Rozdział 17

13.1K 572 8
                                    

- Zadzwonię do Matt'a i przekażę mu, że samochód nam się zepsuł. - mruknął Jordan i wyszedł z samochodu. Odwrócił się, oparł o drzwi od strony kierowcy i spojrzał na Oliver'a. - A ty sprawdź co z silnikiem, może da się coś zrobić i nie będziemy musieli czekać na pomoc drogową. - odepchnął się lekko od samochodu i odszedł, by zadzwonić.

- Okej. - mruknął Oliver i wyszedł z samochodu. Westchnęłam.

Spojrzałam na Caroline. Spała. Dziewczyna przez praktycznie połowę drogi, jaką przebyliśmy, narzekała na senność. Ja też byłam zmęczona. Oczy piekły mnie niemiłosiernie i zapewnie były przekrwione, do tego bolała mnie głowa. Czuję się okropnie. Jakby przejechał po mnie czołg, zawrócił i przejechał na nowo.

Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy. Od razu lepiej. Czułam coraz większe zmęczenie ogarniające moje ciało. Starałam się nie zasnąć, gdyż tego nie chciałam. Otwierałam swoje oczy, gdy tylko się zamknęły, lecz moje powieki na nowo opadały.

- Hayley, wszystko w porządku? - wysiliłam się szerzej otworzyć oczy i wyprostowałam się.

Jordan zawiesił na moment wzrok na Caroline, a chwilę później spojrzał na mnie. Kiwnęłam głową.

- Blado wyglądasz. Dobrze się czujesz? - zapytał ponownie.

- Jestem poprostu zmęczona. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, przecierając twarz dłońmi.

- Chcesz wody? - wyciągnął dłoń z butelką wody w moją stronę.

Kiwnęłam ponownie głową i wypiłam szybko kilka dużych łyków. O tak, zdecydowanie potrzebowałam się napić.

- Dziękuję. - mruknęłam, przecierając dłonią usta.

- Odpocznij, prześpij się, czy coś. Okej? - uśmiechnął się lekko.

- Okej. - przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i ułożyłam się wygodniej, by chwilkę się przespać.

Po pół godzinnym wierceniu się i wzdychaniu co chwilę, zrezygnowałam że spania. Nadal czułam się źle. Włożyłam słuchawki do uszu i wsłuchałam się w płynąca melodię.

Niestety sposób na zabicie czasu, jakim było słuchanie muzyki się nie sprawdził, gdyż po jakiś dziesięciu minutach wyciągnęłam słuchawki i westchnęłam zirytowana. Nienawidzę się nudzić. Zawsze muszę coś robić, nie potrafię siedzieć bezczynnie.

Otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu. Przeciagnęłam się lekko, przez co niektóre z moich stawów wydały specyficzny dźwięk strzelania. Rozejrzałam się dookoła.

Byliśmy w miejscu, gdzie nie było żadnych budynków. Totalne pustkowie. Cud, że jest tu zasięg i udało się Jordan'owi zadzwonić po pomoc. Co jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód, ale nie licząc nas, nie było tu żywej duszy. Trochę jak pustynia, ale nie do końca, bo gdzieniegdzie była jakaś roślinność.

Jordan stał kawałek dalej i rozmawiał z kimś przez telefon. Oliver cały czas majsterkował coś w silniku, podtrzymując lewą ręką maskę samochodu. Był skupiony. Oczy miał przymrużone i co jakiś czas marszczył czoło. Nie miał na sobie koszulki. Jego mięśnie przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, napinały się. Aż prosiły się, by ich dotknąć.

- Długo masz zamiar się tak na mnie patrzeć? - warknął.

Uhh, zamknij się, błagam.

Jak się nie odzywał było o wiele lepiej.

- A żebyś wiedział. - odpowiedziałam takim samym tonem.

- To skończ, bo mnie to denerwuje.

- To w takim razie będę to robić dalej. - uśmiechnęłam się złośliwie. Chłopak zacisnął pięści.

Oh, dalej. Pokaż jaki to jesteś naprawdę. Bezuczuciowy, arogancki dupek.

Brunet wrócił w przeciągu kilku godzin do swojej starej wersji. Wolałam tego miłego, dobrego przyjaciela. Teraz zachowuje się tak, jakbym była winna za zło na całym świecie. Tak naprawdę to nie wiem co dokładnie jest powodem jego zachowania, tylko zakładam, że to przez wczorajszą sytuację.

- Czy zachowasz się jak dorosły człowiek i wyjaśnisz mi, o co ci chodzi? - postanowiłam zapytać. Chłopak wzruszył ramionami.

- Powinnaś wiedzieć. - mruknął.

- Świetnie! - zaśmiałam się gorzko. - Lepiej być dupkiem i nie wyjaśniać niczego! - krzyknęłam. Zdenerwował mnie. - Jakbyś mi to wyjaśnił, to może bym to naprawiła, bądź sprostowała, ale po co! - złość zawładnęła całym moim ciałem. Czułam się coraz gorzej. - Wiesz co?! Przyjaciel nie dostaje tego tytułu bez powodu! Przyjaciel to osoba, która pomimo przeszkód, bądź błędów drugiej osoby nie odsunie się! Nie odpuści, nie zmieni się z miłej osoby w totalnego debila, który patrzy tylko na siebie! - zaczęło mi się kręcić w głowie. Podparłam się o samochód, ciężko oddychając.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, podchodząc do mnie.

Wyciągnęłam rękę przed siebie, dając mu do zrozumienia, żeby się nie zbliżał.

- A pomyśleć, że nazywałam cię przyjacielem... - powiedziałam cicho.

- Przecież nim jestem. - parsknęłam.

- Daruj sobie, nie zasługujesz na to miano. - spojrzałam na Jordan'a, który zapewne słyszał naszą kłótnię.

Odwróciłam się i wsiadłam spowrotem do samochodu.

Chciałam być już na miejscu. Dawno się tak źle nie czułam. Nie chodzi mi tylko o samopoczucie fizyczne. Psychicznie też źle się czuję.

Zaczynałam ufać Oliverowi, a on to zepsuł. Czego on wogóle ode mnie oczekiwał? Że pomimo tego, że praktycznie dwie trzecie naszej znajomości się nie lubiliśmy, to skoczę mu nagle w ramiona? Naprawdę go nie rozumiem.

Chwilę później przyjechała pomoc drogowa. Jeden z mężczyzn zachaczył dużym hakiem holowniczym o zderzak samochodu Jordan'a, łącząc długą, grubą liną dwa samochody.

Jechaliśmy dwa razy dłużej. Przez całą drogę rozmawiali Caroline i Jordan. Oliver odzywał się tylko wtedy, gdy Jordan się go o coś pytał. Ja siedziałam cicho. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać i czułam się naprawdę źle.

Po jakiś dwóch godzinach jazdy, dotarliśmy do domu. Wysiadłam, wzięłam swoją torbę i bez słowa weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam głowę w poduszkę i nim się obejrzałam, zasnęłam.

Beside YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz