— Riki POV. —
Mijał dzień za dniem, z całkowitej nudy zaczynałem kreskami odliczać dni w samotności, każda kreska na ścianie - jeden dzień bez Sunoo.
Totalnie nie wiedziałem co u niego, czy Dann nie robił mu krzywdy, chociaż gdyby tak było, to przecież ja sam już nie raz bym się tarzał na podłodze i zwijał z bólu, co nie.
Jednego byłem pewnien. Red w ani jednym % nie zachowywał się jak prawdziwy, krwiożerczy smok. Był jak małe dziecko, a nawet szczeniak. Podawał mi duże znalezione na terenie chaty stare kości innych smoków, z których zaś z dnia na dzień tuz przy domu tworzyłem mu osobne małe pomieszczenie.
Po kilku tygodniach złączania że sobą kości wielkości gałęzi, powstało ala legowisko, do którego red wchodził z wielką chęcią, a fakt że kości pod wpływem ognia się nie paliły ani psuły, dawał mu idealne miejsce na schronienie.
Co jakiś czas widziałem na niebie tego samego smoka przylatującego do Zamku. Co to mogło oznaczać? Przecież nigdy czegoś takiego nie było, nikt nigdy nie odwiedzał tego samego miejsca wiele razy w miesiącu.
Pewnego dnia ani ja ani Red już nie mogliśmy się wytrzymać ciągłego siedzenia w chacie lub na jej podwórku, więc postanowiliśmy gdzieś polecieć. Zwiedzić nowe miejsca.
Wyszedłem z domu, na plecach miałem swój samo zrobiony plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami, I poszedłem w stronę Smoka. Na mój widok wyszedł że swojego kościstego domku i na przednich łapach lekko podskakiwał.
- No wiem wiem, też cię lubię... tak tak - podszedł do mnie blisko i łebkiem ocierał się o mój brzuch, co spowodowało utratę tchu. Red zwiększył się wielokrotnie od dnia naszego pierwszego spotkania, co czyniło go również silniejszym.
Gdy wreście dałem mu tyle atencji, ile zapragnął zapytałem go, jak prawdziwego kolegi.
- Red.. Co ty na to, byśmy polecieli na przejażdżkę? - chcąc dać mu do zrozumienia, co mam na myśli, pokazałem palcem na jego plecy a następnie na zachód, w przeciwną stronę od Zamku. - Wiesz, lecieć.
Momentalnie Smok stał się weselszy. Aż czasami nie wierzyłem że udało mi się wychować najprawdziwszego smoka. Jego radość świadczyła o jego aprobacie tego pomysłu. Zrobił mi miejsce między swoimi skrzydłami ja jednak wyjąłem z za chaty jeszcze dużego wcześniej upolowanego ptaka i dałem do zjedzenia Redowi, by przypadkiem później na nieznanych ziemiach, nie chciał sobie urządzić poszukiwania posiłku.
Potem już tylko wsiadłem na plecy przyjaciela, a on rozpędził się i odbił od ziemi, dzięki czemu już po chwili czułem cudowny wiatr we włosach, spowodowany coraz to wyższym i szybszym lotem smoka.
- Ty to nie wspaniałe Red, tak unosić się tyle metrów nad ziemią..
Krzyczałem to, jednak stworzenie dobrze mnie usłyszało, bowiem po chwili sam odkrzyknął w swój własny sposób, zionąc mocno ogniem i wydając odgłos radości.
Wiatr był lekki, nie porywisty, co pozwalało nam lecieć prosto bez zmieniania ani razu kierunku. Lecieliśmy tak i Lecieliśmy, aż do momentu gdy zauważyłem przed sobą ale przy ziemi, zawalony budynek. Nigdy nie widziałem takiego.
-Ląduj Red. - mówiąc to, pociągnąłem do siebie lekko jego szyję której się trzymałem. Na ten znak dobrze widział, że ma wylądować natychmiast.
Nogami wreszcie opadł na suchą ziemie, co spowodowało wzbicie się w powietrze masy piachu, ale zszedłem z smoka i ruszyłem razem z nim u boku, do budynku.
Wyglądał z bliska na starszego niż się wydawał z góry. Jego ściany praktycznie już nie przypominały ścian tylko jego metalowe fundamenty. Miejsca na okna były puste, wszędzie było pełno gruzu, przez dziury w dachu.
Wszedłem do środka, Red został na dworzu i pilnował okolicy. Rozglądałem się uważnie i porządnie. O dziwno z każdym kolejnym pomieszczeniem na ziemi leżało coraz więcej rzeczy, starych i brudnych od tynku i gruzów.
Brałem je do reki. Były to przedmioty typu starych ubrań, zardzewiałych rzeczy kuchennych, papiery i pudełka po jedzeniu, oraz inne bibeloty, potłuczone i w całkiem dobrym stanie.
Kroki robiłem ostrożne, bałem się że każdy nie ostrożny ruch może spowodować zrujnowanie się i tak już zepsutego budynku.
Moja ciekawość przyciągnął kawałek starego, mocno pożółkłego pergaminu, w dotyku tak sztywnego, jakby był czymś zalany tyle razy, a potem danego wypchnąć i tak w kółko.
Chciałem go obejrzeć, jednak coś mi w tym bardzo przeszkodziło. Zacisnąłem rękę na kawałku pergaminu tak mocno, a pół brzucha tak mocno uderzył, że myślałem że umieram.
Otworzyłem szerzej oczy, wiedziałem bowiem co się działo. Wiele mil stąd Dann krzywdził Właśnie bezlitośnie Sunoo..
~~~~~~~~~~
Uhuhuh jak? Żyjecie?
CZYTASZ
THE RETURN OF LEGEND | SUNKI ENHYPEN ( II Część)
FantasiZakończone 💜 Kontynuacja historii Never There Was No Such Loud Here. ~~~ Po tym jak Sunoo został porwany od Rikiego, Nishimura zrobi wszystko, aby uratować Sunoo z rąk jego okropnego brata. Riki posunie się do wszystkiego, będzie walczył z czasem...