Rozdział 1

21.2K 824 31
                                    

- Przysięgam, że jeżeli zaraz któryś z was po niego nie pójdzie to zostawię was na tym lotnisku i polecę sama. - warknęłam – I będę miała w dupie to, że stracicie pieniądze przez tego idiotę.

Drake, słysząc moje słowa omal nie zabił mnie wzrokiem.

- Czemu sama po niego nie pójdziesz? - mruknął Oliver, wgapiając się w ekran swojego telefonu.

- Bo on jest w męskiej łazience? - odpowiedziałam, przewracając oczami – Bezmózg, no totalny bezmózg. - mruknęłam pod nosem.

Staliśmy przy jednym z kiosków, czekając kolejne dziesięć minut na Chrisa. Nie wiedzieliśmy, gdzie mężczyzna poszedł, gdyż rzucił do nas tylko ciche „zaraz wracam". Zaczynałam się coraz bardziej irytować, a to dlatego, że bramki kontroli bezpieczeństwa zamykały się za dokładnie siedem minut. Cieszyłam się, że pomyślałam wcześniej, by zrobić odprawę internetową.

Poznałam Chrisa, podobnie jak Drake'a, gdy miałam pięć lat. Była to zasługa Matta, którego znałam od niemalże urodzenia. Nasze mamy uczęszczały razem do szkoły i były przyjaciółkami, więc trudno byłoby go nie znać. Spotkaliśmy Chrisa pewnego dnia, gdy Matthew oraz ja bawiliśmy się w piaskownicy. Czarnowłosy od razu się do nas przyłączył. Jego energiczność była zaraźliwa, a pomysły, jakie rodziły się pod czarną czupryną były niezwykle szalone i przypadło nam to do gustu. Pasował do nas idealnie. Natomiast Drake – niski, nieśmiały brunet trzymał się na uboczu. Ciągle spoglądał w naszą stronę, lecz nigdy nie miał odwagi, by do nas podejść. Nie potrafiłam patrzeć, jak chłopiec bawi się sam więc pewnego razu zaproponowałam mu, by pobawił się z nami. Zgodził się nieśmiało i na początku nie mówił zbyt wiele. Z czasem jednak przełamał się i zaczął się udzielać coraz to więcej. Od tamtego momentu bawiliśmy się tylko ze sobą i tak pozostaliśmy przyjaciółmi do dzisiaj.

Gdy zobaczyłam uśmiechniętego Chrisa idącego w naszą stronę, odetchnęłam z ulgą.

- Dłużej się nie dało? - zapytał lekko poirytowany Matt.

- Wiesz jakie potrafią być kolejki na lotniskach? - mężczyna przeczesał dłonią włosy i założył czapkę z daszkiem, którą trzymał wcześniej w dłoni – Poza tym, mieli fajne mydło. - dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej.

Spokojnie, Hayley. Wdech i wydech. Nie daj się ponieść emocjom. Szkoda twoich nerwów.

Czując, jak głupota Chrisa rośnie wraz z mijającymi sekundami, ruszyłam w stronę bramki, przez którą musiałam przejść ukazując bilet kontrolerowi.

゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚

Siedząc na krześle i oczekując na godzinę odlotu, przez moją głowę przechodziło tornado myśli. Byłam ciekawa, co przyniesie mi Grecja. Miałam dziwne przeczucie, że ta podróż zmieni bardzo wiele i niekoniecznie mogą to być dobre zmiany.

Gdy po całym lotnisku rozniósł się komunikat, iż samolot do Grecji startuje za dziesięć minut, wstałam z ławki. Złapałam swój bagaż podręczny i skierowałam się w stronę wyjścia, by chwilę później udać się do samolotu. Weszłam na pokład, poszukałam swojego miejsca i włożyłam swój bagaż do schowka nad głową. Usiadłam na siedzeniu i czekałam na przyjaciół. Chwilę później mogłam usłyszeć śmiechy mężczyzn, które było słychać niemalże w całym samolocie. Pech ciał, że Oliver zajął miejsce po mojej lewej stronie. Szczęście w nieszczęściu, siedziałam przy oknie, więc nie było najgorzej. Jakiś czas później, po przedstawieniu procedur bezpieczeństwa, samolot wystartował, unosząc się w stronę nieba.

゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚

Na wyświetlaczu mojego telefonu widniałam godzina trzecia dwadzieścia w nocy. Praktycznie każdy pasażer lotu już dawno spał, lecz ja nie potrafiłam usnąć. Starałam się zamknąć oczy i po prostu czekać na sen, ale po ponad godzinnej próbie odpuściłam. Możliwe, że to przez kawę, którą wypiłam na początku lotu.

Spojrzałam przez okno. Gwiazdy. Człowiek kojarzy je z czymś pięknym, uspokajającym. Moją pierwszą myślą, która pojawia się w mojej głowie i kojarzy mi się z ciałami niebieskimi to cierpienie. Spowodowane jest to wydarzeniem sprzed wielu lat, które zmieniło moje życie diametralnie. Gdy miałam sześć lat razem z rodzicami wybraliśmy się nad jezioro. Mój tata postanowił wynająć mały, drewniany domek, abyśmy mogli oderwać się chociaż na chwilę od życia codziennego. Nasza rodzina traciła najważniejszą jej osobę. U mojej mamy, Alexandry, zdiagnozowano raka serca. Lekarze przewidywali, że pozostało jej nie więcej niż trzy miesiące życia. Sprawiało nam to wielki ból. Osoba, którą kochaliśmy oddalała się od nas coraz bardziej z dnia na dzień. Czas spędzony nad jeziorem był niesamowity. Mogliśmy zapomnieć o wszystkim chociaż na chwilę. Mama pierwszy raz szczerze się uśmiechała od czasu jej diagnozy. W trzeci dzień naszego pobytu, leżeliśmy na kocu, wpatrując się w gwiazdy. Mama pokazywała mi różnie gwiazdozbiory, za każdym razem unosząc moją rękę w stronę nieba. Ten dzień byłby wspaniały, gdyby nie to, że był on ostatnim, jaki spędziłam z moją mamą. Źle się poczuła, jechaliśmy do szpitala. W szpitalu z sali wybiegali lekarze i pielęgniarki. W pewnym momencie zaczęła się dusić. Lekarze starali się ją uratować lecz niestety... jej serce się zatrzymało.

Nawet nie zauważyłam, gdy po moich policzkach zaczęły spływać słone krople. Zaczęłam szlochać. Zasłoniłam dłonią usta, aby kogoś przypadkiem nie obudzić.

- Ley? - usłyszałam szept. Szybko wytarłam łzy i odwróciłam głowę w prawą stronę, napotykając zdziwiony wzrok Matta. Starałam się uśmiechnąć, ale byłam pewna, że wyszedł z tego grymas.

- Wspomnienia... - mruknęłam. Patrzyłam się na siedzenie przed sobą milcząc przez chwilę. - Wiesz co? Żałuję, że nie mogę cofnąć czasu.

– Dlaczego? - brunet zmarszczył brwi.

– Bo chciałabym, aby mama zapamiętała mnie jak najlepiej. Żałuję, że tamte trzy dni tak szybko zleciały... - czułam jak po moich policzkach na nowo spływały łzy.

– Ley, nie możesz się wiecznie obwiniać. Niestety twoja mama zmarła, nie miałaś na to wpływu. Nikt nie miał. Lecz życie płynie dalej, nie można stać w miejscu i żyć przeszłością. - westchnął. - Martwię się o Ciebie, wiesz? Nie chcę, żebyś znowu trafiła do szpitala. Nie chcę żebyś na nowo to przechodziła... - załamał się.

Tak bardzo nie chciałam, żeby cierpiał lecz paradoksalnie to ja zadawałam mu ten ból. Raniłam go tym, że byłam słaba. Trudno było mi oddzielić przeszłość od teraźniejszości.

– Spróbuj zasnąć, okej? - zapytał.

– Okej... - mruknęłam.

Leżałam jakieś dwie, albo trzy godziny, starając się zasnąć. Czułam, jakby to trwało wiecznie, ale w końcu oddałam się w objęcia Morfeusza.

゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚*.。.*゚

– Hayley, wstawaj. - usłyszałam głos nad uchem.

Przetarłam dłońmi powieki i powoli otworzyłam oczy. Nade mną pochylał się Drake, jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha. Odwzajemniłam uśmiech, przyciągając się. Byłam okropnie zmęczona i czułam, że moje oczy są lekko opuchnięte od płaczu.

– Jesteśmy na miejscu. Chłopaki wyszli szybciej z pokładu, żeby odebrać jak najszybciej nasze bagaże. - dodał.

Kiwnęłam głową i westchnęłam. Wstałam z fotela, wzięłam swoją bluzę i bagaż podręczny, po czym skierowałam się z przyjacielem do wyjścia z samolotu. Moją twarz oblały ostre promienie słońca. Było duszno i bardzo ciepło.

Witamy w Grecji, Hayley.

Beside YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz