Przez dziesięć dni w moim życiu nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. O dziwo, wszystko szło zgodnie ze starannie opracowanym przeze mnie planem. Niekończąca się lista zadań sprawiła, że dni były cholernie długie a noce krótkie.
Zaczęła się sesja... Czas wypijania czterech kaw dziennie oraz średniej snu wynoszącej pięć godzin. Pracowałam, sprzątałam, ćwiczyłam, jadłam, studiowałam a każdą wolną chwilę poświęcałam na naukę, która swoją drogą szła mi jak krew z nosa. Moje życie towarzyskie utknęło w martwym punkcie. Wiadomości od znajomych odczytywałam z opóźnieniem albo wcale.
Środowe po południe w pracy zapowiadało się spokojnie. Na całe szczęście, bo większość nocy spędziłam płacząc nad notatkami, co skutkowało tylko czterema godzinami snu. Przygotowanie do porannego kolokwium zajęło mi więcej czasu niż założyłam. Mocno doskwierające zmęczenie odcisnęło piętno na mojej twarzy. Nawet pokaźna ilość podkładu nie była w stanie tego zatuszować.
- Kawy? – zapytała Ewa posyłając mi wymuszony uśmiech, przecisnęła się przez stertę piętrzących się kartonów i zniknęła za moimi plecami w głębi pomieszczenia.
Właśnie kończyłam wprowadzać dostawę do systemu, więc był to idealny moment na krótką przerwę. Zerknęłam w monitoring umieszczony nad ekranem komputera, by upewnić się, czy Amelia da sobie radę sama. Oprócz niej w sklepie znajdowało się jeszcze dwóch klientów.
- Chętnie – odparłam bez entuzjazmu. W szumie gotującej się wody sczytywałam kolejne produkty skanerem, aby jak najszybciej uporać się z ostatnim kartonem. – Dlaczego dostawa nie została wprowadzona rano? – zawołałam powściągliwie.
- Bo dzisiaj rano był pierwszy dzień tej nowej i szefowa najpierw opowiadała jej o sklepie a później ją po nim oprowadzała – wyjaśniła Ewa znużonym głosem.
Kompletnie wyleciało mi z głowy, że to akurat dzisiaj. Tak, szefowa wreszcie zatrudniła kogoś na miejsce Sary. Zdecydowała się na to w weekend, kiedy byłam w Wildze. Byłam tym faktem niebywale zaskoczona i zadowolona, bo to oznaczało, że czas ponad dwutygodniowej harówki na zmianę dobiegał końca.
- I jak ona w ogóle? – zagadnęłam z lekką rezerwą, ponieważ przypuszczałam, że Ewa nie będzie dla niej łaskawa. Nie było osoby na tym świecie, dla której by była.
- No cóż – cmoknęła nonszalancko. – Nie wygląda na bystrą, ale mam nadzieję, że będzie bardziej ogarnięta od Sary – skwitowała wzruszając ramionami, przez co wykrzywiłam usta w lekkim uśmieszku. Odpowiedź była taka jak zakładałam. – Już ja się o to postaram – kontynuowała. – Mam dość poprawiania wszystkiego po wszystkich – ze zmarszczonymi brwiami uniosłam karton, by postawić go na stercie innych i przysłuchiwałam się płynącym słowom blondynki. – Ty wiesz co ostatnio zrobiła Amelia?
- Nie wiem – rzuciłam obojętnie podchodząc do biurka – ale pewnie zaraz się dowiem – mruknęłam pod nosem gasząc ekran monitora.
- Położyła małe ręczniki na duże – zaczęła. - W całym pionie! – dodała już nieco pretensjonalnym tonem.
Chciałam się zaśmiać, ale wtedy rozjuszyłabym ją jeszcze bardziej, bo Ewa jak nikt inny dbała o porządek na sklepie. Przykładała dużą wagę, aby wszystko było ułożone zgodnie ze standardami. Dlatego może i położenie małych ręczników na duże nie było największą zbrodnią, ale zgodnie z wytycznymi powinny one leżeć obok dużych a nie na nich. I Amelia po takim czasie pracy powinna to wiedzieć.
- No wiem, że nie zawsze ogarnia, ale szefowa miała z nią porozmawiać – odparłam od niechcenia. Powolnym krokiem ruszyłam w głąb pomieszczenia, w międzyczasie strzepując z bluzki pozostałości styropianu.
CZYTASZ
ULTRAVIOLET
RomanceOksana Weber w bardzo młodym wieku porzuciła nastoletni świat i wkroczyła na ścieżkę dorosłości. Wszystko po to, aby jej młodszy brat doświadczył radości z dzieciństwa, którego ona nie miała. Nad wyraz odpowiedzialna i twardo stąpająca po ziemi, z...