ROZDZIAŁ 18

21.1K 771 28
                                    

Otworzyłam oczy i ujrzałam całkowitą ciemność, zerwałam się do pozycji pionowej. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale w łóżku leżałam już sama. Carter musiał wrócić na przyjęcie. Wstałam i otworzyłam drzwi, na korytarzu panowała absolutna cisza, więc przyjęcie musiało dawno się skończyć. Znalazłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziła czwarta nad ranem. Ziewnęłam głośno i przeciągnęłam swoje obolałe ciało, nagle się zawstydziłam, że ciało bolało mnie, ze względu na to, co kilka godzin temu robiliśmy pod ścianą. Nie miałam pojęcia, jak zdołał mnie utrzymać, ale... znów go zaczęłam pragnąć. Miałam głupią nadzieję, że przyjdzie do mnie, ale chyba się sparzyłam.
Nagle na dole usłyszałam trzask, jakby coś, albo ktoś się przewrócił. Wychyliłam się za drzwiami i nasłuchiwałam, kolejny mocny dźwięk wybrzmiał na dole, jakby coś spadło. Podeszłam do barierek i się wychyliłam.

— Carter? — zapytałam niepewnie.

Wtedy ujrzałam czarny cień, który wchodził po schodach chwiejnym krokiem.

— Tu jesteś — wybełkotał. Był całkowicie pijany, aż ledwo szedł. Musiał zapewne coś przewrócić, kiedy szedł w stronę schodów.

Od razu zeszłam, żeby mu pomóc. Złapałam go pod ramię i próbowałam zaciągnąć do góry. Był ciężki i wymagało ode mnie ogromnego wysiłku, jakbym podnosiła na siłowni najcięższe ciężary, które są na szczyt mych możliwości.

— Julio — zamruczał.

— Chodź na górę. Zostało nam tylko kilka schodów.

— Mogę z tobą spać? — zapytał tak niewinnie, jak małe dziecko, które w nocy przychodzi do rodziców i pragnęło spać z rodzicami.

— Tak, tylko postaraj się jeszcze trochę. Jesteś zalany. Z kim piłeś?

— Z Arthurem — zaczął czkać.

Jeszcze tego było mi potrzeba. Czkawka pijacka była czymś najgorszym, mnie zawsze bardzo długo męczyła.
Pchnęłam go na swoje łóżko, a ten opadł bezwładnie. Zaczęłam od ściągania butów.

— Chcesz się czegoś napić?

— Chce ciebie — powiedział tak wyraźnie, że przez chwilę zawahałam się, czy był faktycznie, aż tak pijany.

— Rano, jak zasłużysz i wytrzeźwiejesz.

Rozpięłam jego koszulę, której nie dałam rady nawet ściągnąć, ale spodnie po chwilowej walce udało mi się zdjąć. Miałam go przykryć, ale się odezwał.

— Jeszcze majtki — śmiał się pod nosem.

— Jeśli sobie tego życzysz.

Spełniłam jego życzenie, złapałam odrobiny więcej powietrza, niż chyba tego potrzebowałam. Stał twardy i gotowy, aż zrobiło mi się ciepło, przy tym cholernym draniu znów zrobiłam się mokra. Tak szybko? To nie było możliwe, to nie byłam ja.

— Pragnę cię — wychrypiał, przez pół zamknięte oczy, a woń alkoholu, aż od niego buchała.

— Idź spać. — Zapewne jutro będzie go trzymał kac morderca.

Na stoliku stała końcówka wody, zeszłam na dół i poszłam po butelkę wody i zaczęłam szperać w szafkach w znalezieniu jakichkolwiek proszków przeciwbólowych. Zamykając szafkę, zlękłam się i odskoczyłam do tyłu.

— Przestraszyłeś mnie Arturze — złapałam się za serce i głośno oddychałam. — Nie słyszałam, jak wchodzisz do kuchni.

— Życie nauczyło mnie być bezszelestnym — Wykrzywił wargi w mnie mym uśmiechu.

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz