Epilog

171 28 15
                                    



Blondyn powoli otworzył oczy, a potem przetarł je niedokładnie dłonią. Spojrzał na święcący niewyraźnym, pomarańczowym światłem zegar, na którym wyświetlała się godzina trzecia czternaście i głośno westchnął. Wcale nie chciał się budzić. Sen, który miał chwilę temu chociaż w połowie wyleciał już mu z głowy, to nadal bardzo go zainteresował. Śnił o życiu w jakimś modernistycznym, a może nawet w utopijnym świecie u boku swojej ulubionej osoby- niezbyt wysokiego szatyna, który jakimś sposobem skradł jego serce i opanował wszystkie myśli. Chłopak przewrócił się leniwie na drugą stronę i sięgnął po leżący obok jego łóżka telefon. Nie spodziewał się niczego nadzwyczajnego, ale jedna z paru wiadomości, które otrzymał tej nocy sprawiła, że jak porażony poderwał się z łóżka wytrzeszczając oczy tak mocno, że jego minę można by było opisać jako przesadne wyolbrzymienie emocji szoku i zmartwienia.

"Siema, Luke. Pewnie teraz śpisz, sory, że pisze do ciebie tak późno w nocy. Chcę cię tylko przeprosić, za wszystko. Przepraszam, że tak długo trzymałem moją sytuację w sekrecie, i że cały czas cię martwię. Tak naprawdę nigdy nie chciałem żebyś czuł się zobowiązany do pomocy, bo wiem, że i tak nie mógłbyś nic zrobić. To nie tak, że cię nie doceniam, ale nikt nie był i nie będzie w stanie mi pomóc, dlatego nie chciałem ci o tym wspominać. Luke, nigdy nie mówiłem tego nikomu, bo jestem przekonany, że to zbyt poważne słowa, ale nie mam teraz nic do stracenia. Kocham cię, naprawdę. To brzmi trochę idiotycznie, ale nic na to nie poradzę. Jesteś osobą do której poczułem coś, czego nie doświadczyłem nigdy wcześniej i nareszcie miałem wrażenie, że jestem kochany. Tak bardzo ci za to dziękuję i przepraszam, że odwdzięczam się w taki sposób. Przepraszam też za złamanie obietnicy, nie mogę jednak nigdzie z tobą uciec. Uwierz mi, oddałbym teraz wszystko żeby jeszcze raz obejrzeć razem gwiazdy, ale nie mogę. Luke, jestem strasznie naćpany, ale nie czuję się dobrze. Mam wrażenie jakby mój stan pogarszał się z każdą, pierdoloną sekundą. Nie mogę tego znieść. Jestem zamknięty w pokoju, ale widzę gwiazdy. Widzę w chuj gwiazd, które powoli zaczynają spadać z sufitu. Luke, pamiętasz tą rozmowę w lesie? Tą o ciszy i hałasie. Myślę, że wreszcie udało mi się to zrozumieć. Przepraszam."

Żeby dostać się do domu szatyna chłopak nie potrzebował wiele czasu. Przed jego pokojem znalazł się zaledwie po dwudziestu minutach od przeczytania wiadomości. Bez zastanowienia wpadł do pomieszczenia przez otwarte na oścież okno i nerwowo się rozejrzał.

W pokoju panowała grobowa cisza. Żadnych szmerów, szelestów. I chociaż okno było otwarte na oścież, natura zdawała się nie wydawać żadnego dźwięku, zupełnie jakby została chwilowo zatrzymana. Blondyn stanął jak wryty wpatrując się w drugiego chłopaka siedzącego na podłodze. Był oparty o łóżko, z głową ułożoną na miękkim materacu. Nie ruszał się, ani trochę. Mogłoby się wydawać, że szatyn śpi gdyby jego klatka piersiowa chociaż nieznacznie się unosiła. Tak jednak nie było- chłopak leżał zupełnie nieruchomo w tej pozycji nie dając żadnych oznak życia. Po tym, jak blondynowi udało się odzyskać kontrolę nad jego własnym ciałem i wreszcie mógł ruszyć się z miejsca, niemal natychmiast znalazł się tuż obok przyjaciela. Zachowując silną nadzieję przyłożył palce do jego szyi sprawdzając tętno.

Właśnie wtedy cisza przeobraziła się w hałas,

i właśnie wtedy wszystko zrozumiał.

-Nick? -jego głos się złamał, a do oczu momentalnie napłynęły łzy. Chwycił drugiego za ramiona i rozpaczliwie nim potrząsnął, przez co głowa chłopaka opadła do przodu.

-Kurwa, Nicholas! - wykrzyczał chwytając dłońmi policzki szatyna. Jego twarz wydawała się tak spokojna, że emocje blondyna chwilowo opadły. Przez dłuższy czas bez słowa wpatrywał się w zamknięte oczy drugiego, po czym wziął głęboki wdech i ścisnął powieki, znowu zaczynając gorzko płakać. Przymrużył oczy próbując się uspokoić, a kiedy znowu je otworzył, zbliżył się do twarzy przyjaciela i pocałował go tak delikatnie, jakby bał się, że w jakiś sposób może mu to zaszkodzić.

-Ja też już rozumiem. - Usiadł zaraz obok zimnego już ciała opierając się o łóżko, po czym zamknął oczy i chwycił się mocno za głowę powoli nie mogąc już znieść własnych myśli. Po głowie krążyło mu teraz wiele spraw związanych z szatynem- ich pierwsze poznanie, przyjaźń i w końcu miłość brutalnie przerwana przez śmierć. Nie były to jednak zwykłe myśli, które u blondyna zawsze były uporządkowane i zorganizowane. To było całkowicie coś innego. Coś, czego chłopak nie mógł w żadnym stopniu opanować.

Łzy w szybkim tempie spływają po policzku, twarz wygina się w każdy możliwy sposób. Począwszy od uśmiechu, podczas którego kąciki ust mocno unoszą się w górę powoli sprawiając ból i powodując zmęczenie, kończąc na stanie, w którym usta agresywnie wyginają się w zupełnie przeciwnym kierunku. Łzy leją się prosto po szyi wywołując nieprzyjemne uczucie ogarniające całe ciało. A dodatkowo ta uparta niemożność wzięcia głębokiego oddechu i wydawanie rozpaczliwych, przypadkowych odgłosów, których wyciszenie jest niemal niemożliwe. Wciąganie powietrza w tak paniczny sposób, jakby ktoś siłą wydzierał je z gardła. Wszystko to spowodowane przez coś, co zwykle definiowane jest jako zbyt głośny, uciążliwy lub szkodliwy dla człowieka dźwięk.

Hałas.

Każda, pojedyncza myśl pomimo faktu, że nigdy nie zostanie wypowiedziana na głos, wydaje dźwięk tak głośny, że zaledwie chwila jego trwania potrafi doprowadzić do szaleństwa. A przecież tych przeklętych głosów jest o wiele więcej i żaden z nich nie ma zamiaru choćby na chwilę zrezygnować z dręczenia swojej ofiary. Żaden z nich pod żadnym pozorem nie chce opuścić głowy grając swoją własną, ogłuszającą melodię. Męczące słowa, zdania, niewyraźne urywki wydarzeń z przeszłości, a w końcu próba wyobrażenia sobie szarej, splamionej traumatycznymi wspomnieniami przyszłości. Wszystko to wchodzi w skład rozwrzeszczanej mieszaniny, którą słychać jednak tylko i wyłącznie w środku, gdyż na zewnątrz zakłócana jedynie stłumionym płaczem cisza jak była, tak i jest, nieprzerwanie od jakiegoś czasu.





A cigarette?//cur1os1ty


To już koniec. Straszne, prawda? 

Mam zamiar poprawić pierwsze dziesięć rozdziałów, żeby wcześniejsze wydarzenia były napisane w taki sposób, jaki by mnie chociaż częściowo usatysfakcjonował. Historia pozostanie jednak taka sama, dlatego jeżeli kończysz czytać teraz, nie musisz wracać potem do poprawionego początku, chyba, że chcesz. Ta decyzja nie należy do mnie.

Dziękuję za przeczytanie. 

cur1os1ty


vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz