ROZDZIAŁ 6

23.1K 811 241
                                    

— Spakowałaś wszystko? — Amanda stała mi nad głową, kiedy do walizki, dopakowywałam ostatnie rzeczy.

— Wydaje mi się, że tak. — Zamknęłam walizkę i przycisnęłam ją nogą, aby zapiąć ją spokojnie.

— A coś seksownego? — Dała mi kuksańca w bok, a ja upadłam tyłkiem na miękki dywan.

— Jesteś niemożliwa. Wzięłam to, co będzie mi potrzebne. To tylko trzy dni.

— Mogą zmienić wiele.

— To znaczy? — Wstałam i spojrzałam na nią.

— No między tobą, a Carterem.

— Chyba sobie teraz ze mnie żartujesz — Roześmiała się głośno i zaczęłam chodzić po pokoju czy wszystko spakowałam.

— A dlaczego nie?

— A dlaczego tak? Sam mi powiedział, że nie tknąłby mnie nawet kijem — prychnęłam, przypominając sobie jego słowa. — Z resztą chyba ty, nim byłaś zainteresowana? — spojrzałam na nią podejrzliwie.

— No tak, ale nie chce ci zabierać chłoptasia, przed nosem. — Wyszczerzyła zęby w moją stronę. — Pasujecie do siebie, on taki silny, przystojny, bogaty... — Rozmarzyła się, wpadając w jakąś otchłań.

— Obudź się, między nami nic nie będzie — Popukałam ją w czoło między oczami. — Wybij to sobie z głowy.

— Ochhh wyobraziłam sobie, jaki musiał być w łóżku.

— Amanda! Przestań! Nie mieszaj mi w głowie.

Carter był bardzo męski i przyciągający, ale nie patrzyłam na niego jako obiekt seksualny, chyba miałam do niego jakiś uraz za lata nastoletnie.

— No co? Pomarzyć nie można?

— Możesz, możesz — Poklepałam ją po ramieniu i we dwie się roześmiałyśmy.

— O której masz lot? — Usiadła na łóżko, a ja koło niej.

— Chyba około jedenastej.

— Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ma własny samolot.

— Ja też. To wydaje się, jakby było z jakieś bajki, albo dobrego filmu. Myślisz, że na kasynie tak mógł się dorobić?

— Cóż, lokalizacja i renoma świetna, więc wydaje mi się, że tak.

— Nie zastanawiało cię, skąd na to wziął? Pamiętasz, że jego rodzina nie była bogata, tylko biedna? — Przypomniałam jej.

— Cóż masz rację, ale nie warto zapytać?

— Nie będę się go pytać o rzeczy osobiste, to nasz ostatni wyskok.

— Na pewno. — Pokiwała głupkowato głową.

Czekałam już z walizką, przed swoim mieszkaniem. Amanda, kiedy usłyszała o wyjeździe z Carterem, dała mi cały piątek wolny. Zastanawiałam się, jak sobie poradzi bez dwóch pracowników, ale jeśli szefowa się zgadza?
Do krawężnika podjechało czarne auto, kierowcą nie był on, tylko nieznajomy mężczyzna w czarnym garniturze. Wysiadł, a ja niepewnie ruszyłam w jego stronę.

— Dzień dobry. Pani Julio, poproszę o bagaż. — poprosił grzecznie, a ja puściłam rączkę.

Otworzył bagażnik, a następnie zapakował walizkę. Wsiadłam do auta, nie czekając jak, mi je otworzy. Wślizgnęłam się i zamknęłam drzwi.

— Cześć — mruknął męski głos, a ja się zlękłam, bo byłam pewna, że byłam sama.

— Cześć — spojrzałam na Cartera, który wygodnie siedział. — Przestraszyłam się, myślałam, że cię nie ma.

Na chwilę [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz