Rozdział 11

172 4 0
                                    

Ujawnienie sekretu bywa oczyszczające dla osoby wyjawiającej, kończąc paniczny lęk i początkując natychmiastowe uczucie wolności. Natomiast nie zawsze oznacza to, to samo dla osoby, której się go ujawnia. Głęboko skrywane tajemnice mogą sprawiać pozorne uczucie szczęścia dla ciebie i tych przed, którymi je ukrywasz. Jednak, gdy wyjdą na jaw mogą zniszczyć niejedno istnienie. Dlatego są takie tajemnice, które nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Czułam jak treść żołądkowa cofnęła mi się do gardła przez towarzyszące mi zdenerwowanie. Gdy na miękkich nogach dotarłam na zewnątrz było już po wszystkim. Rozejrzałam się po rozproszonym towarzystwie szukając mojego brata. Nie obchodził mnie Bruno, chociaż mój wzrok trafił na niego pierwszego. Energicznie gestykulował tłumacząc coś Igiemu. Stał do mnie bokiem, więc ciężko było stwierdzić czy coś mu dolegało. Jednak nie o niego się martwiłam. Nie zważając na to czyja to była wina dla mnie liczył się tylko mój brat.

Chłodny powiew wiosennego wiatru nie był w stanie opanować mojej narastającej wściekłości. Widok Natana nadal rzucającego wyzwiskami w kierunku stojącego w znacznej odległości Bruna był iskrą, która zapoczątkowała wybuch. Niekontrolowanie zacisnęłam dłonie w pięści.

- Czy was kurwa do reszty pojebało?! – wrzasnęłam z całą mocą patrząc najpierw na Nata a później na Bruna, którzy od razu zwiesili głowy. Twarze gości zostały zwrócone w moją stronę i zapanowała absolutna cisza. – Jak wy się zachowujecie?! Myślicie, że jesteście na jakiejś wiejskiej libacji w remizie?! – darłam się bez opamiętania, chaotycznie gestykulując. Moi przyjaciele podzieleni na dwa obozy popatrzyli po sobie zdezorientowani. – To proszę bardzo – wyrzuciłam ręce w powietrze - weźmy sztachety i zacznijmy się wszyscy napierdalać, bo przecież tak kurwa wypada – dodałam z impetem tupiąc nogą, co było złym pomysłem, bo promieniujący ból przeszył mnie aż po tyłek.

Nie tak miało być. Mieliśmy się dobrze bawić a nie lać po pyskach. Co im strzeliło do głowy? Nie znałam Bruna, ale mój brat? Nigdy się tak nie zachowywał. Był lekkomyślny i nie zważający na konsekwencje, ale nie wdawał się w jakieś szarpaniny.

Byłam okrutnie wściekła na to wszystko. Na Natan, na Bruna, na Cecę, bo kazała mi założyć te zasrane buty, od których bolały mnie stopy. Zaślepiona gniewem i promieniującym bólem zaczęłam rozpinać paski od obcasów. Nie byłam w stanie wytrzymać w nich ani minuty dłużej. W popłochu zrzuciłam buta stając bosą stopą na kostce brukowej. Przymknęłam powieki rozkoszując się chwilową ulgą. Nie zwracając uwagi na moje irracjonalne zachowanie szybko zaczęłam szarpać się z drugim zapięciem.

- Rozumiem, że my mamy iść po sztachety a ty będziesz walczyła butami, tak? – zapytał niepewnie Maks pocierając powolnie dłonią o dłoń patrząc na pozostałych. Chciał wybadać, czy wybrał dobry moment na takie żarty. Jednak wstrzelił się idealnie, bo większość zaczęła się śmiać. Nawet po mojej twarzy przemknął uśmieszek.

- Mam nadzieję, że mnie osłonisz Oksana, bo wydałem w chuj kasy na tę koszulę – powiedział żartobliwie Rejk wskazując na swój śnieżnobiały materiał. Załamana zrzuciłam drugiego buta, wyprostowałam się i przyłożyłam dłoń do czoła.

- Możemy zrobić z niej tarczę – odparł Aleks. – Ona samym krzykiem powaliłaby połowę towarzystwa – parsknął odchylając się do tyłu. Zgarnęłam buty łapiąc je za paski i ułożyłam dłonie na biodrach obrzucając go morderczym spojrzeniem.

- Oksana jest jak Banshee z X-Men'ów -  powiedział Benio, na co całe towarzystwo ryknęło śmiechem.

Nie trzymał już Natana, ale nadal na wszelki wypadek przy nim stał zagradzając mu drogę. Mój brat wydawał się być spokojniejszy i trochę zawstydzony. Rozprostowywał ręce i patrzył pusto w chodnik ze schyloną głową. 

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz