**Kieran**
Szliśmy bez przerwy przed siebie. Jace z Jonathanem wzięli moje ostrzeżenie zbyt poważnie, bo żaden z nich nie odzywał się ani słowem. Na początku było to komfortowe, ale teraz zaczyna być uciążliwe.
Nie przywykłem do tak długiego przebywania w ciszy. Stanąłem, by zorientować się, w którym miejscu jesteśmy. Następnie Spojrzałem na słońce.
- Chyba pójdziemy dłużej niż myślałem. Musimy dojść do mojego brata i tam przenocujemy. Nocą podróż jest ryzykowniejsza.
- Daleko jest do twojego brata? - na reszcie odezwał się jeden z nich.
Obróciłem się i zorientowałem się, że to Jace pytał. Jonathan wyglądał jakby pochłonęły go własne myśli.
- Za tamtym wzgórzem. Musimy się pospieszyć.
Znowu Spojrzałem w niebo. Słońce kładło się już w dół.
- Przed nami jeszcze około godziny marszu. Jeśli się nam uda zdążymy przed zmrokiem.
Jace skinął głową. Spojrzałem na Jonathana.
- Jonathanie...
Jace uderzył go w ramię. Pomogło jak wiadro zimnej wody.
- Kurwa... - rozejrzał się. - Doszliśmy?
- Nie. Gdybyś słuchał wiedziałbyś, że nie dość, że nie doszliśmy to będziemy szli jeszcze dłużej. Musimy dojść tam - wskazał na pagórek - w ciągu godziny.
Jonathan spojrzał na mnie. W jego oczach było wypisane pytanie "Czy to prawda?". Skinąłem głową. Schował twarz w dłonie.
- Wszystko w porządku Jonathanie? - teraz dostrzegłem, że coś ciąży mu tak bardzo, że nie może się skupić.
- Nic nie jest w porządku. Czuję, że z Clary dzieje się coś złego, a może ja wariuję?
Jego wzrok był rozbiegany, a twarz szara. Patrzył na mnie jakbym znał odpowiedzi na wszystkie pytania tego świata.
- Obstawiam to drugie. - sarkazm Jace'a choć nie na miejscu, pomógł.
- Musimy iść. - przerwałem ich walke na spojrzenia. - zostało nam pół godziny przed zmrokiem.
- Jak to?! Gdy mówiłeś o godzinie nie minęło nawet 10 minut. - Jonathan otworzył szeroko oczy.
- Witajcie w czasoprzestrzeni faeri. Raz szybciej, raz wolniej. Chodźmy już.
**Jace**
Gdy ponownie ruszyliśmy skupiłem się na ruchu słońca. Zauważyłem, że raz zniża się szybko, a niekiedy tak jakby stało w miejscu. Pagórek zamiast się przybliżać, stawał się co raz dalszy.
- Od czego zależy jak płynie czas. Zauważyłem niedawno szybki bieg słońca, a teraz znikomy.
- Żyje długo, ale nie dostałem odpowiedzi.
Spojrzałem kątem oka na Kierana. Wyglądał na 17-18 lat. Wiedziałem, że faerie są niesmiertle, ale nigdy nie chciałem wierzyć, że nie starzeją w żaden sposób. A jednak.
- Już niedaleko.
Na te słowa Spojrzałem przed siebie. Faktycznie odlegly pagórek wznosił się teraz przede mną. Słońce było już na tyle nisko, że niebo przybrało kolory różu, czerwieni, pomarańczy i kobaltu.
Z krzewów i drzew można było usłyszeć mieszkańców krainy. Zaczęła grać też pierwsza muzyka.
- O tej porze zaczynają się uczty. Skupcie energię na rzeczach które wam dałem.
CZYTASZ
You're my Angel, Demon
FanfictionClarissa Morgenstern ma siedemnaście lat i jest pół demonem. Jej matką jest królowa piekieł - Lilith. Jednak wychowywana jest przez ojca. Życie nie oszczędza jej wyzwań, a jedyną odskocznią jest jej najlepszy przyjaciel Kieran, który jest Faeria. Mi...