ROZDZIAŁ 9

20.4K 758 25
                                    

Szliśmy już w stronę restauracji, w której mieliśmy zjeść. Wcześniej leżąc na leżaku, znalazłam na szybko jakąkolwiek restaurację z kuchnią włoską. Zasiedliśmy, przy stoliku i zamówiliśmy dla siebie jedzenie.

— Jak się czujesz bez majtek? — zapytał prowokacyjnie, a ja zrobiłam się czerwona.

— Wspaniale — Odbąknęłam.

Chciałam założyć te od bikini, ale były jeszcze zbyt mokre. Czułam się dziwnie, ale wiedziałam, że przecież pod sukienkę nikt mi nie zajrzy.

— Też tak uważam. — Po jego słowach wywróciłam oczami.

Zadzwonił jego telefon, a ten odszedł w celu odebrania go. Rozejrzałam się dokoła, a sama wyciągnęłam telefon w celu sprawdzenia Instagrama. Miałam małą chwilę na szpiegowanie. Po wpisaniu jego nazwy od razu go znalazłam. Faktycznie na jego profilu widniało nasze zdjęcie, z podpisem taki jaki mi mówił. Westchnęłam cicho, wywracając, przy tym oczami.

— Coś nie tak? — zapytał za moimi plecami, a ja schowałam telefon.

— Nie, a dlaczego? — Zapytałam, jakby nic się nie stało.

— Wyglądasz jakbyś była z czegoś niezadowolona — przypatrywał mi się bacznie.

— Ja? Skądże. — Poruszałam głową zbyt przecząco, bo jego spojrzenie jeszcze bardziej się wyostrzyło, a na jego twarzy pojawiły się lekkie zmarszczki mimiczne.

Jedząc już zamówiony posiłek, odezwałam się jako pierwsza, Carter po telefonie dziwnie zamilkł.

— Lubisz to, co robisz?

— Chodzi ci o kasyno?

— Tak. Trzeba, przyznać, ale twoje osiągnięcia są imponujące.

— Widzisz, jednak biedak się czegoś dorobił w życiu. — W jego głosie usłyszałam lekką irytację, jakby chodziło mi o to, że pomimo biedy dorobił się tak, że pławił się w luksusie.

— Carter, nie o to mi chodziło....

— Victor całe życie był zamożny, pasowało ci to... — powiedział to tak, jakbym leciała na pieniądze Victora, które posiadał. Chociaż pod koniec związku był bardzo skąpy, jakby brakowało mu pieniędzy i za większość rzeczy, płaciłam ja.

— Co?! Absolutnie nie! — Z nerwów zrobiłam się zapewne czerwona jak burak, a po moim ciele przeleciał dreszcz na kumulowanej złości.

Miałam jako pierwsza odejść od stołu, ale ten z porażającą szybkością mnie wyprzedził. Wstając, jego krzesło z hukiem upadło na podłogę, a wszyscy zgromadzeni w restauracji, chociaż nie było ich, aż tyle w tej godzinie, skupili spojrzenia na nas.
Wstałam od razu po nim i widziałam jego naprężone ramiona w obcisłej koszulce. Jego postawa się tak zjeżyła, jakbym go obraziła.
Złapałam go za dłoń i pociągnęłam go w swoją stronę, aby się odwrócił. Chciałam z nim wyjaśnić to głupie nieporozumienie, a także ja nie rozumiałam jego wybuchu złości w moją stronę. Nie przewidziałam tego, że obcas wbije mi się w kamienną posadzkę, a moje ciało się zachwieje. Carter w ostatniej chwili zareagował i złapał mnie mocno w talii. Wbił spojrzenie w moją twarz i przyglądał mi się bacznie, ja nadal pochylona, bo nie uniósł mnie do postawy pionowej, także zaczęłam mu się przyglądać. Nie wiedziałam, co go zdenerwowało. Pragnęłam to wyczytać z jego spojrzenia, ale to mi się nie udało, była w nim jakaś tajemniczość, ciężka do rozgryzienia. Owinął wokół siebie dziwną skorupę, jakby ktoś go skrzywdził.

Zbliżył swoją twarz do mojej buzi, a ja się spięłam. Nie wiedziałam co chciał zrobić, pod dłońmi wyczuł to i od razu się odsunął, stawiając mnie do pionu.
Odwrócił się w stronę wyjścia i bez słowa mnie zostawił. Chciałam z nim porozmawiać, ale musiałam uregulować rachunek za jedzenie. Także to zrobiłam dosyć szybko. Wyszłam z restauracji i rozejrzałam się na boki, szedł kamienną uliczką w stronę morza, a ja ruszyłam za nim, wtedy poczułam opór ze strony swojej torebki, której to pasek trzymałam w dłoni. Ktoś z tyłu próbował mi ją wyrwać, a ja zaczęłam się szarpać z młodzieniaszkiem, którego ujrzałam przed sobą, krzyczałam, przy tym, ale czułam, że miałam mniej siły niż zawodowy złodziejaszek. Powoli puszczałam pasek od torebki, ale nagle rabuś został powalony, przez duże ciało Cartera. W jednym momencie poczułam ulgę, a torebkę z całej siły przytuliłam w swoje ramiona, jakby następna osoba miała mi ją wyrwać. Do oczu napłynęły mi łzy strachu, ale po chwili się ocuciłam, kiedy zauważyłam całą twarz zakrwawioną młodego chłopaka.

— Carter, zabijesz go! — krzyknęłam przerażona, a kątem oka widziałam, jak z boku zaczyna się schodzić zgromadzenie, które musiało mieć wszystko na bieżąco.

Moja słowa były jak grochem o ścianę, a twarz złodzieja, robiła się coraz bardziej fioletowa. Każde jego uderzenie, było proste oraz precyzyjne, jakby mordobicie, dla niego było czymś znanym.
Wtedy zawyły syreny, a z radiowozu wyskoczyło dwóch policjantów, którzy odciągnęli Cartera, od pół przytomnego rabusia.

— Puścicie mnie — warknął.

— Niech się pan uspokoi, bo będziemy musieli pana skłuć — Ton policjanta nie był wcale przyjazny.

— On chciał mi ukraść torebkę — Wskazałam na obitego chłopaka. — Mój znajomy stanął w mojej obronie.

Policjanci trochę poluźnili uchwyt, a mój narwany towarzysz wyszarpnął się z ich uścisku i stanął obok mnie.

— Nic ci nie jest? — zapytał cicho, oglądając mnie od góry do dołu, jakbym miała być pobijana.

— Nie. — Wymusiłam uśmiech, żeby się uspokoił. Jego mroczność w oczach była przerażająca.

— To on mnie zaatakował, a ta baba kłamię. Nikogo nie chciałem okraść! — wymamrotał chłopak, którego oglądał policjant.

Carter nagle ruszył w stronę chłopaka, ale ja byłam szybsza, złapałam go za dłoń i go zatrzymałam.

— Uspokój się, na pewno są tu kamery. — Chciałam załagodzić sytuację, bo za następne uderzenie, zawinęliby jego na dołek.

Zatrzymał się i stanął obok mnie, a ja nie miałam zamiaru puścić jego dłoni, czułam, że mój dotyk lekko go uspakaja, a nie chciałam spuszczać pitbulla ze smyczy.
Po chwili podjechała karetka, a ratownicy zajęli się chłopakiem. Dwójka policjantów podeszła w naszą stronę i prosili o opowiedzenie całej historii od początku. Zeznaliśmy, a mundurowii nie kazali nam się oddalić, tylko poczekać jak sprawdzą kamery z restauracji. Po dwudziestominutowym czekaniu szli w naszą stronę, a ja nadal trzymałam go za rękę, nie wymieniając z nim, ani jednego słowa.

— Następnym razem proszę nie załatwiać tego agresją. — Jeden z policjantów zwrócił się w stronę mojego towarzysza.

— Oczywiście — Odburknął pod nosem.

— Jeśli chłopak złoży zawiadomienie o pobicie, będzie miał pan sprawę w sądzie.

— Zrobiłbym to drugi raz — powiedział to z taką powagą, że przeszły mnie ciarki. Ścisnęłam jego dłoń, aby więcej nie mówił, bo robił sobie tylko pod górkę.

— Od nas to wszystko. — Kiwnęli głową i zwrócili się ku radiowozowi.

— Wracamy? — zapytał, jakby nic się nie stało. Ruszył, ciągnąc mnie za dłoń.

— Carter! — Puściłam jego dłoń, a ten się do mnie odwrócił.

— Tak? — zapytał z takim stoickim spokojem, jakby pół godziny wcześniej nic się nie wydarzyło.

— Doprowadzasz mnie do szału — Wyznałam to głośno, nie zastanawiając się, nad tym, co wypowiedziałam.

— Ty mnie bardziej. — Na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

— Jaja sobie ze mnie teraz robisz? — zapytałam z uniesionym tonem.

Victor podczas naszych kłótni, nie wyprowadzał mnie tak z równowagi, jak on teraz. Zbliżył się do mnie i złapał mnie delikatnie za policzek.

— Słońce nie denerwuj się. — Wymruczał arogancko..

Przeszedł mnie nieoczekiwany prąd po ciele, któremu nie mogłam zaprzeczyć.
Przymknęłam oczy, aby się uspokoić. Nie miałam pojęcia, w co on ze mną grał. Jego zmienność humorów była dla mnie czymś nowym, ale nie mogłam zaprzeczyć, że mi się to nie podobało. Czułam dziwną adrenalinę i chęć do życia. Wypuściłam nagromadzone powietrze z płuc. Otwierając oczy, jego twarz była przy mojej.

— Carter...


Tik Tok i instagram : adriana_kowalczyk

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz