XXVI

365 24 39
                                    

Przed rozpoczęciem czytania radzę zaopatrzyć się w meliskę i jakieś leki uspokajające. Proszę też o pozbycie się z Waszego otoczenia wszelkich ostrych, ciężkich i niebezbiecznych przedmiotów, by nie zagrażać życiu MNIE. Oczywiście polecam też wygodnie usiąść, by nikt nie zemdlał z nerwów. Uprzejmie oświadczam, że autor nie ponosi odpowiedzialności za zdrowie psychiczne osób czytających.
A teraz zapraszam do rozdziału.
~~~

Jimin miał już wszystko przygotowane do jutrzejszego wyjazdu. Posprzątał też mieszkanie, by nie martwić się tym, gdy wróci po Nowym Roku. Leżał już w łóżku od paru minut, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Zbliżała się północ, kto mógł do niego przyjść tak późno? Zapalił tylko lampkę nocną i wyszedł na korytarz. Spojrzał przez wizjer i choć był zaskoczony, to bez wahania otworzył drzwi.

- Coś się...? - Nie zdążył dokończyć, bo starszy brutalnie zatkał mu usta swoimi. Wepchnął go w głąb mieszkania, jedną ręką trzaskając drzwiami, a drugą trzymając mocno czarnowłosego za tył głowy. Wpadli na ścianę i gdy Park cicho jęknął z bólu, odsunął się od niego, patrząc mu głęboko w oczy.

- Mówił ci ktoś, że jesteś śliczny?

Ty mi to mówiłeś, Yoonnie.

Chciałby tak powiedzieć, ale Min widocznie nie potrzebował odpowiedzi, bo znów mocno przywarł swoimi wargami do tych nieco większych. Jimin czuł posmak alkoholu w ustach i lekki zapach papierosów. Normalnie może by się cieszył z takiego obrotu sytuacji, ale jego ukochany był pijany, działał w amoku i nie zdawał sobie z tego sprawy. Najprawdopodobniej jutro niczego nie będzie pamiętać, wszystkiego się wyprze i powie, że żałuje.

- H-hyung, nie - wyszeptał, próbując go od siebie delikatnie odepchnąć. Tęsknił za jego pocałunkami, czułym dotykiem prawie dwa lata, odkąd ostatni raz się widzieli. Ale teraz, to nie było to samo.

- Nie odtrącaj mnie - oderwał się od miękkich ust, patrząc teraz głęboko w ciemne tęczówki. - Zostałeś mi tylko ty.

Młodszy otworzył szerzej oczy i nie protestował więcej. Jak mógłby mu odmówić po tym, co usłyszał? Zimne dłonie wkradły mu się pod koszulkę, wywołując dreszcze. Zaczęli się nawzajem rozbierać, w pośpiechu kierując do sypialni. Jimin czuł, że obaj będą żałować, ale nie potrafił go odrzucić. Za bardzo go kochał, nie mógł pozwolić mu odejść.

***
Rano obudził go dźwięk alarmu. Gdy sięgnął ręką, by go wyłączyć, poczuł okropny ból głównie w dolnych partiach ciała. Z żalem zauważył, że leży w łóżku sam, a sprawca jego stanu musiał dawno uciec, bo miejsce obok nie było już nawet ciepłe. Ledwie dowierzał w to, co wydarzyło się w nocy. Wszystko działo się zbyt szybko, zbyt chaotycznie. Nie tak wyobrażał sobie swój pierwszy raz. Co prawda przeżył go z wymarzoną osobą, ale nie tego chciał. Uległ mu, bo go kochał, ale Yoongi nie tym się kierował. Dał się zwyczajnie wykorzystać, jak największy idiota, choć doskonale wiedział, że będzie żałować. I się nie mylił.

Poszedł do łazienki zupełnie nagi i zanim wszedł pod prysznic, przejrzał się w lustrze. Na karku i łopatkach miał kilka malinek, a na biodrach zaczęły powstawać nieduże, aczkolwiek liczne siniaki. Min go nie oszczędzał. Mocno wbijał w niego palce, jakby chciał się wyżyć, ukarać go za coś, a przecież nic mu nie zrobił. Puścił zimną wodę i zadrżał. Widział, jak z pomiędzy ud wypływa także czerwona ciecz. Oparł czoło o chłodne kafelki, a po policzkach ściekały mu łzy. To tak bardzo bolało. Nie tylko fizycznie, jego serce chciało krzyczeć, umysł chciał się poddać. To było dla niego zbyt wiele.

Yoongi w tym czasie opróżniał już drugą butelkę niskoprocentowego alkoholu. Nadal nie docierało do niego, co zrobił tej nocy z innym chłopakiem. Był pijany, ale za dużo pamiętał. To, jak opróżniał kieliszek po kieliszku, jak zaczął wyzywać wszystkich dookoła i prawie kogoś pobił, aż w końcu wyszedł i skierował się z nieznanego sobie powodu do mieszkania Jimina. Doskonale pamiętał, co mu powiedział, jak nie mógł oderwać od niego swoich ust i jak okropnie potraktował go później w łóżku. Młodszy przez niego płakał, kilka razy prosił, by przestał, ale on był na to głuchy. Skrzywdził go, wiedział o tym, więc jak miałby spojrzeć mu po tym w twarz? Jak go przeprosić, kiedy wiedział, że zrobił coś, czego wybaczyć się nie da?

Opuścił głowę, między ramiona, które miał wyprostowane i oparte o zgięte kolana. W dłoni trzymał prawie pustą już butelkę, a najgorsze było to, że najprawdopodobniej nie miał już w domu więcej alkoholu. Pokłócił się z najlepszym przyjacielem, a drugą osobę, którą zaczął tolerować w swoim życiu, wykorzystał bez zawahania w najgorszy możliwy sposób, a na dodatek zdawał sobie sprawę z uczuć, jakimi obaj go darzyli. On sam był pewien, że nie może tego odwzajemnić, dlatego tym bardziej był na siebie wściekły. Sypiał parę razy z obcymi dziewczynami, ale one miały pełną świadomość, że to tylko jedna noc i nic więcej. Za to z Jiminem się spotykał. Zaczął myśleć o nim nawet, jak o przyjacielu, a teraz jak miałby go niby traktować? Może nie było sensu się nad tym zastanawiać? Przecież chłopak i tak pewnie go po tym znienawidzi, zerwie z nim kontakt. Teraz to już naprawdę zostanie sam.

***
Ciemnowłosy jakimś cudem dotarł na dworzec i się nie spóźnił. Bolał go prawie każdy mięsień, gdy się poruszał, ale z kolejnymi krokami powoli się do tego przyzwyczajał. Pytanie tylko, jak usiedzi prawie cztery godziny w podróży. Wsiadł do pociągu i ostrożnie zajął miejsce, starając nie krzywić się z bólu. Dobrze, że nie znał adresu Yoongiego, bo zapewne zamiast jechać do rodziców, poszedłby do niego z wyrzutami. Nie był na niego zły, nie potrafił, był zawiedziony i zrozpaczony. W domu nie zjadł nawet śniadania i wypił tylko połowę kawy. Po tym wszystkim nie miał na nic najmniejszej ochoty poza płaczem. Musiał się jednak opanować w miejscu publicznym. Wyciągnął telefon i sprawdził chat. Nic. Wysłał rano starszemu wiadomość, a on nadal się nie odezwał.

Min zdecydował się położyć w łóżku po tym, jak zasnął na siedząco na podłodze. Obudził się pół godziny temu i zobaczył, że ktoś do niego napisał i nawet nie musiał sprawdzać, by wiedzieć, kto.

Mochi: uciekłeś

Długo wpatrywał się w treść, jakby była napisana w obcym języku. Tak. Uciekł. Miał tego pełną świadomość. Dziwiło go jednak, że młodszy zdecydował się na coś tak krótkiego. Bardziej spodziewał się czegoś w stylu "Jak mogłeś?!", "Nienawidzę cię!", "Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj", a on wysłał mu coś takiego. W końcu zdecydował się mu odpowiedzieć po kilku godzinach.

AgustD: zapomnijmy o tym

Mochi: nie ma takiej opcji

Mochi: jeszcze nie wiem jak, ale weźmiesz za to odpowiedzialność

AgustD: mówisz, jakbyś miał zajść w ciążę...

Mochi: wiesz co... jesteś świnią

Mochi: ale nie mam zamiaru o tym teraz pisać

Mochi: wyjaśnimy sobie wszystko, kiedy wrócę

Mochi: a póki co, przemyśl to sobie i uświadom, jakim jesteś idiotą

Masz o tym myśleć codziennie, wytykając sobie, jakim jesteś idiotą. (XXXV rozdział 1. części)

Wypuścił telefon z rąk, znów słysząc w głowie własny głos. Skulił się na łóżku z bólu, zakrywając twarz rękoma. Co to, do cholery, było?! Co się z nim działo? Nie wiedział już, czy te wszystkie głosy miał traktować, jak przebłyski z przeszłości, czy może to jego dawna osobowość powtarza mu rzeczy, które powinien sobie wyryć w pamięci. Tak, jakby zawiódł swoje drugie ja.

- Kurwa - załkał żałośnie, wtulając się w poduszkę. - Nienawidzę cię... Nienawidzę cię, Yoongi.

~~~
Nawet nie wiecie, jak długo odwlekałam ten rozdział.

Why am I like this? - yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz