XXXVII

343 25 22
                                    

Jimin wybiegł czym prędzej z szatni, kończąc zakładać kurtkę dopiero na dworze. Gdy odliczał ostatnie minuty na ćwiczeniach z tańca, przypomniał sobie, że Suga, tak samo jak on, pracował dzisiaj do osiemnastej. Sklep muzyczny nie był daleko, więc miał nadzieję go jeszcze złapać po drodze. Chodnik rozświetlały mu latarnie i przejeżdżające samochody, bo wciąż szybko robiło się ciemno. Rozglądał się, czy przypadkiem chłopak nie szedł po drugiej stronie ulicy, ale zobaczył go dopiero wychodzącego z budynku. Zatrzymał się, chcąc uspokoić oddech po biegu i wtedy wpadł na pomysł. Widział, że starszy idzie w jego kierunku, dlatego schował się za rogiem i czekał aż Min przejdzie. Dopiero wtedy wyszedł za nim i zimnymi dłońmi zakrył mu oczy, zmuszając do stanięcia w miejscu.

- Naprawdę zostałeś stalkerem - zaśmiał się blondyn, a młodszy nie mógł uwierzyć, że od razu go rozpoznał. Nie odzywał się jednak, dalej zasłaniając mu widoczność. Może jednak myślał o kimś innym? - Masz lodowate ręce. Powieki mi zaraz zamarzną, Jimin.

- Skąd wiedziałeś? - Słysząc swoje imię, zabrał dłonie i udał obrażonego, że jego niespodzianka się nie udała.

- Jesteś jedyną osobą, którą znam z tak krótkimi palcami.

- Wcale nie są takie krótkie! - Oburzył się. - I kiedy zdążyłeś się im tak przyjrzeć, co?

To było bardzo dobre pytanie, bo Yoongi zaniemówił. Faktycznie, nigdy nie zwracał na to uwagi. Nigdy nie trzymał też go za ręce, by jakkolwiek to wyczuć, więc skąd niby to wiedział? Zamrugał parę razy zdezorientowany.

- Nie mam pojęcia... - odparł szczerze. - Może sobie przypomniałem? - To było możliwe, zważywszy, że ostatnio wracały mu cząstki wspomnień.

- Jeśli tak, to cudownie - czarnowłosy uśmiechnął się szeroko. - Jak pierwszy dzień?

- Sądziłem, że będzie straszniej - ruszyli z miejsca, chociaż żaden nie myślał, dokąd dokładnie zmierzają. - Dzisiaj w zasadzie uczyłem się, gdzie co jest. Tylko raz rozmawiałem z klientem.

- I dałeś radę? Niektórzy klienci są okropni.

- Z tego, co zauważyłem, przychodzą tam sami w porządku goście. Ludzie, którzy zajmują się muzyką nie mogą być źli - podsumował, gdy wsiadali do autobusu.

- Mogą... - westchnął, a starszy posłał mu pytające spojrzenie. - Jedna profesor na wykładach. Jest okropna. Nawet nie chodzi o jej wymagania, po prostu ma paskudny charakter - wzdrygnął się na wspomnienie starszej kobiety, która według niego powinna już być na emeryturze.

- Cóż, niektórzy myślą o muzyce tylko, jak o zarobku - wzruszył ramionami. - Takich nie szanuję. Ale do naszego sklepu raczej tacy nie przychodzą.

- Życzę ci, hyung, żebyś nie musiał się z takimi mierzyć.

- Dzięki. Ej, do jakiego my autobusu wsiedliśmy? - Zapytał, dopiero zdając sobie sprawę, że nie wie, dokąd jadą.

- Oj, przepraszam, zagadałem cię, hyung - podrapał się nerwowo po karku. - Tego, którym zawsze wracam do domu.

- To dobrze, bo mam przystanek po drodze - odetchnął.

- Zaprosisz mnie kiedyś do siebie? - Zrobił szczenięce oczy, prosząc uroczym tonem.

- N-nie... raczej nie, Jimin - odwrócił wzrok od młodszego, bo wydał mu się w tej chwili niesamowicie słodki. Ledwie był w stanie mu odmówić.

- No weź, ty wiesz, gdzie mieszkam.

- Nie prosiłem o tę informację.

- Ale jakbyś się nie dowiedział...

Why am I like this? - yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz