4 "Tak piękna"

288 22 11
                                    


Następny dzień zapowiadał się jeszcze gorzej. Nicholas nie chciał iść do szkoły, ale musiał. Nie mógł mieć więcej nieobecności bo nauczyciele zaczęli by się martwić i zadzwoniliby do jego ojca, co z pewnością nie skończyło by się dobrze.

Wstając z łóżka momentalnie poczuł wielki ból. Przypomniał sobie co zrobił wczoraj, patrząc na zakrwawione bandaże na jego nadgarstkach. Dzisiaj, chociaż był niesamowicie zmęczony, miał więcej siły, więc od razu po wstaniu z łóżka skierował się do łazienki wziąć prysznic.

Lubił to uczucie. Gorąca woda spływająca w szybkim tempie po jego ciele, sprawiając przypływ takiej jakby ulgi. Sprawiało to wrażenie jakby woda oddzielała go od świata, jego problemów. Pod prysznicem mógłby siedzieć godzinami, gdyby nie fakt, że za wodę się płaci i że za niedługo musi być w szkole.

Wyszedł.

Wszystkie jego problemy wróciły, gwałtownie uderzając jego myśli.

***

-Kurwa, stary szkoda, że cię nie było wczoraj. Wiesz co się odjebało? Jay dostał wpierdol stulecia, błagał tego nowego żeby go zostawił. - wyciągając książki z szafki Nick przysłuchiwał się rozmowie dwóch chłopaków. Nie chciał ich słuchać, ale mówili tak głośno, że tylko ktoś z jakimś poważnym problemem słuchu mógłby ich nie usłyszeć.

-Nie pierdol – Sapnap myślał teraz tylko o fakcie, że wszyscy od rana bez przerwy się w niego wpatrują i coś szepczą. Nie miał wątpliwości, mówili o jego bliznach, w końcu to zapewne jest teraz tematem nr.1 w ich liceum.

- Mam kurwa filmik chcesz zobaczyć?- Nicholas już miał odchodzić, kiedy usłyszał z telefonu jedno, proste zdanie.

,,Masz się kurwa nie zbliżać do Nicka, zrozumiałeś?"

Co jest? Sapnap momentalnie wszedł na twittera. Od wczoraj nie chciał sprawdzać go w ogóle, bo chociaż widywał swoje rany na co dzień to nie chciał zobaczyć ich na zdjęciu. Ale teraz czuł, że cokolwiek oni oglądali, jest o nim i na pewno znajduje się na twitterze.

Nie mógł uwierzyć w to co właśnie zobaczył. Nie dość, że zdjęcie jego nadgarstków zniknęło to jeszcze to nagranie. Trwało jakieś 5 minut- był to urywek z wczorajszego wydarzenia, którego nie był świadkiem przez wczesne opuszczenie szkoły. Punz, chłopak którego ten dzień temu oskarżył o zdradzenie jego tajemnicy rzucił się dla niego na Jay'a i go pobił. Niewyobrażalne i niemożliwe. Dlaczego ktokolwiek chciałby tyle zaryzykować dla kogoś takiego jak on? Nie rozumiał tego, starał sobie to jakoś wyjaśnić, starał się przemyśleć zachowanie chłopaka zanim się z nim skonfrontuje. Oczywiście w jego głowie nie zabrakło też tych czarnych myśli, które mówiły, że Punz robi to aby w jakiś sposób go potem zranić. Zdecydowanie jednak przeważały te dobre, że może naprawdę chłopak chce się z nim zakolegować?

Sapnapowi momentalnie zrobiło się głupio. Zdał sobie sprawę, że wydarł się wczoraj na Luke'a bez powodu i nie wiedział co robić. Bo co? Podejdzie i powie ,,Ej sory stary, nie wiedziałem że to nie ty. To jak? Jesteśmy przyjaciółmi?" To przecież bez sensu. Punz teoretycznie obronił Sapnapa ale po tym co chłopak mu powiedział to zapewne go nienawidzi i nie chce go widzieć. Chciał mu wszystko wyjaśnić ale po prostu się wstydził. To było całkiem normalne w jego wieku, w końcu który licealista z chęcią przyznałby się do błędu?

Kiedy zastanawiał się nad chociaż jednym sposobem rozpoczęcia rozmowy jego problem rozwiązał się sam, kiedy poczuł na swoim ramieniu dłoń blondyna.

-Papierosa? - zapytał biorąc Sapnapa za rękę i powoli ciągnąc ku wyjściu ze szkoły. Był ubrany w czarną bluzę i również czarne, luźne dżinsy. W dodatku na palcach miał cztery srebrno- czarne pierścionki. Wyglądał po prostu dobrze- jak zwykle. Jednak Sapnap nie zwracał tak bardzo uwagi na jego ubrania, tylko na kolczyki. Zmienił je. Teraz nosił srebrne, małe trójkąty, które wyglądały naprawdę atrakcyjnie.

Wyszli ze szkoły, już totalnie nie przejmując się lekcjami i skierowali się w stronę parku. Nie był on daleko od szkoły, nawet był stosunkowo blisko.

Park był ogromny, wokół betonowych ścieżek równolegle postawione były drewniane ławki z metalowymi nogami i wysokie lampy, które skutecznie oświetlały ścieżki wieczorami. Poza tym tam, gdzie była taka możliwość posadzone były różnego rodzaju drzewa i krzaki. Zresztą, park wyglądał jak każdy inny, ale dla Sapnapa miał szczególne znaczenie. Przychodził tu za każdym razem, kiedy tego potrzebował. Kiedy jego ojciec był strasznie wkurzony lubił odwlekać wpierdol przesiadując tu. Siedział tu też po wpierdolu z licznymi ranami lub po prostu, żeby się wyciszyć i pomyśleć. Kochał tu palić. Miał wtedy wrażenie jakby był tu sam, a miejsce to zostało stworzone specjalnie dla niego. Park najlepiej jednak wyglądał wieczorem i w nocy, tak właśnie, wtedy siedziało się tutaj najlepiej. Lekki chłód związany z brakiem słońca lekko łaskotał twarz szatyna kiedy ten przychodził tu w środku nocy żeby pooglądać gwiazdy. Leżenie na zimnej trawie, z dala od światła z lamp naprawdę odprężało, a w dodatku z tego punktu widzenia doskonale widać było to, co Sapnap kochał w życiu najbardziej- czyli małe, białe punkciki na niebie, które pokazywały mu, że jednak w tym jego okropnym życiu może znaleźć się coś pięknego.

Ale teraz nie był ani wieczór, ani noc. Był dzień, a w dodatku Nick nie był tu sam. Był z nim Punz, chłopak z którego tak bardzo chciał teraz przeprosić, ale najzwyczajniej nie miał odwagi.

-Kurwa, nie wziąłem zapalniczki. - jego przemyślenia przerwał mu Luke, który w tym momencie z wkurzonym wyrazem twarzy przeklinał swoje kieszenie próbując znaleźć w nich mały przedmiot, którym chciał odpalić papierosa. Sapnap starał się to ukryć, lecz wyraźnie było po nim widać jak bardzo rozśmieszyło go zachowanie chłopaka, aż w końcu nie wytrzymał. Niespodziewanie wybuchł śmiechem przy okazji wyciągając zapalniczkę ze swojej kieszeni i przystawiając ją blisko do twarzy blondyna z zamiarem odpalenia jego papierosa.

Słysząc śmiech szatyna Luke automatycznie również się zaśmiał wypuszczając dym z jego ust. Odwrócił się żeby jeszcze raz spojrzeć na Nicholasa. Zwrócił uwagę na to, w jaki sposób chłopak delikatnie trzyma papierosa w ustach, lekko zaciska wargi zaciągając się, a potem wyciąga go aby wypuścić dym lekko się przy tym uśmiechając. Niby normalna rzecz, a wydawała się tak niezwykła.

Tak piękna.

-Luke. - lekko niezręczną ciszę przerwał Sapnap. Nie będę niczego ukrywać, był naprawdę zestresowany całą sytuacją. Myślał o tym jak bardzo zjebał sytuację i starał się dobrać odpowiednie słowa żeby przeprosić chłopaka. To jednak niezbyt dobrze mu wychodziło, gdyż nie dał rady wydusić z siebie żadnego słowa odpowiedniego to tak pojebanej sytuacji.

-Przepraszam, kurwa. - to jedyne co w tamtej sytuacji dał rady powiedzieć. Nie chciał się rozpłakać przy nowo poznanym chłopaku więc nie pozwolił sobie na monolog opowiadający o tym jak bardzo nie chciał go wtedy tak mocno i bezpodstawnie opierdolić. Jak targały nim emocje i nie mógł wyobrazić sobie innego przebiegu zdarzeń, niż jakby Punz miałby powiedzieć o wszystkim Jay'owi. To naprawdę wydawało się wtedy najbardziej prawdopodobną wersją zdarzeń, więc chłopak nie miał innego wyjścia jak w to uwierzyć.

-Nie powinienem tak robić, nie mając dowodu. Tak strasznie mi przykro. -przerwał swoją wypowiedź i postanowił nie mówić nic dalej czując jak łzy powoli napływały mu do oczu. Nie rozpłakał się, co go w pewnym sensie ucieszyło. Na szczęście przerwał to zdanie, bo gdyby kontynuował zapewne w tym momencie by ryczał, a Punz uznał by go za idiotę.

-Nie szkodzi Nick, naprawdę. Chcesz się trochę przejść? - odpowiedział wstając z ławki i łapiąc chłopaka za rękę. Zrobił to już któryś raz a poznali się ledwo parę dni temu. Żadnemu to jednak nie przeszkadzało, a nawet przeciwnie- Sapnap lubił to uczucie, gdyż Punz miał zawsze dziwnie ciepłe ręce.

Szli mijając drzewa i drewniane ławki. Co było niesamowite, tematy im się nie kończyły. Chcieli się lepiej poznać, bo naprawdę się polubili. Rozmawiali naprawdę o wszystkim, nawet Punz opowiedział Nickowi o tym jak nauczył się tak zajebiście bić. Dla Sapnapa było to całkiem dziwne, gdyż dawno nie czuł się tak dobrze zwyczajnie rozmawiając.

Po paru godzinach Sapnap, nadzwyczaj szczęśliwy, wrócił do domu.


1275 słów

 Już drugi rozdział w tym dniu, to aż dziwne że mi się chce.


A cigarette?//cur1os1ty

vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz