wiem, może jest tak jak mówisz a może jest zupełnie odwrotnie, w sumie nie ważne. Jesteś głupi. - zaśmiał się Sapnap podchodząc już do stojącego przy drodze samochodu. W odpowiedzi Punz tylko cicho się zaśmiał i wsiadł za kierownicę.

Droga z powrotem do domu szatyna dla obu chłopaków była bardzo przyjemna. Dużo rozmawiali, słuchając piosenek ich ulubionego wykonawcy. Śmiali się i nawet próbowali śpiewać, co chociaż trochę wychodziło tylko Sapnapowi, bo Luke najwyraźniej nie miał głosu stworzonego do tej czynności. Szatynowi jednak niezbyt to przeszkadzało, chociaż blondyn fałszował to chłopak lubił jego głos i chciał go słuchać jak najczęściej.

Kiedy dojechali pod dom szatyna, chłopak wyszedł z samochodu szybko się żegnając i kierując w stronę wejścia.

Wszedł szybko do pokoju, ściągnął bluzę i popatrzył w lustro. Sprawdzał tylko, czy jego rany i siniaki na brzuchu chociaż w małym stopniu zaczęły znikać, ale nic z tego. Chłopak westchnął cicho i rzucił bluzę w róg pokoju siadając na swoim łóżku, a że nie było jeszcze tak późno, to zdecydował się na słuchanie muzyki. Jego jedna, przypadkowo puszczana playlista była idealną opcją jeśli chodzi o takie wieczory. Różne, smutne czy te weselsze piosenki dobrze mieszały się w jego ulubioną składankę i sprawiały, że chłopak mógł poczuć się szczęśliwy. Jego gust muzyczny opierał się głównie na starych piosenkach, ale to nie znaczy, że nie słuchał nigdy nic nowego. Czasami lubił posłuchać nowych, popularnych w tych czasach artystów, ale zdecydowanie częściej wybierał właśnie takich jak Sex Pistols czy trochę nowszych, ale wciąż nie słuchanych zbyt często The Fray, bo o wiele bardziej podobały mu się te starsze klimaty.

Jego zajęcie jednak przerwał mu głośny dźwięk pukania o szybę.

-Luke? -


A cigarette?//cur1os1ty


vote?



A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz