Zabranie bagaży zajęło nam dosłownie chwilę, a kiedy z nimi zeszliśmy, o dziwo czekał na nas już podstawiony wóz. Do którego od razu wsiadłam i czekałam jak Carter i kierowca zapakują nasze bagaże. Na lotnisko dotarliśmy w ekspresowym tempie w totalnej głuchej ciszy, nawet radio nie grało, a w uszach słyszałam tylko, jak przełykam własną ślinę. Nic więcej. Mój towarzysz stukał cały czas w telefonie i nie odrywał od niego spojrzenia albo faktycznie był zajęty, albo tylko udawał. Tego nie wiedziałam, a nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, bo nie chciałam się narzucać, jeśli będzie chciał mi powiedzieć cokolwiek to z czasem, albo wcale.
Znajdowaliśmy się już w Las Vegas, wyjechaliśmy z lotniska i kierowaliśmy się w stronę centrum. Odliczałam sekundy do dotarcia pod dom i rzucenie się w czystą pościel. W trakcie lotu kilka razy przysypiałam, ale nie zasnęłam, byłam wykończona całym dniem, sytuacjami, które się wydarzyły więcej niż, przez moje całe nudne życie.
Zauważyłam, że nie kierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania tylko w stronę bogatej dzielnicy, gdzie mieszkał Carter. Myślałam, że chciał dotrzeć do domu jako pierwszy, dwadzieścia minut mnie dłuższej drogi nie zbawiło, więc się wcale nie odezwałam. Dotarliśmy na podjazd i wyciągnęłam obolałe ciało po całym dniu. Wysiadł z auta i czekałam, jak kierowca wypakuje jego walizki. Moje drzwi się otworzyły, przez samego Cartera więc myślałam, że chciał cokolwiek do mnie przemówić, ale się myliłam. Odpiął moje pasy i podał mi swoją dłoń. Marszcząc brwiami, przyglądałam się na absurdalną sytuację.— Jestem śpiąca, chce wrócić do domu — wypowiadając te słowa głośno, ziewnęłam, a moje powieki momentalnie zaczęły opadać.
— Więc chodź spać — odpowiedział spokojnie, a jego dłoń nadal była wyciągnięta, jakby czekał, aż ją uchwycę i wyjdę.
— Mam swój dom i swoje łóżko — odbąknęłam i przymknęłam powieki, czekałam, jak da mi spokój i odejdzie.
Dlaczego miałabym u niego spać, jak miałam swoje mieszkanie, które znajdowało się piętnaście minut od jego domu.
— Zamieszkasz ze mną. — Wypowiedział to tak, jakby było to normalnością.
— Jesteś nienormalny — Nadal miałam zamknięte powieki, bo wydawało mi się, że to wszystko mi się śniło. On nie mówił na poważnie.
— Julio ja czekam.
— Chce wrócić do domu. Idź już i dziękuję, że straciłeś dla mnie czas.
Zagłębił się w środek auta i chciał mnie wyciągnąć. Zareagowałam od razu, ugryzłam go w bark, żeby mnie zostawił.
— Auuć! — warknął.
— Nigdzie z tobą nie idę! Chce wrócić do domu, jeśli mnie nie chcesz odwieźć, zamówię taksówkę, albo wrócę na pieszo. Z jakiej racji mam mieszkać u ciebie, w trakcie lotu ciśnienie zmieniło ci rozum?
— Gdyby twój zasrany były nie narobił sobie długów, nie kazałbym ci zostawać u mnie. — Warknął i ponowił, wyciągniecie mnie z auta. Złapał mnie hardo w pasie i wyciągnął. Nie miałam z nim najmniejszych szans.
— Możesz mi cokolwiek z tego wyjaśnić?! — Stanęłam naprzeciw niego nadąsana. Rozejrzałam się dookoła, bagażnik był zamknięty, a kierowcy nie było. Byliśmy sami na podjeździe. Brama była zamknięta.
— Tak, tylko wejdźmy do domu. — Pokazał gestem ręki, abym ja jako pierwsza poszła. Westchnęłam zmęczona tym wszystkim i ruszyłam.
Trafiliśmy po chwili do jego biura, która imponowała wielkością, a także wielką biblioteczką oraz stołem do pokera. Ten element akurat wcale mnie nie dziwił. Usiadłam na skórzanej sofie i czekałam, jak zacznie. Podszedł do braku, nalał sobie bursztynowego alkoholu, a mnie zaczęło strasznie nużyc. Moje oczy same się zamykały, jeśli zwlekałby minutę później, musiałabym sobie zapałki włożyć do oka. Usiadł wreszcie za biurkiem, a ja oparłam się o tył siedzenia, był strasznie wygodny, a ciało dostosowało się do oporu.
CZYTASZ
Na chwilę [ZAKOŃCZONE]
RomanceJulia i Victor, zaczęli swój związek od lat nastoletnich. Kobieta, cały czas uważała, że był to ten jedyny, z którym chciała spędzić całe życie. Jednakże pół roku przed ich ślubem narzeczony oznajmia kobiecie, że poznał inną i z nią weźmie ślub w ic...