19" Zamknięty w swoim pokoju"

162 27 6
                                    



Kiedy szatyn wrócił do domu dochodziła już północ. Nie przejmował się już czy ojciec ukarze go za późny powrót do domu. Chciał spędzić z blondynem tak wiele czasu, jak tylko mógł, więc to, co starszy był w stanie mu zrobić, nie było teraz dla niego istotne. Wszedł do domu, a mężczyznę zastał ułożonego wygodnie na twardej kanapie z puszką piwa w ręku. Kiedy ten go zauważył wzdrygnął się i zmienił pozycję z tej leżącej na siedzącą, upuszczając przypadkowo w połowie pełną puszkę, której zawartość szybko wylała się na niewielki dywan.

-Co tak późno? - zapytał oschle, po czym przeciągnął się i kontynuował.

-Zresztą, wypierdalaj. Nie chcę cię tu teraz widzieć. Ale nie myśl, że zapomniałem, bo ja, kurwa, doskonale wszystko pamiętam i jutro rano nie dość, że dostaniesz wpierdol za ten powrót, to jeszcze ładnie podasz mi swoją odpowiedź. -zakończył i lekko się uśmiechnął, wyraźnie zadowolony ze swoich słów. Po tym odwrócił się i z powrotem położył się na kanapie zmieniając leniwie kanały w telewizji.

Mijały kolejne minuty, a może nawet godziny. Szatyn w ciszy leżał na łóżku i beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w sufit. Już jakiś czas temu odgłosy telewizora z salonu ucichły, a po nich została tylko cisza. Cisza, której szatyn nigdy nie mógł poczuć w pełni. Cisza, której tak bardzo pragnął, i cisza, której zdolny był doświadczyć zaledwie kilka razy w towarzystwie blondyna. Wstał powoli z łóżka i podszedł ociężałym krokiem do swojego biurka, na końcu podpierając się na nim rękoma. Wziął głęboki wdech i sięgnął do szafki, z której dna wyciągnął dość pokaźną ilość kokainy. Obracając palcami wypełnione białym proszkiem woreczki, mimowolnie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie chciał się nad tym zastanawiać, więc szybko wysypał część ich zawartości na stół. Nie minęło dużo czasu, a chłopak nie czuł już zmęczenia właśnie wciągając drugą kreskę narkotyku.

Siedział zadowolony na oknie już nawet nie pamiętając ile dotychczas wciągnął. Do uszu energicznie wcisnął słuchawki i włączył na szybko składankę złożoną z jego ulubionych utworów. Kiedy pierwsze dźwięki dobrze znanych mu melodii zaczęły grać mu w uszach, odchylił mocno głowę i oparł się o framugę okna, szeroko się uśmiechając.

Czas mijał, a jego samopoczucie pogarszało się z każdą sekundą. To, ile przyjął kokainy nie miało już żadnego znaczenia, bo chociaż narkotyk miał przynieść mu ulgę i radość, po jakimś czasie zdawał się tylko dodawać mu nieprzyjemnych rozważań. W jego umyśle ciągle przewijały się niby proste słowa dotyczące upragnionej ciszy, a problem hałasu zdawał się mu nie do rozwiązania. Coraz bardziej męczyła go jego własna głowa, a ból, który odczuwał był tak przejmujący, że do jego oczu powoli cisnęły się łzy. Mógłby przysiąc, że to był pierwszy raz kiedy dane było mu doświadczyć tak mocnego fizycznego bólu, a przecież to na nim tak często wyżywał się jego psychopatyczny ojciec.

W tym momencie pomyślał o blondynie. Nigdy nie chciał go skrzywdzić, ale robił i robi to cały czas. I czyniłby to dalej, gdyby przystał na jego propozycję ucieczki. Teraz, kiedy chłopak wie o jego ojcu, skazany jest nie tylko na cierpienie, zamartwianie się i bezskuteczne próby pomocy. Przede wszystkim na męczące uczucie bezsilności, które brutalnie zżerałoby go od środka o każdej porze i każdego dnia. Dlatego dla szatyna jedynym rozwiązaniem jest zgoda na propozycję ojca i wymazanie blondyna z jego życia. Tylko tak może go uchronić przed wszystkim, czego chłopak mógłby doświadczyć u jego boku. Jednak tutaj pojawia się pewien problem- Nicholas nie może tak po prostu zapomnieć o tych wszystkich uczuciach, których doświadczył w obecności drugiego. Po dłuższej chwili powoli zaczął wracać do rzeczywistości, a zamiast poważnych myśli w jego głowie zrodził się lekki strach i przekonanie, że jego stan się pogarsza. Wciągnął więc kolejną porcję białego proszku i odchylił głowę.

Na ramionach poczuł coś dziwnego, dokładnie jakby pod jego bluzą rozpadło się właśnie ogromne gniazdo pająków. Wydał z siebie niekontrolowany, krótki krzyk i szybkim ruchem zerwał z siebie bluzę rzucając nią agresywnie w róg pokoju. Poczuł wielki niepokój, obejrzał się parę razy po pustym pokoju i zaczął nerwowo zdrapywać ze swojego ciała niechciane stworzenia. Na jego skórze nie było jednak niczego, a powstałe rany zaczęły krwawić. Bał się, sam nawet nie wiedział dlaczego. Ten strach, a nawet więcej- przerażenie, chociaż nie miały żadnego racjonalnego podłoża, męczyły go tak bardzo, że chwilę potem zapomniał o bólu i mocno ściskał swoje własne ramiona, nadal próbując zedrzeć z siebie chodzące istoty. Oddech brał tak panicznie i szybko jakby martwił się, że za niedługo w pokoju zabraknie powietrza. Nie płakał już, miał wrażenie, że nie ma na to czasu. Spojrzał w górę, wprost na oświetlony jedynie bladym światłem księżyca sufit. Wtedy wszystko ustało, a on zobaczył tak wiele gwiazd, że nie mógł w to uwierzyć. W życiu dużo razy widywał urozmaicone nocne niebo, chociażby na ostatnim spotkaniu z jego przyjacielem. Jednak to, którego piękna w żaden sposób nie mógł opisać słowami zobaczył zamknięty w swoim pokoju.

Patrząc w górę, wyciągnął z kieszeni od spodni swój telefon i wolno wystukał długą wiadomość. Po tym wszystko zaczęło powoli wracać. Strach, ból i reszta nieprzyjemnych uczuć, które towarzyszyły mu przedtem. Teraz jednak zdawały się powoli nasilać. Szatyn zaczął niespokojnie chodzić po pokoju, trzymając się drżącymi rękoma za głowę. Podszedł do biurka, bez namysłu wciągnął jeszcze więcej kokainy, po czym machnął bezsilnie jedną ręką strącając przy tym parę książek, które chwilę wcześniej leżały ułożone wzdłuż krawędzi biurka. Chociaż sam czasami sobie go sobie zadawał, to nigdy nie lubił bólu. Nawet więcej, on go wręcz nienawidził. To prawda, może i ten fizyczny raz na jakiś czas odciągał jego uwagę od tego drugiego- psychicznego, ale skoro nie mógł zapomnieć ani o tym, ani o tamtym, to gorszego scenariusza chyba nie mógł sobie wyobrazić. Mocno zirytowany i ze łzami w oczach machnął znowu rękami kompletnie psując cały porządek, który miał przed sobą. Monitor jego komputera runął na ziemię prawdopodobnie roztrzaskując się o wyłożoną panelami, jasną podłogę, a pozostałości narkotyku rozsypały się na różne strony. Szatyn wydał z siebie stłumiony krzyk, po czym odwrócił się nagle i spojrzał za siebie. Zareagował tak, jakby zaraz za nim coś niespodziewanie wybuchło lub chociaż wydało jakiś przerażający dźwięk. Nic takiego się jednak nie stało, a w pokoju oprócz niego nie znajdował się nikt inny. Przez myśl przeszło mu, że to wszystko sen lub jakieś halucynacje przez nadmiar narkotyków, ale szybko po tym jego umysł odpłynął w całkowicie inną stronę.

Cofnął się parę kroków do tyłu, po czym uderzył się używając całej, pozostałej mu siły celując prosto w klatkę piersiową, gdzie bez przerwy czuł niezidentyfikowany dotyk. Opadł bezsilnie na podłogę zaraz przed jego łóżkiem i chwycił się mocno za bolące go ramiona wbijając w nie palce. Wcześniejsze rany już jakiś czas temu przestały krwawić, a zaschnięta już ciemnoczerwona ciecz była doskonale widoczna na rękach i plecach chłopaka. Starając się zignorować wszystko inne, zamknął oczy i próbował uspokoić oddech, przecierając delikatnie twarz dłońmi. Minuty mijały tak powoli, że każda zdawała się trwać przynajmniej godzinę, a on coraz bardziej czuł znużenie i senność.

Nie mając siły żeby odpowiednio się podnieść, chwycił się materaca swojego łóżka i spróbował się podciągnąć. Przez brak siły i fakt, że ręce drżały mu tak mocno, że ledwo mógł kontrolować ich ruchy zsunął się jednak z powrotem na podłogę prostując nogi. Po chwilowym odpoczynku podjął jeszcze jedną próbę, która również zakończyła się niepowodzeniem. W związku z tym odpuścił i odchylił głowę, kładąc ją na rogu miękkiego materaca. Zamknął oczy wyobrażając sobie swojego przyjaciela siedzącego zaraz obok, a kąciki ust samoistnie mu się podniosły formując najdelikatniejszy, szczery uśmiech.   


Zastanawiam się kiedy wrzucić następną część, którą wczorajszego wieczoru udało mi się wreszcie skończyć. 


A cigarette?//cur1os1ty//


vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz