Rozdział 20. Anihilacja

111 2 7
                                    

Siedziałam na kanapie z podkulonym nogami, skubiąc skórki przy paznokciach a wzrokiem wodziłam po ekranie telewizora. Nie skupiałam się na migających mi przed twarzą treściach reklam, ponieważ moją uwagę odwracały wolno przesuwające się wskazówki zegara. Dochodziła dwudziesta pierwsza a Natana nadal nie było w domu, mimo że powiadomiłam go o moim przyjeździe. Nie odpisał. Tak jak nie odpowiadał na moje wiadomości i telefony od trzech tygodni.

Pierwszy raz w życiu przyszło mi się zmierzyć z tak długim milczeniem z jego strony. Godziny zamieniły się w dni a dni w tygodnie. Czas mijał a ja stałam w miejscu. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować do tego stopnia, że sesję zakończyłam z trzema niezaliczonymi egzaminami a praca stała się istną udręką. Przysparzała mi tyle trudu, że musiałam wziąć wolne i wrócić wcześniej do domu. Tęskniłam za bratem i za naszymi rozmowami, dlatego też na dwa dni przed wakacjami spakowałam się i przekroczyłam próg domu rodzinnego z zamiarem oczyszczenia atmosfery. Niestety Natan miał inne plany. Były tak dalekie od moich, że od kilku godzin bezczynnie siedziałam, oczekując jego powrotu lub jakichkolwiek oznak życia. 

Ze zrezygnowaniem postawiłam stopy na podłodze, odkleiłam tyłek od sofy i ruszyłam na balkon, przechodząc przez sypialnie rodziców, która teraz była tymczasowym pokojem Rejka. Mogłam powiedzieć wiele niemiłych rzeczy o tym chłopaku, ale na pewno nie mogłam nazwać go bałaganiarzem. Starannie zaścielone łóżko, poskładana w kostkę piżama, kolekcja butów ustawiona w równych rzędach, zero brudnych ubrań na podłodze a to wszystko zwieńczone zapachem jego perfum. Schludność, którą prezentował na co dzień nie była na pokaz, bo towarzyszyła mu także w innych dziedzinach życia.

Przymknęłam za sobą drzwi balkonowe, odłożyłam telefon na parapet a następnie chwyciłam paczkę papierosów leżących obok. Wyciągnęłam jednego i zanim go odpaliłam pociągnęłam za sobą drzwi, żeby je zablokować. Nie chciałam, aby po powrocie od rodziców Rejk wyczuł, że paliłam a już na pewno nie mogłam pozwolić na to, żeby dym dostał się do mieszkania.

Jak to miałam w zwyczaju usadowiłam się na parapecie a stopy oparłam o balustradę. Papieros zaczął tlić się w dłoni a miętowo nikotynowy dym wypełnił płuca.

Gwałtownie odkręciłam głowę, gdy do moich uszu dotarło charakterystyczne piknięcie a wyświetlacz telefonu znajdującego się na parapecie rozbłysnął, ukazując treść nowej wiadomości. 

Aleks:
Jak się dzisiaj czujesz?

Z ogarniającym moje ciało rozczarowaniem odczytałam cztery słowa, które niezmiennie od tygodni wysyłał mi przyjaciel. Byłam zawiedziona, ponieważ liczyłam, że Natan odpowiedział, na jedną z wielu wiadomości, którymi go zbombardowałam. Westchnęłam i nie odblokowując ekranu, przytrzymałam palcem powiadomienie a następnie wystukałam odpowiedź.

Ja:
Bez zmian.

Oparta plecami o okno ponownie zaciągnęłam się papierosem i zadarłam brodę, by dmuchnąć dymem w pomarańczowo niebieskie niebo. Jeden z najdłuższych dni w roku właśnie dobiegał końca tak jak i moja dwumiesięczna przerwa od mentolowych marlboro. Sięgnęłam po nie zaraz po powrocie do domu ze złudną nadzieją, że pomogą mi choć na chwilę rozładować nieustanne napięcie, które powodowało wewnętrzny niepokój. Mogłam się tak oszukiwać, ale dobrze wiedziałam, że był tylko jeden środek uspokajający, ale on nie był dla mnie dostępny.

Aleks:
Gadaliście?

Ja:
Nie.

Po odpisaniu ekran telefonu zgasł a ja przymknęłam powieki. Gdybym ja mogła ot tak wyłączyć się i choć na moment przestać myśleć o zafundowanym mi przez Gaba feralnym pocałunku rzeczywistości, którego następstwa ciągnęły się za mną do dziś.

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz