Rozdział 14

185 7 2
                                    

Aktywność fizyczna była nieodłączną częścią mojego życia. Od najmłodszych lat próbowałam różnego rodzaju dyscyplin sportowych. Już jako małe dziecko spędzając czas na świeżym powietrzu, chętnie jeździłam na rolkach czy rowerze. Często też na podwórku grałam w piłkę nożną albo w siatkówkę. W szkole z niecierpliwością oczekiwałam zajęć z wychowania fizycznego. Byłam jedną z najaktywniejszych osób na sali gimnastycznej. Gdy moje koleżanki drżały na samą myśl o zbijaku, czy obwodzie stacyjnym ja z entuzjazmem oddawałam się tym aktywnością.

Z początku sport był czymś co najzwyczajniej w świecie lubiłam i do czego nie musiałam się zmuszać. Dopiero jako nastolatka zorientowałam się, że tak naprawdę był odskocznią – chwilą tylko dla mnie. Wtedy nie myślałam, zapominałam o problemach a całe napięcie i stres znikały. Przez ostatnie wydarzenia potrzebowałam tego jak nigdy.

- Koniec! Przerwa! – krzyczała raz po raz zasapana Ceca machając rękami. – Nie mam siły – zawołała układając płasko dłoń na klatce piersiowej.

Pochyliła tułów do przodu i oparła wyprostowane ręce na udach głośno dysząc. Próbowała uspokoić oddech po ostatnim serwie.
Na miękkich nogach ruszyłam w stronę ławki. Z włosów skapywały mi kropelki potu. Rzuciłam rakietę na ziemistą nawierzchnię kortu i przetarłam dłonią czoło. Opadłam na ławkę, z trudem łapiąc powietrze i wyprostowałam nogi w kolanach.

Byłyśmy na korcie już od dobrej godziny. Z samego rana wypadłam z domu jak poparzona ruszając do przyjaciółki, by ją namówić na wspólną grę. Kilkanaście minut męczyłam jej zaspaną dupę aż w końcu uległa.

Wyciągnęłam telefon z torby, bo dźwięk przychodzących powiadomień nie dawał mi spokoju. Urządzenie pikało co kilka sekund a to oznaczało, że mój brat właśnie zorientował się, że nie było mnie w domu. Tylko on wysyłał dziesięć wiadomości zamiast zawrzeć wszystko w jednej.

Natan Weber:
Gdzie ty?
Halo
Wracaj
Nie mam co żreć
I nie mam pieniędzy
Zaraz zdechnę z głodu

Uśmiechnęłam się pod nosem kręcąc z niedowierzaniem głową, co ten gówniarz wypisywał. Pośpiesznie zabrałam się za wystukiwanie odpowiedzi.

- Z czego się śmiejesz? – zapytała Ceca, po czym przyssała się do butelki z wodą łapczywie upijając kilka łyków. Z odchyloną głową patrzyła na mnie wyczekując odpowiedzi.

- Z Natana – westchnęłam podnosząc wzrok z nad telefonu i odłożyłam urządzenie. Zgięłam nogi w kolanach stawiając stopy płasko na korcie i podparłam się rękami zaciskając palce na krawędziach ławki. Dziewczyna uniosła brwi i wydęła usta, po czym zakręciła butelkę.

- Już myślałam, że z Gabem – parsknęła. Uwodzicielski uśmiech zagościł na jej owalnej twarzy. Cofnęłam głowę nieco zszokowana, ale i też zmieszana.

- Czemu miałabym z nim pisać? I skąd w ogóle takie podejrzenia? My się nawet nie lubimy. Dobrze o tym wiesz – wyrzuciłam jednym tchem marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiałam co miała znaczyć jej uwaga.

- Widziałam zdjęcie z waszej wczorajszej kolacji – zachichotała poprawiając gumkę przytrzymującą jej kręcone, blond włosy. – Myślałam, że topór wojenny został zakopany – dodała stając naprzeciwko mnie z jedną nogą wyrzuconą do przodu.

- Co wy macie z tymi wojnami? – uderzyłam dłońmi o uda. – Żadnej wojny nie ma. Po prostu nie przepadamy za sobą i tyle. Muszę znosić jego towarzystwo, bo jakbyś nie zauważyła kumpluje się z chłopakami – wyjaśniłam a mój głos nabrał nieco pretensjonalnego tonu.

- Dobra wyluzuj – uniosła ręce w geście obronnym. – Dżizas coś ty taka nerwowa? – zapytała skanując mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Bo mam dość tego człowieka i gadania o nim – odparłam nieco łagodniej, ale czułam narastające podirytowanie. Zwiesiłam głowę opierając łokcie na kolanach. Czy już wszyscy byli przeciwko mnie?

ULTRAVIOLETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz