ROZDZIAŁ 15

20.9K 712 45
                                    


Ochroniarze Cartera wyszli ze spuszczonymi głowami. Poczekałem  chwilę na górze i odczekałam kilka chwil, aby nie wyglądało to na to, że podsłuchiwałam. Schodziłam po schodach głośno, aby zaznaczyć swoją obecność. Odwrócił się do mnie z miną pełną spokoju, a przed chwilą widziałam wcielonego diabła, gdzie coś nie szło po jego myśli.

— Potrzebujesz czegoś? — Wbił we mnie spojrzenie.

— Jestem trochę głodna — uśmiechnęłam się słabo.— Chciałabym jeszcze porozmawiać, o tym wszystkim — westchnęłam.

Przez jego twarz przemknął lekki niepokój, ale skinął głową i poszliśmy w stronę kuchni. Podeszłam sama do lodówki, ale zamknął mi ją przed nosem.

— Usiądź, zrobię ci coś do jedzenia, jeśli nie masz nic przeciwko.

— W porządku.

Odeszłam w stronę wyspy kuchennej, usadowiłam się na krześle barowym, a Carter zaczął wyciągać produkty. Wiedział, co potrzebował i szło mu to zwinnie.

—Potrafisz gotować? — zapytałam zaskoczona.

— To, że jestem teraz bogaty, nie znaczy, że wcześniej miałem pokojówki i kucharki — Zaznaczył lekko ironicznie.

— Przepraszam. Wiesz, bardziej chodziło mi o to, że faceci nie dotykają się do garnków — zaśmiałam się delikatnie. Po wcześniejszej sytuacji nie wiedziałam jak mam z nim postępować.

— Dobrze się czujesz? — Zmienił temat, rozkładając produkty na wyspie do przygotowania jakiegoś posiłku. Jeszcze nie wiedziałam, co chciał ugotować i w głębi duszy modliłam się, żeby było dobre, bo robiłam się naprawdę głodna.

— Tak, już wszystko w porządku. — Oparłam się łokciami o blat. — Kto był w moim mieszkaniu? — Po moim pytaniu, jego ruchy stały się gwałtowniejsze, a sałatę, którą kroił, myślałam, że zaraz pochlasta.

— Wierzyciele Victora. — Nie dodał nic więcej, a oczekiwałam większej relacji.

— Gdzie się teraz znajdują? Zabrała ich policja? — Wtedy prychnął, jakbym to, co mówiła, było niedorzeczne.

— Julio tych spraw się tak nie załatwia nie z nimi. — Unikał mojego spojrzenia.

— To znaczy z kim? — drążyłam dalej. — Kto to jest? Może sama z nimi porozmawiam? Nie wiem, może im wyjaśnię, że nie jestem z Victorem, że ma żonę, a ja z jego życiem nie mam już nic wspólnego.

— Nie — Warknął i rzucił, prawie nożem.

Wstrzymałam oddech i zrobiłam się sztywna, moje oczy lekko się wybałuszyły, a on musiał to wychwycić moje spięcie, zaczęłam się go bać.

— Boisz się mnie? — zapytał znów spokojnie, jakby powrócił na dobre tory. Spojrzał na mnie i nie spuszczał spojrzenia, czekał na moją szczerą odpowiedź.

— Nie — powiedziałam jak najbardziej przekonująco, chociaż wcześniej się go nie bałam, był dla mnie zwykłym Carterem, który dokuczał mi na każdym kroku, a teraz nie byłabym tego taka pewna czy go się nie zaczęłam bać.

— Zrozum to, że to są niebezpieczne osoby i chce dla ciebie jak najlepiej. Nie chce cię skrzywdzić tylko chronić — Wyznał szczerze, dalej jak gdyby nigdy nic kroił warzywa. — Załatwię to, żeby dali ci spokój i wyjaśnię, że nie jesteś już z Victorem tylko ze mną.

— Słucham? Ja z tobą? — Lekko się skrzywiłam.

— Chcesz mieć spokój?

— Tak.

— Musimy robić tak, jak ja każe. — Odbił się od blatu i podszedł do kuchenki. — Wcześniejsze udawanie ci nie przeszkadzało, więc jaki jest teraz problem. Czy coś się zmieniło?

— Ile to będzie wszystko trwać?

— Mam nadzieję, że krótko.

— Ja też — mruknęłam pod nosem, a jego plecy się nieznacznie spięły. Widziałam to.

— Aż tak męczy cię moje towarzystwo? — zapytał odwrócony, nadal krzątając się po kuchni.

— Nie, ale.... — Zamilkłam.

— Ale? — dociekał.

— Pojawiłam się w twoim życiu chyba nie potrzebnie. — Zaczęłam bawić się kosmykiem włosów. — Wiesz, to wszystko się zaczęło, odkąd się zgodziłeś się udawać mojego chłopaka. Czy to wszystko, co się dzieje, nie ma związku z tobą? — Ostatnie zdanie wypowiedziałam za szybko, mój mózg chyba nie przetrawił, jak to brzmiało. Żałowałam tego, on mnie chronił, a ja mu wbijałam nóż.

Wtedy nastał huk. Z prawej strony, wszystko, co znajdowało się na blacie, upadło z hukiem na podłogę. Carter w złości wszystko zwalił jednym machnięciem. Szklane misy wystrzeliły w każdą stronę, pozostawiając na ziemi milion kryształków, a brzdęk metalowych przyrządów kuchennych wydał ogromny dźwięk, który zapiszczał w uszach. Zerwałam się z krzesełka i nie miałam pojęcia, co miałam zrobić, uciekać, stać w miejscu czy pomóc mu posprzątać. Może wyprowadziłam go z równowagi, ale moje słowa musiały go dotknąć, a może trafiłam w sedno sprawy? Oparł się dłońmi o blat i zacisnął mocno pięści, aż pobladły mu knykcie, wtedy zaczęłam po cichu się wycofywać, byłam bezszelestna jak złodziej. Przy drzwiach odważyłam się coś powiedzieć, bo nadal stał tyłem w bezruchu.

— Przepraszam, nie powinnam — odpowiedziałam skruszona i uciekłam do pokoju. Już nie byłam wcale głodna, żołądek zwinął się w supeł, a w gardle powstała gula.

Nie powinnam tego robić, ale wzięłam telefon i zadzwoniłam do Victora, chciałam dowiedzieć się czegoś, jeśli cokolwiek mi zechce powiedzieć.


Tik Tok i instagram : adriana_kowalczyk

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz