Epilog

1.1K 88 102
                                    

Cześć! No to już mamy koniec naszej przygody z Naruto i Czarnuszkiem. Czy kiedyś jeszcze ich zobaczymy, tego nie wiem? 

Dziękuję Wam wszystkim za tak pozytywny odbiór tego opowiadania, ja również przywiązałam się do naszych bohaterów i dziwnie się czuję, zamykając to opowiadanie. Na szczęście będą inne opowiadania, inne historie i inne, wspaniałe przygody :-)

Zapraszam!

*

            Sasuke wysiadł z samochodu, podszedł do bagażnika, wyciągnął wózek Naruto i niosąc go, podszedł do drzwi pasażera. Te otworzyły się natychmiast, zaledwie się zbliżył, a uśmiechnięty blondyn wyjrzał na niego.

- Dawaj, dawaj! – pospieszył go, na co Sasuke wywrócił oczami. Naruto był w gorącej wodzie kąpany, jak zawsze się spieszył, zawsze się niecierpliwił i nieustannie pospieszał innych. Sasuke uwielbiał to w nim, tę nieustanną chęć działania i tę zaraźliwą radość, ale czasem blondyn był zwyczajnie męczący.

- Przecież już jesteśmy na miejscu – rzekł spokojnie, nie widząc sensu w uwijaniu się jak w ukropie.

- Ale ja się nie mogę doczekać! – zawołał Naruto, co u Sasuke w końcu wywołało uśmiech. Pokręcił głową.

- No już przecież stawiam – powiedział cierpliwie, rozkładając wózek. Naruto czym prędzej na niego usiadł, a Sasuke zabrał z tylnego siedzenia dwie ozdobne torebki, zamknął auto, złapał za rączki wózka i popchnął mężczyznę w stronę furtki, prowadzącej do jego rodzinnego domu. Śnieg dookoła trochę przeszkadzał, ale na szczęście ścieżka w stronę drzwi frontowych była odśnieżona. Zima w tym roku też dopisywała, natomiast rok temu było deszczowo i całkiem ciepło jak na grudzień.

Gdy dotarli do drzwi, Sasuke nacisnął dzwonek.

- No wchodźcie, wchodźcie, jest otwarte! – powiedziała natychmiast Kushina, otwierając im. Wyglądało na to, że widziała przez okno, że przyjechali i czekała na nich przy wejściu.

- No przecież wchodzimy! – zirytował się zaraz Naruto, a Sasuke, kręcąc głową, przepchnął wózek przez próg. Naruto i jego matka byli tacy sami, dokładnie ten sam charakter. Blondyn też zawsze tak na niego czatował przy drzwiach, gdy Sasuke do niego przyjeżdżał.

Dom pachniał jedzeniem, aż Sasuke zaburczało w brzuchu. W końcu on i Naruto nie mieli dziś wolnego, rano coś tam przegryźli na śniadanie, potem też tylko to, co udało im się chapnąć w międzyczasie. Obaj byli niesamowicie szczęśliwi, że nareszcie czekała ich kolacja i napełnienie żołądków.

Mama przywitała ich szybkimi całusami w policzki i pobiegła w stronę kuchni, a on i Naruto rozebrali się z kurtek i butów, a potem przemieścili do salonu.

Wyglądało na to, że przyjechali pierwsi. Stół jak zawsze zastawiony był jedzeniem, lampki na choince migotały wesoło, w powietrzu unosił się zapach świerku i pieczonej ryby, do żyrandola przyczepiona była gałązka jemioły. Sasuke podszedł do choinki i położył pod nią zakupione przez nich prezenty.

Do salonu wszedł ojciec Naruto.

- Chłopcy, dobry wieczór! – zawołał. Na sobie miał żółty fartuszek, nałożony na odświętną koszulę, w ręku trzymał półmisek pełen złocistych krokietów. Postawił go na stole, a potem uścisnął im dłonie. – Jak się macie? – zapytał.

- Całkiem dobrze – odparł Naruto wesoło, z głodem w oczach spoglądając w stronę zastawionego jedzeniem stołu. Sasuke także ślinka napływała do ust na ten widok i zapach, ale on przynajmniej potrafił się powstrzymać. Naruto natomiast wyglądał tak, jakby miał zamiar zacząć podjadać, gdy tylko wszyscy odwrócą od niego wzrok.

Mój najlepszy przyjaciel | NaruSasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz