VI

335 18 18
                                    

Jimin niepewnie stanął pod niewielkim sklepem, przy którym miał się spotkać z Hoseokiem. Był piątek, wieczór, a jutro szedł do pracy dopiero po południu. Miał na sobie teraz zwykłe ciemne jeansy poprzecierane na udach i czarną, trochę za dużą bluzę z kapturem. Normalnie ubrałby się inaczej, ale Jung tak właśnie mu polecił. Twierdził, że to ma znaczenie. Nie czekał na niego długo. Starszy założył również czarne spodnie i tego samego koloru kurtkę z ćwiekami. Pod nią miał białą koszulkę z nadrukiem.

- Jeszcze możesz się wycofać - zaproponował, gdy wskazał mu drogę, którą obaj podążyli.

- Nic z tego - młodszy odpowiedział pewnie, ale czuł, że zaczyna lekko drżeć. Nie wiedział, czy to z ekscytacji, że w końcu go zobaczy, czy przez coraz chłodniejsze wieczory.

Weszli w jakąś ciemną uliczkę między budynkami. Okolica od razu wydała mu się mroczna, a podejrzane postacie co kilkanaście metrów tylko utwierdzały go w tym przekonaniu. Większość z nich miała w ręku papierosa albo butelkę piwa. Nie chciał nawet wiedzieć, co niektórzy podawali sobie do kieszeni, myśląc, że nikt tego nie widzi. Naprawdę znajdzie tutaj chłopaka, do którego wrócił po dwóch latach?

Przy wejściu nawet nie było ochroniarza, tylko ledwo trzymający się rzeczywistości ludzie. Weszli do środka. Muzyka nie była przesadnie głośna, ale też nie było wiele osób, które chciały tańczyć. Raczej siedzieli przy barze lub na niezbyt eleganckich kanapach. Niezbyt eleganckich? To zbyt ładnie powiedziane. W zasadzie chyba całe to wielkie pomieszczenie nie należało do zadbanych. Gdzieniegdzie zwisała ze ścian tapeta, a z sufitu nawet wystawały deski.

- Chyba zdążyliśmy - Jung po dłuższym czasie się odezwał, rozglądając się nieznacznie.

- Na co?

- Zobaczysz. Nie bierz nic od nikogo i nie odchodź od głównego pomieszczenia. Do łazienki radzę też nie chodzić. Już wolałbym wysikać się na zewnątrz niż w tamtym chlewie - powiedział z pogardą. Widać było, że nie znosił tego miejsca.

- Okkeej... - przestał już czuć się tak pewnie. Poszedł za brunetem, który oparł się o drewniany filar wyglądający, jakby podmuch wiatru miał go przewrócić.

Muzyka ucichła, a zamiast tego pojawiły się głośne wiwaty. Ludzie zaczęli zbierać się pod prowizoryczną sceną, która też nie należała chyba do solidnych. Spojrzał na Hoseoka, który z powagą na twarzy wpatrywał się właśnie w ten punkt, więc sam skierował tam swój wzrok. Z głośników wydostał się mocny bit, a wszyscy na chwilę ucichli. Usłyszeli charakterystyczne chrząknięcie do mikrofonu. Na scenie pojawił się wysoki, czarnowłosy mężczyzna i zaczął coś mówić do tłumu. Za nim wyszedł leniwym krokiem niższy chłopak, któremu blond kosmyki opadały na czoło. Jimin rozszerzył w niedowierzaniu oczy. Zmienił się, ale poznałby go wszędzie. Yoongi nigdy nie wyglądał na wrażliwego i kochanego człowieka, ale teraz swoją postawą wyrażał wyższość nad każdym tu zgromadzonym i pogardę dla całego otoczenia, a zwłaszcza czarnowłosego obok niego. A jednak jego wzrok nadal pozostawał obojętny, jakby pewny siebie i swoich umiejętności.

Facet obok zaczął rapować, zwracając się to do blondyna, to do tłumu, który na zmianę wiwatował i buczał. Min wyglądał na niewzruszonego, a w pewnym momencie nawet się uśmiechnął, słysząc te wszystkie śmieszne i dziecnne obelgi skierowane w jego stronę. Jimin poczuł ucisk w żołądku. Gdyby ktoś adresował takie słowa do niego, dawno uciekłby ze sceny, a Min stał dalej spokojnie, czekając na swoją kolej. Myślał, że widząc go w takim wydaniu, nic go już nie zaskoczy, a jednak. Już pierwsze słowa blondyna kazały tłumowi na moment ucichnąć. Jego rywal początowo wyglądał na niewzruszonego, ale z każdą mijaną sekundą na twarzy rosła irytacja. Park wyłapywał tylko co jakiś czas sens rapu Sugi, bo bardziej skupiał się na samym głosie. A musiał przyznać, że bardzo za nim tęsknił zwłaszcza, że kilka dni temu pewien był, że nigdy go już nie usłyszy.

Why am I like this? - yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz