-Cześć Nick, nareszcie jesteś! Czemu nie było cię na pierwszej lekcji? - Zapytał blondyn, przepisując jednocześnie jakieś zadanie z matematyki, która zacząć się miała za parę minut. Po chwili jednak zamknął oba zeszyty i schował je do pomarańczowego plecaka, spoglądając na szatyna.
-Bus mi się spóźnił, tak jakoś wyszło. – odpowiedział cicho starając się nie wzbudzać podejrzeń u swojego przyjaciela. W końcu blondyn nie mógł wiedzieć o jego ojcu, a gdyby odkrył, że chłopak kłamie to na pewno zaczął by się wypytywać o prawdziwy powód spóźnienia. Właśnie, dlaczego Sapnap nie chciał żeby Luke wiedział o jego agresywnym rodzicu? Powód może był prosty, ale nie chodziło tu o to, że wstydził się ojca lub bał się, że ten w jakikolwiek sposób się dowie i chłopak znowu dostanie wpierdol. Oczywiście wcześniejsze powody też w małym stopniu się liczyły, ale głównie chodziło tu o Punza. Szatyn nie chciał stawiać przyjaciela w tak trudnej sytuacji, bo co w końcu miałby zrobić? Czułby się tylko winny, bo tak na prawdę nie dałby rady zdziałać nic. Sapnap nie miał jeszcze osiemnastu lat, dlatego nie miałby jak się gdzieś zatrudnić i utrzymać się po wyprowadzce. W dodatku chłopak nie chciał, żeby policja dowiedziała się o jego ojcu, bo ten z pewnością dałby radę coś wymyślić żeby nie wziąć za to odpowiedzialności. Kiedy wszystko by ucichło, mężczyzna z pewnością ukarałby go jak nigdy, czego chłopak starał się za wszelką cenę uniknąć. To chyba nie dziwne, że bał się o swoje życie?
Dzwonek zadzwonił, sygnalizując rozpoczęcie matematyki. Cała lekcja niesamowicie się dłużyła, przez co z każdą minutą Sapnap czuł się jeszcze bardziej wyczerpany. Nie dość, że po wczorajszym wieczorze niesamowicie bolała go głowa, to przez sytuację z dzisiejszego rana bolały go jeszcze rany na brzuchu, rękach i nogach. Bez wyjątku każde słowo jego nauczycielki uderzało go w głowę, powodując nieprzyjemne uczucie ogarniające całe jego ciało, a wszystkie szepty, które dotychczas najzwyczajniej ignorował, rozsadzały jego mózg i nie pozwalały skupić się na niczym innym. Punz siedzący obok szatyna najwyraźniej usprawiedliwiał sobie lekką nieobecność i zmęczony wyraz twarzy szatyna wczorajszą imprezą, bo nie dopytywał się zbytnio chłopaka o jego stan. Pewnie uważał, że to przez wczoraj wypity alkohol i się nie mylił, w końcu ostatniego wieczoru Nicholas wypił dosyć dużo i odczuwał to dziś boleśnie od samego rana.
Na przerwie przed trzecią lekcją do dwójki chłopaków spokojnie rozmawiających przed salą od angielskiego podszedł mniej więcej tego samego wzrostu co Punz, czarnowłosy chłopak obcięty na tzw ,,piłkarzyka". W sumie chłopak był żywą definicją tego określenia. Ubierał się zazwyczaj w lekko za małe dresy i koszulki z krótkim rękawem. Ewentualnie nosił markowe bluzy lub dżinsowe kurtki w chłodniejsze dni. Jeśli chodzi bardziej o charakter, to można powiedzieć, że był samolubny, sztuczny oraz miał ,,wyjebane ego" jak sądził Sapnap. Czarnowłosy myślał, że jest po prostu najlepszy, dlatego kiedy kogoś poznał szukał uparcie jakiejś cechy lub czynności, w której jest po prostu lepszy od nowo poznanej osoby. W całym tym przekonaniu utwierdzał go fakt, że jest najpopularniejszy w szkole i ma wiele wielbicielek, które nie wiadomo dlaczego starały się przy każdej możliwej okazji umówić z nim na randkę. Równie zabawnym faktem jest jego odpowiedź na pytanie o jego talent – chłopak zawsze bez zastanowienia, dumny z siebie odpowiadał: ,,popularność".
-Cześć Nickuś, jak się podobała wczorajsza impreza? - zapytał posyłając jednocześnie Punzowi niesamowicie wkurzający, podstępny uśmiech. Nicholas zdezorientowany patrzył tylko z boku na dwóch chłopaków, którzy wręcz zabijali się wzrokiem. W końcu z wczorajszej imprezy nie pamiętał nic, dlatego słowa czarnowłosego wydawały mu się dziwne i podejrzane.
-Miałeś się od niego odpierdolić, nie pamiętasz? A może ci przypomnieć? - odparł po chwili zastanowienia blondyn powoli zaciskając pięści.
-Uh, spokojnie przecież nic mu nie robię. Gdyby wczoraj nie chciał się przelizać to by mnie odepchnął. Jak widać, sam tego chciał. - podniósł delikatnie ręce w górę pokazując dłonie, jednocześnie cały czas lekko się uśmiechając w stronę blondyna. Doskonale widział i nawet był dumny z reakcji chłopaka, bo od początku chciał go tylko wkurwić i jak widać jego plan zadziałał, bo Luke prawie zaczął krzyczeć ze złości.
Punz nie chciał, żeby Nick dowiedział się o tym, co wczoraj zaszło z prostych przyczyn – może i nie było to coś wielkiego, a już na pewno nie wypełnionego żadnym uczuciem, ale Sapnap mógł się tym na prawdę przejąć. W sumie kto w takiej sytuacji by tak nie zareagował?
-To prawda? - odezwał się szatyn spoglądając zmieszanym wzrokiem na przyjaciela oczekując odpowiedzi. Ten jednak nie wiedział co powiedzieć i tylko odwzajemnił spojrzenie, jego mina za to mówiła wszystko,
to była prawda.
-Kurwa, przepraszam Luke, chcę stąd wyjść. - odchodząc posłał przyjacielowi lekko smutny uśmiech i skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Po raz kolejny miał zamiar uciec z lekcji- robił to już któryś raz w dosyć krótkim czasie, ale teraz zupełnie go to nie obchodziło, gdyż jak widać teraz ma jeszcze jedną rzecz do przemyślenia, dlatego potrzebuje trochę wyciszyć się w ulubionym parku.
***
Leżąc na zimnej trawie zastanawiał się nad wszystkim, co ostatnio się wydarzyło. Poznanie Luke'a, konflikt z Jayem i w końcu jego ojciec, który ostatnio pobił go mocniej niż zwykle- te wszystkie rzeczy po prostu go przytłaczały. Nawet jeśli pierwsze z nich było akurat całkiem dobre, to i tak jego głowę nie mogły opuścić dziwne myśli, które powoli ale skutecznie przejmowały kontrolę nad jego własną głową. Ból, który teraz odczuwał niesamowicie go dręczył i nie pozwalał na poczucie chociaż chwilowego spokoju.
W dłoniach trzymał mały, przeźroczysty woreczek wypełniony po części białym proszkiem. Bawił się nim delikatnie przekładając go pomiędzy palcami i wpatrując się w przesypujący się pod wpływem ruchu narkotyk. Czy chciał to teraz wciągnąć? Zdecydowanie tak, żeby chociaż przez te jebane 30 minut nie musiał się niczym przejmować.
Po chwili rozmyślań otworzył woreczek i wysypał małą część jego zawartości w dziurkę pod kciukiem, która tworzy się z kości po napięciu palca. To idealne miejsce na wsypanie narkotyku tak, żeby wygodnie móc potem przyłożyć do niego nos.
Kokaina, którą zaraz miał wciągnąć jest środkiem psychotropowym wywołującym uczucie euforii, radości i zadowolenia. Niebywale zwiększa też pewność siebie i daje poczucie zwiększonych możliwości intelektualnych oraz fizycznych. Poza tym dzięki niej można wyzbyć się przykrych myśli, na czym chłopakowi teraz najbardziej zależało. Doskonale zdawał sobie sprawę, co będzie po tak zwanym ,,zjeździe", czyli dołku kokainowym - spadek nastroju, myśli samobójcze, niepokój, które mogły utrzymywać się nawet przez parę dni. Teraz jednak nie obchodziło go co będzie czuł w przyszłości. Ważne, że teraz może na chwilę zapomnieć o wszystkim, co się dzieje.
Założył jeszcze słuchawki i szybkim ruchem przyłożył rękę wciągając wysypany na nią narkotyk.
1079 słów
A cigarette?//cur1os1ty
vote?
CZYTASZ
A cigarette? /punznap
Fanfiction-Jesteś Nick, tak? - Ten nowy. -Nie uciekaj w swój pierwszy dzień, będziesz miał problemy. - rzucił stanowczym tonem, jednocześnie przyspieszając kroku w nadzieji, że zostawi drugiego w tyle. -Nie obchodzi mnie to. - po usłyszeniu tych słów chłopak...