10 "Dlaczego, Nickuś?"

214 24 3
                                    



Obudził się czując się o wiele lepiej niż w nocy. Zapewne przez to, że spał dosyć długo, w końcu dochodziła już godzina trzynasta. W domu Punza miał być około szesnastej, więc miał jeszcze sporo czasu na ogarnięcie się i prysznic. Próbując uniknąć konfrontacji ze swoim ojcem szybko wyszedł z pokoju wchodząc zaraz do łazienki. Zamykając drzwi poczuł od razu wielką ulgę, chociaż tak szczerze to nie miał czego się bać, albowiem starszemu mężczyźnie nie zdarzyło się jeszcze bić chłopaka dwa razy dziennie. Pomimo tego i tak odczuwał strach, że tym razem to się zmieni. Chociaż ,,przyzwyczaił" się już do agresji ojca, to dalej nie mógł znieść bólu, którego szczerze nienawidził.

Przed wejściem pod prysznic jeszcze spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Zwrócił uwagę na wszystkie, widoczne siniaki na jego ciele i te nowe przecięcia, zrobione dzisiaj przez jego ojca. Głośno wzdychając oderwał wzrok od lustra i skierował się do kabiny.

Wychodząc z domu jeszcze raz spojrzał na siebie w lustrze. Nosił czarne dżinsy z dziurami i białą bluzę, za to na palcach znowu miał dwa srebrne sygnety i jeden czarny z małym, białym smokiem. Nie wiedział dlaczego aż tak przejmuje się wyglądem przed spotkaniem z przyjacielem, nigdy zbytnio nie było to dla niego istotne. Zawsze ubierał dresy lub dżinsy i bluzy z długim rękawem, z wiadomo jakiej przyczyny. Dzisiaj za to chciał wyglądać dobrze, nie ważne dlaczego, po prostu chciał wyglądać tak, żeby mu się to podobało. Jeszcze przed ubraniem czarnych conversów poprawił delikatnie swoje włosy uśmiechając się lekko do siebie w lustrze. Wyszedł z domu w miarę dumny ze swojego wyglądu i poszedł w stronę przystanku autobusowego.

***

-Nick! Nareszcie. - wręcz wykrzyczał blondyn i złapał szybko chłopaka za rękę ciągnąc do środka swojego domu. On także nie mógł się doczekać spotkania, miał w planach parę rzeczy, które koniecznie chciał zrobić z przyjacielem. Zanim jednak udało im się dotrzeć do pokoju blondyna, w kuchni zatrzymała ich jego mama, która właśnie wkładała jakieś rzeczy do czarnej torebki.

- Luke, będę wychodzić. Wiesz kiedy wrócę, prawda? - jej głos był miły i uspokajający. Kobieta wydawała się życzliwa i kochająca, i taka też była. Patrząc się sympatycznym wzrokiem na swojego syna i Sapnapa życzyła jeszcze im dobrej zabawy, po czym podniosła małą walizkę i czarną torebkę. Chwilę później usłyszeć można było głośny trzask drzwiami.

-Wyszła, Sap. Mamy wolne! - podekscytował się blondyn lekko podskakując. Sapnap też wyraźnie się ucieszył, bo również skoczył parę razy w górę patrząc na równie rozbawionego blondyna.

-To jak, pijemy? - dodał chłopak. Widząc minę szatyna nic więcej nie mówiąc pobiegł w stronę małej szuflady w kuchni, gdzie trzymał alkohole. Wyciągnął parę butelek tak, żeby był wybór i śmiejąc się razem z Sapnapem wyciągnął szklanki od razu nalewając do nich po trochę whiskey. Oprócz picia zdecydowali się na granie w minecrafta, więc biorąc parę butelek alkoholu z kuchni skierowali się do pokoju blondyna, gdzie był jego komputer.

***

-Kurwa, rzeczywiście ssiesz w minecraft, Punz. - zaśmiał się szatyn oglądając kolejną śmierć blondyna. Oboje nie byli jeszcze najebani, w każdym razie nie aż tak, jak można by było się tego spodziewać. Swoją grę zakończyli kolejną, zabawną śmiercią blondyna, który już totalne wkurzony wyłączył komputer, cicho go przeklinając.

-Dzięki za przypomnienie, Nickuś. - odezwał się sarkastycznie blondyn patrząc na szatyna.

- Dlaczego Nickuś? - popatrzył na blondyna z ledwo widocznym uśmiechem. Wiedział, że to dla żartu, ale dlaczego nie sprowokować by go jeszcze bardziej? Zbliżył się trochę do jego twarzy udając głupiego i patrzył w niebieskie oczy chłopaka.

-Bo jesteś ładny, Nickuś. - uśmiechnął się podstępnie blondyn. Widząc lekko zmieszaną twarz swojego przyjaciela, zbliżył się do niego jeszcze bardziej, w taki sposób, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów i przeleciał całe jego ciało wzrokiem, na końcu przygryzając lekko wargę i zawieszając wzrok na ustach przyjaciela. Po chwili jednak znowu zwrócił uwagę na oczy Sapnapa, nadal z tym samym uśmiechem.

-Tak uważasz, kochanie? - odpowiedział szatyn z rozweselonym wyrazem twarzy. Chciał wygrać zapoczatkowaną przez niego ,,grę" I zawstydzić blondyna, ale ostatecznie nie mógł wytrzymać I wybuchł głośnym śmiechem prosto w twarz przyjaciela. Po chwili także dołączył do niego Punz, dusząc się ze śmiechu I biorąc do ręki butelkę jakiegoś pierwszego z brzegu alkoholu. Wziął szybkiego łyka i odłożył ją z powrotem na stół.

-Kurwa, już jest 21? - uśmiech szatyna powoli zniknął po sprawdzeniu godziny na jego ledwo działającym telefonie. Był on sklejony taśmą w paru miejscach, ekran delikatnie odchodził z lewej strony i wylał się w jednym miejscu. Sam fakt, że ten mały iphone po tylu upadkach dalej działał był dziwny, a co dopiero to, że na przykład przycisk od przyciszania działał nawet lepiej po jednym z poważniejszych wypadków, jest już w ogóle niemożliwe. To nie tak, że chłopaka nie było stać na nowy telefon, po prostu nie chciało mu się go kupić – to był problem. Ale stan jego telefonu nie jest teraz istotny. Ważne było to, że wolał nie wkurzać ojca i wrócić przed dziesiątą, więc musiał się już powoli zbierać. Wszystko by było łatwiejsze gdyby mógł wrócić normalnie samochodem, ale wolał nie prowadzić pod wpływem alkoholu, więc czekał go około 4 kilometrowy spacer.

Już połowa drogi minęła mu całkiem przyjemnie głównie ze względu na to, że było dosyć ciepło i idealnie widać było gwiazdy. Idąc powoli z rękoma w kieszeni przyglądał się malutkim, białym punkcikom na wieczornym niebie. Jego bezsensowne rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Lekko zaskoczony szatyn wyjął urządzenie z kieszeni i przyłożył do ucha, wcześniej odbierając połączenie.

-Już się stęskniłeś? - zaśmiał się szatyn.

-Chciałbyś, Sap. - odezwał się od razu blondyn. Nawet przez telefon po jego głosie można się było domyślić, że jest rozbawiony i szeroko się uśmiecha.

-Mój kuzyn ma jutro osiemnastkę, idziesz ze mną? -

-Raczej nie, wolę trochę odpocząć. – W sumie to szatyn z chęcią by poszedł, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że jutro jest niedziela. To oznacza, że gdyby się tam najebał prawdopodobnie nie mógłby wytrzymać nazajutrz w szkole. Podjęcie te decyzji raczej nie zmieniło jego życia, ale przynajmniej nie będzie go bolała głowa podczas zajęć w poniedziałek.

- Szkoda, to do zobaczenia kochanie! - Sapnap przewrócił oczami i rozłączył się, chowając telefon do kieszeni.



Dawno nie było rozdziału, wiem.


//A cigarette?//cur1os1ty

vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz