Rozdział 15

13.3K 574 14
                                    

Całe trzy godziny spędziłam w namiocie, leżąc i użalając się nad samą sobą. Niestety przerwała mi to Caroline, cała zdenerwowana, wchodząca do namiotu.

- Cholera, Hayley. Wstajesz, przebierasz się i idziemy. - powiedziała ze złością.

- Nigdzie nie idę, Caroline. Nie wyciągniesz mnie stąd. - odpowiedziałam, chowając głowę pod koc.

- Ja pierdole! - krzyknęła, przez co lekko podskoczyłam. - Nie interesuje mnie to, że ty nie chcesz, albo że nie masz humoru na zabawę. Masz wstać i przestać się zamartwiać. Przyjechaliśmy tutaj, żeby się bawić. - rzuciła we mnie jakimiś ciuchami, na co przewróciłam oczami. - Proszę Cię, nie niszcz sobie wyjazdu tylko dlatego, że spotkałaś swojego niby ojca. - powiedziała już trochę spokojniej.

- Dobra, ale zrobię to tylko dlatego, żeby nie słuchać tego wszystkiego. - mruknęłam, na co przewróciła oczami.

Wstałam i przebrałam się w ciuchy, które podała mi Caroline. Zapewne wyglądam jeszcze gorzej niż wcześniej, więc oszczędziłam sobie makijażu, którego i tak na codzień w dużych ilościach nie używam.

Wyszłam za Caroline i ruszyłyśmy w kierunku jednego z większych barów. Przy jednym ze stolików siedzieli wszyscy moi przyjaciele.

- Cześć. - powiedziałam i usiadłam koło Drake'a, bo to miejsce było jako jedyne wolne.

- Jak udało Ci się ją przekonać, by wyszła do nas? - Chris zwrócił się do blondynki.

- Siła perswazji. - zaśmiała się.

Rozmawialiśmy chwilę o mało istotnych rzeczach. No dobra, oni rozmawiali, a ja dodawałam coś od siebie co jakiś czas.

Nagle Oliver i Matt wstali i poszli w stronę baru. Zapewne kupują piwo. Hm, przyda mi się odrobina alkoholu. Może zapomnę na chwilę o tej całej sprawie z ojcem. Tak, jasne. Zapomnę, zwłaszcza gdy teraz o tym myślę.

Idiotka.

Po chwili chłopacy wrócili z butelkami. Oliver podał mi piwo, a ja podziękowałam mu skinieniem głowy. Po jakimś czasie rozmawiałam już trochę więcej ze swoimi przyjaciółmi. I nie wiem czy to zasługa nudzenia się, czy trzeciego piwa, które właśnie piłam. To raczej ta druga opcja.

Postanowiliśmy, że pójdziemy do parku. Ponoć Drake z Chris'em znaleźli jakąś fajną polanę, z dala od festiwalu, ale na jego terenie.
Szumiało mi już trochę w głowie. Zaczęłam się wygłupiać z Caroline. Skakałyśmy, śmiałyśmy się i popijałyśmy piwo. Chłopcy szli za nami, mając z nas niezły ubaw.

Szczerze mówiąc, dziękuję w duchu za to, że ustąpiłam Caroline i wyszłam z namiotu do przyjaciół. Dzięki nim mogłam chociaż na chwilę zapomnieć o sprawie, która wczoraj zaszła.

Oliver podczas naszej nocnej rozmowy podsunął mi pomysł, abym porozmawiała z tym człowiekiem. Przecież nie muszę mu wybaczać, ale powinien mieć szansę, by spróbować mi to wszystko wyjaśnić. Myślę, że moja pijana podświadomość zgadza się teraz z tym pomysłem. Wrócę do tego, gdy będę trzeźwo myśleć.

Szliśmy przez park, między drzewami.

- Skąd wiecie o tej polanie? - Oliver zwrócił się do Drake'a.

- Przez przypadek. Byłem pijany i razem z Chris'em błąkaliśmy się po parku. I tak jakoś natrafiliśmy na tamto miejsce. - zaśmiał się Drake. Brunet skinął głową i wziął łyka piwa.

- Zaraz będziemy na miejscu. - dodał Drake, łapiąc w tym samym czasie Chris'a, który prawie przewrócił się przez własne nogi.

Jak narazie wypił on chyba najwięcej, więc nie dziwię się, że traci równowagę. Ja i Caroline chodziłyśmy od prawej do lewej, dosłownie. Tylko Oliver, Drake i Jordan byli w miarę trzeźwi.

- To tutaj. - powiedział Drake, przechodząc pod przewróconym drzewem.

Zrobiliśmy to samo i wyszliśmy na pole. Pomimo tego, że była to pusta przestrzeń, tylko górki siana, zboże i pełno kwiatów, to było tu niesamowicie. Była tu jedna, największa góra siana, praktycznie na środku pola.

Spojrzałam ukradkiem na Caroline, a ona uśmiechnęła się szeroko i wiedziałam, że myśli o tym samym co ja. Zaczęłyśmy biec w stronę siana, śmiejąc się i potykając o własne nogi. Może było to dziecinne, ale za to jakie świetne. Biegłam przez pole, wśród kwiatów. Kłosy zboża lekko drapały moje nogi, a słońce ogrzewało moje plecy. Chłopcy biegli za nami. Nie zwracaliśmy uwagi na to, jak komicznie to wyglądało.

Gdy ja z Caroline byłyśmy już tuż przy górce, złapałyśmy się za ręce i skończyłyśmy prosto na siano, śmiejąc się. Chwilę później chłopacy rzucili się koło nas. Leżeliśmy tak kilka minut, śmiejąc się z samych siebie.

Czułam się świetnie. Czułam się wolna, liczyła się tylko ta chwila. Tu i teraz.

Cały czas leżałam i bawiłam się zerwanym źdźbłem zboża. Caroline, Jordan i Chris biegali po polu, a Drake i Oliver rozmawiali ze sobą, siedząc na sianie.

Zamknęłam oczy, czując przyjemne ciepło promieni słonecznych. Niestety ktoś postanowił przerwać mi moją przyjemność. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Olivera. Odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam ponownie oczy, mając nadzieję, że chłopak odsłoni mi słońce. I na szczęście tak się stało. Brunet położył się obok mnie tak, że stykaliśmy się ramionami.

- Jak się czujesz? - zapytał. Odwróciłam głowę w jego stronę.

- Lpiej. - odpowiedziałam.

Było to prawdą. Czułam się o wiele lepiej, niż kilka godzin wcześniej. Chłopak uśmiechnął się i kiwnął głową.

Nic już później nie mówiliśmy. Leżałam, czując promienie słońca na swojej twarzy, wiatr targający moje włosy i słysząc śmiech moich przyjaciół. Było dobrze. Ale niestety wszystko co dobre, zawsze się kiedyś kończy. Jutro o dwunastej musimy opuścić Tomorrowland. Zostanie mi już wtedy tylko dwadzieścia dni do powrotu do Sydney. Ale mam zamiar spędzić je jak najlepiej. Przecież nie powinno być tak źle, prawda?

Beside YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz