**Clary**
Gdy się obudziłam Jace'a już nie było. Ciągle leżałam owinięta w koce na ziemi. Nie miałam siły wstać. Czułam się jakbym odbyła tygodniową podróż przez wszystkie możliwie istniejące żywioły.
Wzięłam głęboki wdech i wstrzymałam na chwilę powietrze. Zamknęłam powieki i odliczyłam do dziesięciu. Wypuściłam powietrze. Poruszyłam się i poczułam ból wgniecionych w ciało łańcuchów. Syknęłam i zaklęłam pod nosem.
Zaczęłam się pomału Podnosić do pozycji siedzącej. Wszystkie mięśnie wołały o pomoc. Palcami spróbowałam ogarnąć poplątane włosy, ale nie wiele mi to pomogło, o ile w ogóle.
Od kąd tu siedzę, nie miałam poranka jak ten. Takiego nudnego. Zwykle jak wstawałam moja głowę od razu zaprzątały wizje ciężkich tortur jakie mogłabym poddać Maryse, Grace lub mojego ojca. Teraz jednak czułam się bezczynna.
Nie miałam siły skupić na niczym moich myśli, a ciało było jak flak. Warknęłam na samą siebie i wróciłam do pozycji leżącej. Chwilę mi zajęło nim udało mi się ułożyć siebie i łańcuchy tak by było w miarę możliwości wygodnie.
Dłonią sprawdziłam czy koperta z listem ojca jest na swoim miejscu pod tysiącem warstw ubrań. Czytałam ten list tyle razy, że jakąś jego część zapamiętałam słowo w słowo.
Oh Clarisso... Jakie było moje wielkie rozczarowanie, gdy nie zauważyłaś, że nie zabijasz mnie.
Ciągle to do mnie nie dochodziło. Zastanawiałam się czy wrócił do naszej posiadłości czy może jednak znalazł sobie inna kryjówkę.
Wychodowałem podziemnego jakiego ten świat jeszcze nie widział
Zastanawiające jest dla mnie też, kiedy takowego pupilka ojciec sobie wychodował. Nie spostrzegłam w jego zachowaniu niczego co mówiłoby, że coś kombinuje. Co więcej nie robił tego w Idrisie, ani w Polsce. Czyli gdzieś jeszcze ma kryjówkę. I pewnie tam siedzi.
Zacisnęłam powieki i przeklinałam ojca długą wiązanka wulgarnych słów. A kiedy skończyły mi się te, które znam zaczęłam wymyślać nowe. Muszę przyznać, że jestem bardzo kreatywna w tej dziedzinie.
- Witaj Clarisso. Widzę, że ktoś zaopatrzył cię w koce.
Zerwałam się na równe nogi. Byłam tak zajęta wyzywaniem ojca, że nie usłyszałam jak ktoś tu idzie.
Jak mogłam na to pozwolić?!
- Witaj Maryse.
Szybko przybrałam wyzywający wyraz twarzy. Mam nadzieję, że nie okazałam zbytnio swojego zaskoczenia. To mogłoby dać jej chwilę zwycięstwa. Na to nie mogę pozwolić.
- Widzę papierową torbę. Kolejne śniadanie godne uwagi Maka Paki? - kobieta uniosła jedną brew - Ohh, jak duma i ciekawość ci pozwoli wpisz sobie w internet.
- Nie mam czasu na twoje dziecinne docinki. Od kogo masz koce?
- A jak myślisz? - Uśmiechnęłam się szeroko.
Maryse zacisnęła usta w wąska kreskę i mocniej zacisnęła dłoń na torbie. Doskonale wiedziała, bo Jace jej powiedział.
- Mówi się, że złość piękności szkodzi, ale to nie dotyczy ciebie. U ciebie gorzej być już nie może. - zlustrowałam ją wzrokiem i cmoknęłam - Wiedziałaś, że zaczynają ci się pojawiać pierwsze zmarszczki?
Zrobiłam krok do przodu i wydęłam usta.
- Siwiznę też już widzę. Co na to twój mąż? Poznałam go może? - uśmiechnęłam się szeroko.
CZYTASZ
You're my Angel, Demon
FanfictionClarissa Morgenstern ma siedemnaście lat i jest pół demonem. Jej matką jest królowa piekieł - Lilith. Jednak wychowywana jest przez ojca. Życie nie oszczędza jej wyzwań, a jedyną odskocznią jest jej najlepszy przyjaciel Kieran, który jest Faeria. Mi...