6 "Nicholas, chodź tu."

251 21 11
                                    


Rano Sapnap obudził się przez dźwięk swojego niesamowicie denerwującego budzika. Wybrał go kiedyś starając się znaleźć jak najmniej wkurzającą melodię, co mu się najwyraźniej nie udało, gdyż codziennie rano miał ochotę się zabić słuchając tych męczących dzwoneczków, które wręcz agresywnie próbowały wyciągnąć go z łóżka. Z wczorajszej imprezy nie pamiętał nic, nawet jak się tu dostał co go trochę martwiło. W końcu nigdy nikomu nie mówił gdzie mieszka, bo nie chciał żeby ktokolwiek poznał jego ojca. Była też duża szansa na to, że po prostu powiedział komuś po pijaku. Ostatecznie postanowił, że musi mniej myśleć, bo na pewno powiedział Punzowi, a niepotrzebnie się tym wszystkim martwi i to jeszcze z samego rana.

Zmęczony wyszedł ze swojego pokoju kierując się w stronę łazienki, która w jego niewielkim domu była zaraz obok jego pokoju. Wchodząc do tego pomieszczenia już zjebany humor chłopaka pogorszył się jeszcze bardziej kiedy na podłodze zobaczył parę rzeczy takich jak ubrania i torba jego ojca. To mogło oznaczać tylko jedno- wrócił do domu. Tylko kiedy? Jeśli to było dzisiaj, to teoretycznie wszystko jest w miarę dobrze i w spokoju będzie mógł wyjść do szkoły. Ale jest jeszcze druga opcja- wrócił wczoraj wieczorem. To by znaczyło, że mężczyzna widział go totalnie pijanego, w dodatku prowadzonego przez trochę mniej ale jednak też najebanego blondyna. Jeżeli wrócił wczoraj to Sapnap najprościej mówiąc ma przejebane.

Po przebraniu się , chłopak miał wyjść z łazienki żeby od razu skierować się w stronę drzwi wyjściowych. Zatrzymywał go tylko jeden fakt- gdzieś tam, prawdopodobnie na kanapie przed telewizorem siedzi jego ojciec i jest możliwość, że wie o wszystkim co się wczoraj stało.

Rękę trzymał na klamce ciągle wahając się czy otwierać czy może nie. Zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiał stąd wyjść, w końcu nie może tu czekać do śmierci, ale najzwyczajniej się bał. Przez cały ten stres już zaczął boleć go brzuch więc w ostateczności zebrał siły i nacisnął klamkę powoli otwierając drzwi i wychodząc z pomieszczenia. W planach miał jak najszybsze opuszczenie domu i unikanie jego ojca, co niestety się nie udało po tym jak usłyszał jego głos dobiegający z salonu.

-Nicholas, chodź tu. - po krótkim czasie chłopak znalazł się obok kanapy wpatrując się w siedzącego na niej mężczyznę. Teoretycznie mógł po prostu uciec i wyjść z domu, ale wolał nie pogarszać swojej sytuacji i tym razem posłuchać swojego ojca.

-Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wczoraj wróciłeś pijany do domu? Jakiś twój znajomy prawie cię musiał kurwa nieść. - jego ton głosu wydawał się spokojny, ale wiadome było, że jeszcze chwila a ojciec chłopaka nie wytrzyma i zacznie na niego krzyczeć. Wzrok mężczyzny nadal skierowany był jednak w stronę telewizora na którym leciał jakiś przypadkowy program informacyjny.

Czyli jednak wrócił wczoraj wieczorem, widział w jakim Sapnap był stanie.

-Mów do jasnej cholery! - Sapnap nadal się nie odzywał, wiedział, że wszystko co mógłby teraz powiedzieć i tak nie miało by żadnego znaczenia, a nawet mogłoby pogorszyć jego sytuację. Chłopak tylko stał w bezruchu, wpatrując się w swojego ojca wzrokiem z którego nie dało się wyczytać żadnych emocji. Zero zaniepokojenia, obawy, smutku. Tyle lat ze swoim agresywnym rodzicem nauczyły go czasami wyłączać emocje, o ile to możliwe tak, żeby nie czuć bólu.

Po chwili mężczyzna odwrócił wzrok od telewizora i popatrzył na jego syna odkładając przy okazji pilot na szafkę obok kanapy.

Na jego twarzy dostrzegalna była złość, rosnąca z każdą sekundą ciszy. Mężczyzna zaczął powoli podnosić się z kanapy i kierować się w stronę stojącego niedaleko Nicholasa, aby po chwili stanąć na przeciwko niego i mocno uderzyć w twarz.

-Odzywaj się jak do ciebie mówię! - wykrzyczał patrząc z góry na chłopaka, który przez mocne uderzenie przewrócił się na podłogę.

-Spierdalaj. – odezwał się Nick trzymając się za policzek, jednocześnie próbując z całych sił wstać. Do bólu był w miarę przyzwyczajony, ale ciągle go szczerze nienawidził. Chociaż czasami mógł przynieść wielką ulgę, o czym wiedział bardzo dobrze, to nadal nie lubił tego uczucia.

-Co gdybyś przyszedł kurwa najebany podczas jakiegoś mojego spotkania? Pomyśl kurwa co by się stało jakby się ktoś dowiedział, że mam tak nieudanego syna! - wykrzyczał i chwycił Nicholasa za bluzę stawiając go na nogi. Znowu szybko się zamachnął i uderzył chłopaka tak samo jak wcześniej, w twarz. Ten za to wypluwając trochę krwi znowu upadł, kiedy uścisk jego ojca trochę się rozluźnił.

-Spierdalaj ode mnie, kurwa - powiedział najgłośniej jak mógł sięgając ręką do swojej twarzy, żeby wytrzeć spływającą po niej krew. Tym razem w miarę szybko poszło mu wstawanie, ale od razu po jego wypowiedzi poczuł silny ból brzucha. Jego ojciec kopnął po z całej siły, przez co chłopak nie dał rady dalej utrzymywać się na nogach. Upadł na ziemię trzymając się za miejsce, które bolało go bardziej niż zawsze. Jak widać mężczyzna był strasznie wkurwiony, bo tym razem używał więcej siły, i co się z tym wiązało, ból był silniejszy niż zwykle.

-Zamknij kurwa pysk, jak jeszcze raz przyjdziesz w takim stanie do domu to zobaczysz. - odpowiedział kopiąc chłopaka siedzącego na ziemi, co chwilę też podnosząc go troszeczkę, aby uderzyć go mocno w twarz.

Sapnap nie miał już siły żeby krzyczeć, a co dopiero próbować się wyrwać i uciec, dlatego bez słowa po prostu wpatrywał się w to co robi mu jego ojciec. Po jakimś czasie mężczyzna podniósł chłopaka i rzucił nim mocno o ścianę jednocześnie stojąc przed nim i łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Nick z wyraźnie złym, ale również lekko przestraszonym wyrazem twarzy popatrzył w oczy swojego ojca jeszcze raz przecierając usta ręką, aby pozbyć się spływającej powoli krwi.

-Idź się ogarnąć, a potem zapierdalaj na lekcje. - powiedział starszy odchodząc od chłopaka i siadając z powrotem na kanapie. Program informacyjny, który wcześniej oglądał już powoli dobiegał końca, więc przełączył parę kanałów i znalazł sobie jakąś bezsensowną komedię.

Sapnap za to powoli skierował się do łazienki, gdzie z bólem opatrzył wszystkie swoje rany na końcu zakrywając bandaże czarną bluzą. Wcześniej też miał jedną założoną, ale z racji tego, że była biała pobrudziła się jego własną krwią. Wrzucił ją więc do kosza na pranie i podszedł do lustra, bo w końcu na twarzy też miał parę ran i musiał wymyślić jak je zakryć. Ostatecznie tylko je przeczyścił i nakleił na nie plastry, które tak naprawdę nic nie dawały, ale przynajmniej nie wyglądał już jakby dopiero skończył się z kimś bić.

Z domu wyszedł już dawno spóźniony na pierwszą lekcję. Zastanawiał się nad pójściem na nogach do szkoły, bo w sumie i tak i tak ma nieobecność na biologii. Ostatecznie jednak zdecydował się pojechać busem, żeby nie marnować sił. W dodatku nadal czuł ból po dzisiejszym spotkaniu z ojcem, więc nie wiedział nawet czy dałby w ogóle radę dojść do szkoły i nie paść gdzieś po drodze.



1117 słów:DD


A cigarette?//cur1os1ty

vote?

A cigarette? /punznapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz