Rozdział 6. Nadal nie znasz mojego imienia

174 4 0
                                    

W mojej głowie przewijało się jedno nieustające pytanie. Czy w takim krótkim czasie można kogoś znienawidzić? Czułam do tej osoby niechęć, obrzydzenie i pogardę, ale nie życzyłam jej źle. A może życzyłam, ale nie potrafiłam tego przed sobą przyznać bojąc się, że obróci się to przeciwko mnie.

Po moich ostatnich słowach w samochodzie nastała cisza. Wjechaliśmy na osiedle domków jednorodzinnych w dzielnicy, w której nigdy nie byłam. Rozglądałam się, bo im dalej jechaliśmy tym domy stawały się coraz większe. Niektóre były naprawdę imponujące. Wyglądem przypominały te, które można było podziwiać w katalogach projektowych.

Nerwowo potrząsałam nogą odliczając w myślach sekundy do momentu, w którym będę mogła wreszcie wydostać się z tej pułapki. I wtedy chłopak gwałtownie zwolnił a auto wtoczyło się na podjazd. Obolałą ręką chwyciłam za klamkę i wystrzeliłam jak z procy na zielony, idealnie przystrzyżony trawnik. Wyprostowałam się oddychając z ulgą. Mój wzrok powędrował na rozpościerający się przede mną budynek. Był krótko mówiąc... oszałamiający. Biały, przeszklony z poddaszem. Gdzieniegdzie wyłożony szarą cegłą, która pokrywała elewację. Z zewnątrz idealnie oświetlony.

- Jak już przestaniesz się gapić to idź za dom – z podziwiania wyrwał mnie obojętny ton chłopaka idącego w kierunku garażu, o którego obecności na chwilę zapomniałam. Speszona ruszyłam za nim kamienną ścieżką upychając lodowate dłonie do kieszeni.

Wychodząc z za rogu moim oczom ukazała się ogromna przestrzeń, na której można by było śmiało grać w piłkę nożną w kilka osób. Sugerowały to bramki ustawione naprzeciwko siebie. Zwróciłam także uwagę na średniej wielkości drewniany plac zabaw w rogu, bo jako dziecko o takim marzyłam. Blisko zadaszonego tarasu stał napompowany basen a za nim długi stół zastawiony jedzeniem i alkoholem, przy którym siedziało parę dobrze mi znanych twarzy. Jako pierwszy dostrzegł nas Igi sprawnie przewracający jedną ręką mięso na grillu, drugą zaś wlewał sobie piwo do gardła. Momentalnie jego oczy stały się większe a na twarzy wymalowało się niedowierzanie.

- Przyjechali! – nie odrywając od nas wzroku wydarł się usiłując przekrzyczeć dobiegającą z głośnika muzykę.

Kilka osób poderwało się od stołu na dźwięk głosu Igiego a niektórzy nawet nie zwrócili na to uwagi. Nie byłam zdziwiona, bo były to nieznane mi osoby. Jedyne co mnie zainteresowało to, to że moi znajomi byli lekko podenerwowani jakby nie wiedzieli co właściwie mają zrobić czy podejść, czy usiąść z powrotem. Zrobiło mi się trochę przykro, bo myślałam, że ucieszą się na mój widok i jakoś zrekompensują mi te męczarnie a przynajmniej Benio, Rejk i Ceca, lecz oni tylko stali, niepewnie mi się przyglądając.

- Wyzwanie zaliczone – poinformował Gabo unosząc ręce w geście zwycięstwa a na szyję rzuciła mu się wysoka blondynka w białej, obcisłej kiecce, która ledwo zasłaniała jej tyłek. Chłopak nawet nie zareagował, gdy jej długie nogi oplotły go w pasie.

Po tym wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Ceca i Pola podbiegły do mnie jako pierwsze całując mnie w policzek jedna po drugiej. Na ich twarzach malowały się wyrzuty sumienia. Benio podszedł w ogóle nie patrząc mi w oczy i objął mnie ramieniem, zaś dłonią potarł mi plecy. Stałam jak zahipnotyzowana wodząc wzrokiem po grupce moich przyjaciół nie wiedząc co się dzieję. Wyzwanie zaliczone. Jako echo odbijało się to w mojej głowie. Wstrzymując oddech czekałam aż ktoś jakoś mi to wytłumaczy, ale nikt się do tego nie kwapił.

- O co chodzi? – warknęłam stojąc na szczycie stołu i obrzucając ich wszystkich wściekłym spojrzeniem.

- Ja powiem tylko tyle: to nie był mój pomysł – odezwał się Daniel pociągając łyk piwa.

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz