➰ROZDZIAŁ 65➰

10 1 0
                                    

**Isabelle**

Siedziałam nad zapisaną notatkami kartką i analizowałam czy mam potrzebne rzeczy do zrobienia środka dla Clary. Po biurku walały mi się zdjęcia i notatki z ostatnich morderstw. Podczas naszej nieobecności, doszły kolejne dwa morderstwa.

Będzie kiepsko jak spotkam mamę. Będzie zła, że znowu nas nie było kiedy był alarm. Przychodząc tutaj znalazłam teczkę ze zdjęciami i ogólnym raportem.

Sporządził go Michael, więc ciężko będzie mi odczytać co tu pisze.

- Witaj Isabelle. Mam nadzieję, że analizujesz raport z nowego morderstwa?

Uniosłam głowę i zaczęłam zgarniać rozrzucone po biurku kartki, by ukryć tą z lekiem.

- Hieroglify Michaela wymagają więcej czasu Pani Mortmain.

Kobieta podeszła do tablicy ze zdjęciami i zdawkowymi informacjami.

- Gdzie byliście podczas alarmu?

Uderzałam kartkami o blat, by się wyrównały i patrzyłam na kobietę.

- Na patrolu. Sądziliśmy, że los będzie nam sprzyjał i trafimy w odpowiednie miejsce o odpowiednim czasie. Niestety.

Odłożyłam karki i zaczęłam zgarniać kolejne. Odnalezienie teraz w tym wszystkim tej, której potrzebuje będzie koszmarem dla moich oczu. Poproszę Aleka albo Jace'a o pomoc.

- Na Wasze telefony powinny przyjść powiadomienia o alarmie.

- Co Pani sugeruje?

Kobieta stanęła do mnie przodem. Z tej perspektywy przy tym świetle wyglądała okropnie. Jak stopniowo dojrzewający rodzynek.

Pierwsze zmarszki w kącikach oczu i ust. Jedna większą na czole. Pewnie od tego ciągłego marszczenia go. Czy ona umie się uśmiechać?

Lepiej nie. Jeszcze twarz jej pęknie.

- Sugeruje, że należy zakończyć w końcu ten łańcuch morderstw. Nie wypada żeby Nocni Łowcy nie mogli poradzić sobie z PODZIEMNYM.

Zacisnęłam dłonie na pliku kartek. Jeszcze chwilę a rozerwę je na pół. Musiałam się powstrzymać. Nie wiem gdzie jest kartka z lekiem.

- To nie jest zwykły podziemny. A teraz jeśli Pani pozwoli, wrócę do pracy.

- Oczywiście. - wyszła ze stukotem, niemodnych już dawno, obcasów.

Wypuściłam powietrze z płuc i zaczęłam wertować złożone w stosiki kartki. Do pomieszczenie wszedł Alec.

- Czego Mortmain chciała?

Nie przerywając wertowania kartek powiedziałam co usłyszałam od starej jędzy. Alec oparł się o blat stołu na środku pomieszczenia i spoglądał to na mnie, to na wiszące na tablicy zdjęcia.

- Patrzyłaś na te dzisiejsze raporty?

- Nie. Po to też Garce tu przyszła. A co?

Alec podszedł i wziął zlokalizowane w bałaganie teczki z dzisiejszą datą. Otworzył pierwsza z nich i wyjął zdjęcia, odłożył resztę z powrotem na biurko.

- Nasz morderca zmienił taktykę. Jeśli myśleliśmy, że to co robił do tej pory było brutalne....

Nie dokończył. Podał mi zdjęcia, a ja omal nie spadłam z krzesła. Przeglądałam fotografię za fotografią. Z każdą było mi co raz bardziej niedobrze. Poczułam jak żołądek mi się zaciska.

Ciała ofiar miały brutalnie wydłubane oczy, każda kończyna była wykrzywiona pod nienaturalnymi kątami. O ile poprzednie ofiary miały głębokie cięcia na tułowiu... Tym wnętrzności dosłownie wypływały. Po przyjrzeniu się dostrzegłam, że z każdego złamania kość przebiła skórę.

You're my Angel, DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz