ROZDZIAŁ 5

22.7K 803 147
                                    

Kilka „starych" znajomych nawet do mnie podeszło  się ze mną przywitać, a paru z nich było z czasów szkolnych. Nie mogli uwierzyć, że przyszłam z Carterem. Wzrok kobiet w mój naszyjnik był tak wbity, że gdyby mogły, wypaliły mi go na skórze. Wcale im się nie dziwiłam. Był piękny, wyjątkowy, niepowtarzalny, ale wiedziałam, że noszę go na szyi tylko, przez ten jeden wieczór.

— Pójdę skorzystać z toalety — Skinął głową i odszedł na bok, żeby nie rzucać się zbytnio w oczy.

Poszłam umyć tylko ręce, które czułam, że kleiły mi się od potu. Wyszłam z łazienki ze wbitym spojrzeniem w podłogę i nagle ktoś złapał mnie za ramię, lekko do siebie przyciągając. Pisnęłam i spojrzałam najpierw na męską dłoń, na której widniała piękna błyszcząca bez skaz obrączka, a później na twarz.

— Vicotr? — zapytałam zaskoczona, po czym puścił moje ramię. Każdy jego dotyk sprawiał mi ból.

— Oszalałaś? — Wysyczał do mnie z jadem.

Przez pierwszą chwilę nie wiedziałam, o co mu chodziło. Sama rozmowa z nim była dla mnie dziwna. Tyle lat ze sobą spędziliśmy, a zachowywaliśmy się, jakbyśmy się wcale nie znali.

— O co ci chodzi? — spojrzałam na niego wymownie.

— O Cartera. Zrobiłaś to specjalnie? — prychnął kpiąco i przetarł dłonią twarz, jakby się zdenerwował.

— Ja? — Udałam niewiniątko, bo jego zachowanie było obcesowe i nie na miejscu. Nawet gdyby Carter był moim partnerem, nie miał prawa do mnie się tak zwracać. — A to ja sobie życia nie mogę ułożyć? — Uniosłam brew i skrzyżowałam dłonie. Moja postawa była lekceważąca.

— Nie z nim — oznajmił ostro, a ja wtedy roześmiałam się głośno, chyba zbyt głośno, bo goście przechodzący obok patrzyli na nas uważnie.

— Za późno. W tym problem, że jesteśmy razem i się pieprzymy — powiedziałam to bez żadnego zawahania.

Jakim on prawem mówił mi, z kim ja miałam się spotykać.

— Jesteście siebie warci — warknął i uniósł dłoń. Nie wiedziałam, co chciał zrobić, ale nigdy mu się to nie zdarzało. Był cały czerwony, a w jego oczach ujrzałam ogniki jakiegoś opętania, przestraszyłam się jak cholera, ale wtedy przyszedł ratunek. Carter objął mnie w pasie tak mocno, że stykałam się wręcz z jego ciałem.

— Kochanie wszystko w porządku? — Jego ton głosu był tak miły, że nawet ja przez chwilę byłam zaskoczona. Ucałował mój polik, a ja się zaczerwieniłam jak głupia nastolatka.

— Tak z Victorem wspominałam stare czasy. — W moim głosie można było usłyszeć ironię, bo jeden i drugi natychmiastowo to wychwycił.

Victor naprężył się jak paw, a Carter wcale nie był mu dłużny. Wyglądali jak napompowane kurczaki sterydami. Chociaż mój towarzysz był trzykrotnie bardziej umięśniony niż pan młody.

— Ty... — Wskazał, mój były palcem, na niego. Jego twarz się wykrzywiła, jakby widok starego przyjaciela było najgorsze, to co widział. Carter postawił krok, a ja wtedy spanikowałam. Nie chciałam, żeby się bili, ale wtedy usłyszeliśmy milutki głos panny młodej.

— Tu jesteś — Złapała go blondwłosa Kimberly za ramiona, a ten lekko  się rozluźnił pod wpływem jej dotyku.

Wyminęła go i stanęła, przed nami. Podała swoją dłoń i się przywitała, była miła, spokojna.

— Ale was nie znam — powiedziała, wracając do swojego upieczonego mężusia.

Chwyciła go w talii, a ten się odwzajemnił. Teraz wyglądaliśmy jak dwie zakochane pary, które ze sobą przeprowadzały konserwację.

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz