14 "Masz trzy dni."

222 25 21
                                    








Przekraczając próg, blondyn odwrócił się jeszcze raz i szybko spojrzał w kierunku drugiego chłopaka, którego przed chwilą z trudem ułożył na miękkim łóżku. Jego wzrok nie zastał go jednak w tej samej pozycji, a zamiast tego, jak uparcie próbował podnieść się z łóżka ledwo trzymając się na nogach.

-Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany, po czym szybkim krokiem podszedł do szatyna w ostatnim momencie ratując go przed przewróceniem.

-Zostaniesz? - ledwo słyszalnie odezwał się chłopak ściskając mocno biały materiał bluzy blondyna. W odpowiedzi otrzymał tylko ciche westchnienie, a potem został odprowadzony z powrotem do jego białej pościeli.

-Muszę wracać, Nick. – odparł patrząc się prosto w duże, brązowe oczy szatyna. Chciał zostać, ale miał przeczucie, że nie powinien lub po prostu nie wypada zważając na to, że w domu nie mieszkał tylko Nicholas, ale również jego ojciec.

-Proszę. – słaby głos chłopaka zdecydowanie go przekonał i po chwili Luke siedział już przy ścianie na miękkiej pościeli bawiąc się przyjemnymi w dotyku włosami swojego przyjaciela, który w tym momencie prawie zasypiał leżąc na jego kolanach. W głowie blondyna plątało się wiele myśli, ale on w przeciwieństwie do śpiącego już chłopaka umiał je poukładać i skupić się na jednej. Dlatego też w tym momencie nie zastanawiał się nad niczym ważnym, po prostu zachwycał się roztrzepanymi włosami przyjaciela, delikatnie przekładając pojedyncze, lekko skręcone i nie poukładane kosmyki brązowych włosów z jednej na drugą stronę. Były ułożone w tak niedbały i przypadkowy sposób, a wciąż dla blondyna były tak piękne i przyjemne w dotyku, że mógłby bawić się nimi codziennie, a dalej nie chciałby oderwać od nich swojej ręki. Na samą myśl o głaskaniu Nicka przez całe życie cicho się zaśmiał i sprawdził godzinę – 2:28. Był trochę zmęczony, więc oparł się w bardziej wygodny sposób o ścianę i delikatnie zamknął oczy. Nie położył się, spał na siedząco tylko dlatego, że nie chciał pozwolić sobie na przypadkowe obudzenie przyjaciela podczas ściągania jego głowy ze swoich kolan.


Rano, Nicholas obudził się słysząc charakterystyczny dźwięk, jaki wydawało jego skrzypiące okno podczas otwierania. Oglądaniu, jak jego przyjaciel cicho próbuje wyjść z domu towarzyszył uporczywy ból głowy, przeszywający również jego oczy i uszy. Chyba nie powinien wczoraj nadużywać alkoholu, ale miał powód, więc nie będzie zaprzątał sobie głowy myślami o jego wczorajszych błędach. Kiedy blondyn zniknął w lekko zepsutym oknie, szatyn stoczył się ciężko z łóżka i spojrzał ku drzwiom. Oczywiście, że pamiętał co wczoraj robił, pamiętał dokładnie każdą sekundę, chociaż o widoku zirytowanego ojca wolałby zapomnieć. Ale w końcu nie może udawać że śpi przez wieczność, kiedyś musi otworzyć drzwi, wyjść za próg, przyjąć cały ból i jakoś się potem opatrzyć. Ściskając mocno klamkę, wziął głęboki wdech i skutecznie spróbował się uspokoić, zamykając na chwilę oczy.

-Nicholas, kurwa! - słysząc głośny i wyraźnie wkurzony ton głosu mężczyzny, szatyn wolno podszedł do brudnej kanapy i spojrzał beznamiętnym wzrokiem na starszego, który bez słowa wstał i zacisnął pięści. Szatyn powstrzymał się od śmiechu i lekko uśmiechnął widząc jego czerwoną twarz. Wyglądała zabawnie, zaciśnięte zęby, mocno zmarszczone, gęste brwi i kilka układających się równolegle na czole zmarszczek, wszystko to przypominało to bajkowe, przesadzone przedstawienie złości. Chwilę potem jednak delikatny uśmiech chłopaka zniknął, kiedy poczuł na swojej twarzy okropny, przenikliwy ból. Dostał z wielką siłą w nos, z którego od razu poleciała krew wlewając się wolno do ust chłopaka. Zanim zdążył wytrzeć twarz rękawem od bluzy, na jego brzuchu wylądowała stopa mężczyzny, który na nieszczęście chłopaka miał założone buty. Może zrobił to specjalnie, żeby zadać szatynowi więcej bólu, a może dlatego, że był gdzieś z samego rana i widocznie zapomniał ich ściągnąć. Ale to nie było teraz istotne. Ważne było to, że szatyn szybko opadł na ziemię, ale nie został tam długo. Został bowiem podciągnięty za kaptur od swojej bluzy i rzucony o ścianę. Przez kopniaka nie mógł utrzymać się na nogach i zsunął się powoli po białej, twardej powierzchni, z trudem łapiąc oddech,

-Po pierwsze, jeszcze raz wrócisz w takim stanie do domu to tego kurwa bardzo pożałujesz. A po drugie, ten pierdolony chłopak ma trzymać się od ciebie z daleka. Widziałem wczoraj jak się do ciebie kleił jak najebany spałeś. - mężczyzna złapał swojego syna za ciemny materiał jego bluzy i spojrzał mu w oczy. Po chwili uderzył go jeszcze raz w okolicach brzucha i wziął szybko wdech. Dzisiejszej nocy poszedł do pokoju szatyna sprawdzić czy czasami nie wyskoczył pijany przez okno, a zastał blondyna delikatnie głaszczącego jego syna po głowie. Od razu miał ochotę zakończyć całą tą okropną scenkę, ale postanowił to zakończyć nie mieszając drugiego chłopaka w awanturę.

-Masz przestać się z nim kontaktować, albo nie tylko ty będziesz miał przejebane. Masz wybór i możesz się nad tym zastanowić, ale odpowiedź jest chyba oczywista, Nicholas. Masz trzy dni. - skończył swoją wypowiedź i puścił bluzę chłopaka, pozwalając mu na wolne osunięcie się z powrotem na podłogę.

Nick ciężko oddychając spojrzał ze zmarszczonymi brwiami na swojego ojca. Nie mógł tego ukryć, słowa mężczyzny ogromnie go zdenerwowały. Jak niby miał się tak nagle przestać kontaktować z chłopakiem, który na ten czas jedyną osobą, która wprowadza w jego życiu radość? Szatyn nie chciał znowu zostać kompletnie sam, starszy mężczyzna wyraził się jednak jasno, chłopak nie mógł się więc z nim kłócić.

-Możesz kurwa zostawić Luke'a w spokoju?! - jednak nie wytrzymał. Wiedział dobrze, że kłótnia z ojcem niczym nie poskutkuje, a nawet może pogorszyć jego sytuację, ale miał to gdzieś.

-Co ty sobie wyobrażasz mówiąc do mnie w ten sposób?! - planował jeszcze ,,przypomnieć" szatynowi o jego ocenach z angielskiego, ale zupełnie o tym zapomniał słysząc stanowczy ton głosu jego syna. Wrogo spoglądając na podnoszącego się ziemi chłopaka, zacisnął mocno pięści i kiedy szatyn stał już naprzeciwko niego, szybko powalił go z powrotem na ziemię. Nie minęła nawet chwila, a kopnął go jeszcze mocno w brzuch i spojrzał na swoje dzieło, nie mając jednak zamiaru kończyć tak szybko.

-Zostaw mnie do cholery! - szatyn znowu wstał, ale tym razem nie skończył na wrogim spojrzeniu w stronę swojego ojca. Biorąc głęboki wdech, odepchnął starszego, który stracił równowagę i cofnął się parę kroków do tyłu. Po tym, jak jego syn po raz pierwszy spróbował go ,,zaatakować" wpadł w szał. To prawda, chłopak czasami go wyzywał, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się żeby próbował mu cokolwiek zrobić, nawet jeżeli było by to słabe popchnięcie. Mężczyzna bez zastanowienia podszedł do niego i uderzył go kolejny, i kolejny raz. Chłopak znowu upadł i chociaż czuł, że nie ma wystarczająco siły aby wstać i tak postanowił spróbować, ten ostatni raz. Nie mógł przecież tak po prostu opanować swojej złości i poddać się, nie dzisiaj. Z wielkim trudem podniósł się więc z podłogi i z całej, pozostałej mu siły zamachnął się ręką, trafiając dosyć mocno starszego pięścią w twarz. To było coś, czego mężczyzna nigdy by się nie spodziewał, i czego nigdy nie zapomni. Szatyn przesadził, a on dawno nie czuł aż tak wielkiej złości.

***

Krew spokojnie skapywała z warg chłopaka, brudząc coraz bardziej drewniane panele. W tym samym miejscu pod białą ścianą leżał już wystarczająco czasu, żeby zrobiła się pod nim niewielka, czerwona kałuża, w którą bezustannie się wpatrywał, rozmazując ją delikatnie palcem. Jego ojciec już dawno wyszedł z domu, a szatyn od tamtego czasu co jakiś czas próbuje zebrać siły do tak trywialnej czynności jak wstanie z podłogi.





A cigarette?//cur1os1ty


vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz