Blondyn obudził się zdezorientowany w swoim łóżku. Dostrzegł zmartwioną przyjaciółkę która siedziała w kącie pokoju uważnie mu się przyglądając. — Wiesz, widok prawie że martwego przyjaciela nie jest najprzyjemniejszy— ledwo przeszło jej to przez gardło. —Byłeś u lekarza? Możliwe że masz anemię.
—Ile spałem? — Zignorował jej wcześniejszą wypowiedz, sam nie czując sie z tym zbyt komfortowo.—Nie dużo, niecałą godzinę. już myślałam że będę musiała karetkę wzywać— powiedziała żartobliwie lecz poźniej znów się zmartwiła. — Będziesz miał spore problemy przez twoje zamyślenia na patrolach, brak pomocy w akcjach i ucieczki z miejsca akcji gdy jesteś poważnie ranny—powiedziała i usiadła na łóżku obok skrzydlatego. Siedzieli przez chwile w ciszy.
— Możesz iść do domu, dam sobie rade. Nie marnuj czasu na siedzenie tutaj. —Powiedział czując przeszywający ból w każdej partii ciała. Smoczyca westchnęła cicho po czym bez słowa wstała i wyszła. Nie chciała go do niczego zmuszać, a jeśli chciał być teraz sam to musiała to uszanować.
Kiego był przeziębiony, ranny i nie miał siły na nic. Nie miał nawet siły by żyć. Chociaż to już od jakiegoś czasu zauważył. Jakoś doczołgał się do już wcześniej rozłożonej kanapy i przykrył się kocem w serduszka, przytulił swoją maskotkę z dzieciństwa- bohatera numer 1 Endeavora. Znów wpatrywał się w okno, za którym o dziwo było widać tym razem czyste błękitne niebo a słońce usilnie próbowało przebić się przez tą jedną gęstą chmurę.
•••
Takami gdy sie obudził ujrzał ze jego drzwi są otwarte. Kurwa no tak, nie zamknął drzwi na klucz gdy smoczyca wychodziła. Od razu nastawił skrzydła i zaczął rozglądać sie po mieszkaniu. Napastnicy którzy włamali się do mieszkania wykorzystali to że chory bohater z niezaleczoną głęboką raną przesiaduje cały czas w domu i jest mocno osłabiony.
To była Liga Złoczyńców. Pomógł im oczywiście Dabi, który na każdym kroku śledził bohatera jednak wiedział co robi. Chyba. Nie chciał mieć kłopotów w Lidze dlatego pomógł zaatakować skrzydlatego ale będzie sie starał by nic mu sie poważnego nie stało. Ale właściwie czemu tego chciał? Czemu chciał by wyszedł z tego cały i zdrowy?
Jednak bliznowaty go nie przypilnował. Spieprzył. Skrzydlaty na piętrze zauważył Shigarakiego ale zanim zdążył zareagować padł na ziemie przygniatany ciężarem nastolatki. Toga wbiła mu nóż w plecy. Psychopatka zebrała dużą ilość jego krwi ale przeszkodził jej w tym Twice i krzyk Tomury. Kiego nie miał siły walczyć i nie stawiał oporu młodej psychopatce.
—JAPIERDOLE MIAŁAŚ GO NIE ZABIJAĆ!
—NO ALE GO NIE ZABIŁAM ZOBACZ!
—JAK SIE ZARAZ WYKRWAWI TO GO ZABIJESZ— krzyknął Shigaraki a w tym samym czasie Twice zrzucił nastolatkę z pleców bohatera i leżą gdzieś obok bluzą, zatamował silne krwawienie. Każdego dziwiło to ze bohater nawet nie miał zamiaru przed nimi uciekać albo tym bardziej z nimi walczyć. Chociaż kiedy ledwo kontaktował z światem no to co sie dziwić. Tyle że bohater przecież nigdy się nie poddaje..—Szefie mamy problem— powiedział Twice gdy zauważył ze Kiego tracił przytomność. —Dabi nie odbijaj sie tak, bierz go i spadamy— Krzyknął Lider i zaczął uciekać z mieszkania razem z Togą i Twicem. Ostatnie co zobaczył Hawsk to zmartwione i pełne bólu turkusowe oczy złoczyńca który go przytulił i szepnął do ucha „Pszepraszam."
Wziął nieprzytomnego bohatera na plecy i okrył swoją peleryną by jego skrzydła nie rzucały sie w oczy i również uciekł z miejsca zdarzenia.
_______________troche krótszy rozdział ale następny bedzie dłuższy a no i chyba powracam do pisania 🤭
557 słów <3
CZYTASZ
HOTWINGS CZARNE SZLUGI
Fanfic(mam do tej książki sentyment wiec tylko dlstego wciaz tu jest. Nwm czemu czytacie to gowno ale okej...) A co gdyby świat był pozbawiony kolorów. Wszędzie dookoła szaro-białe kolory. Otaczają cię sami puści ludzie. Bez emocji, bez uczuć, którym równ...