ROZDZIAŁ 14

21.7K 759 45
                                    

Rano czekałam i obserwowałam, kiedy Carter wyjdzie. Wyszedł szybciej, niż myślałam, zjadłam szybkie śniadanie, przygotowaną, przez jakąś starszą kobietę i poprosiłam kierowcę aby zawiózł mnie do pracy, zostawiłam swój bagaż, wiedziałam, że odbiorę go przy okazji, bo nie miałam zamiaru z nim mieszkać.
To Victor zaciągnął sobie długi, a nie ja, niech ściągają jego nową upieczoną żonkę, a mi dadzą spokój. Nie chciałam mieć już nic wspólnego z tym człowiekiem, nie po tym, co mi zrobił i czego się dowiedziałam.
Amanda, zamiast pracować, zalała mnie falą pytań. Bardziej interesował ją Carter niż sam Victor, opowiedziałam może jej nie wszystko dokładnie, najmniej chyba o moich zbliżeniach z moim udawanym chłopakiem, jak by to dziwnie brzmiało. O samym Victorze Amanda dopiero teraz mi się teraz przyznała i słyszała, że bywał w kasynach, ale nie chciała mnie martwić i nie była niczego pewna, a teraz wszystko jednak okazało się prawdą. Więcej z Amandą przegadałam, niż przepracowałam, ale jeśli szefowa na to pozwalała to, dlaczego nie?

Wyszłam za zgodą Amandy dwie godziny wcześniej, wymyśliłam, że musiałam coś załatwić na mieście. Tak naprawdę chciałam wrócić do domu, bo mój kierowca musiał gdzieś na chwilę podjechać, prawdopodobnie coś zjeść. Od samego rana jego auto stała pod firmą i tylko się wyróżniało. Wróciłam do domu taksówką, posprzątałam w domu i zrobiłam sobie coś dobrego do jedzenia, kiedy miałam usiąść, przed telewizorem rozległ się dzwonek mojego telefonu, niechętnie odebrałam, pomimo że była to Amanda, ale chciałam odpocząć od wszystkich i wszystkiego.

— Coś się stało? — zapytałam, wkładając sobie chipsa do buzi.

— On tu jest.

— Kto? — Moje brwi ze zdziwienia się pocałowały.

— Ale ty głupia jesteś. Carter tu jest, przyjechał po ciebie. Stwierdził, że jego kierowca miał cię zabrać. Czy ty, aby na pewno mi wszystko powiedziałaś? — zaczęła z lekkim wyrzutem.

— Powiem ci przy okazji, obiecuje — westchnęłam. — Powiedz mu, że poszłam załatwić sprawy na miasto.

— Tak mu powiedziałam, ale upierał się, żebym do ciebie zadzwoniła i zlokalizowała, gdzie się znajdujesz. — Zaczęła mówić po cichu, jakby ktoś się do niej zbliżał.

— Gdzie jesteś? — Głos Cartera nie wyrażał entuzjazmu.

— Na mieście.

— Julio, mówiłem ci coś na ten temat. — Słyszałam, że był na krawędzi opanowania, zapewne nie chciał pokazywać złej twarzy, przy mojej przyjaciółce.

— Wrócę wieczorem.

— Aby na pewno załatwiasz sprawy, czy zaszyłaś się w domu?

— Widzimy się wieczorem — Rozłączyłam się i odłożyłam telefon.

Telefon znów zaczął wibrować, ale nie miałam zamiaru go odbierać.

— Co za uparty osioł — fuknęłam i odwróciłam telefon wyświetlaczem, aby na niego nie patrzeć.

Rozłożyłam się na kanapie i włączyłam sobie serial, przy tym zajadając się chipsami bekonowymi. Zmorzył mnie sen, bo u Cartera po sytuacji z jego pokoju spałam niespokojnie i wcale się nie wyspałam.

Z dobrego snu wyrwał mnie okropny huk, rozbitego szkła. Zerwałam się z łóżka i zauważyłam leżącą cegłę na ziemi. Po chwili wpadła następna, wybijając następną szybę w oknie, upadłam na ziemie i chwyciłam telefon. Zamiast zadzwonić na policję, pierwszym numerem, jaki pomyślałam, żeby wybrać był jego. Odebrał wręcz natychmiastowo, jakby trzymał telefon w dłoni i czekał na ważne połączenie.

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz