118. Ty jesteś powodem...

169 15 0
                                    

Pov Krzychu:

Wieczorem odwożę Julkę do domu, po spędzonym ze sobą fajnym dniu. Dziewczyna szybko jednak wraca do samochodu.
- Co się stało?- pytam.
- Klucz nie pasuje.
- Może wymienili zamki?
- Może. Podwieziesz mnie do ojca?
- Pewnie- odpowiadam uruchamiając ponownie silnik. Następnie jedziemy do szpitala, po klucze do domu. Swoją drogą i tak miałem jechać do szpitala, nie możemy z ojcem udawać że między nami do niczego nie doszło. Gdy dojeżdżamy pod budynek widzę ledwo trzymającego się mężczyznę na nogach gdy dociera do mnie że to tata zatrzymuje samochód po czym wybiegam z niego jak poparzony. Podbiegam do niego.
- Tato, co Ty robisz? Powinieneś...- przerywam.
- Musimy porozmawiać- szepta.
- Pójdę po pomoc- odzywa się blondynka po czym odchodzi.
- Porozmawiamy ale nie teraz, teraz musisz wrócić do szpitala- informuję.
- Gdzie Pan chodzi? Mówiłam że ma Pan leżeć- podbiega do nas pielęgniarka.
- Może Pani zawołać lekarza?- pytam kobiety gdy zauważam że podkoszulek ojca zaczyna nabierać czerwonego koloru. Kobieta posłusznie wykonuje moją prośbę.
- Kamil....- znów szepta i zaczyna upadać, łape go w ostatnim momencie.
- Co się dzieje?- słyszę bardzo dobrze znany mi głos który ostatnim czasie zacząłem znacząco omijać.
- Oprócz tego że wam uciekł to jeszcze krwawi- informuje.
- Genów nie oszukasz- rzuca w moją stronę.- Zabieramy go- dodaje. Gdy ojciec jest już pod dobrą opieką wracam do samochodu, nie może stać na środku ulicy. Parkuje i udaje się do budynku gdzie przed jedną z sal czeka Julka, gdy podchodzę wyciąga w moją stronę rękę. Przyglądam jej się chwilę po czym zamykam nasze dłonie w uścisku. Przyciągał ją do siebie i mocno przytulam.
- Wszystko będzie dobrze- szepta. Chciałbym wierzyć w jej słowa ale widziałem w jakim stanie był ojciec.
-Dlaczego wyszedł ze szpitala na własną rękę? Przecież przeszedł operację od której nie minęła jeszcze doba.
- Widocznie musiał mieć bardzo ważny powód.
- Jaki powód? Była u niego mama, były dziewczyny, Jasiek, Sebastian...
- Ty. Ty byłeś powodem. Słyszałeś co powiedział że musicie porozmawiać, może to coś ważnego i nie chciał czekać.
- To nie jest wytłumaczenie.
- Nie złość się na niego, Ty wcale lepszy nie jesteś.
- Nie złoszczę się. Jest moim ojcem, boję się o niego....- drzwi do sali się otwierają z której po chwili wychodzi lekarz.
- Co z tatą?- pytam.
- Sytuacja opanowana, musi dużo odpoczywać i nie wstawać.
- Mogę do niego wejść?
- Myślę że tak. Nie uważasz że należą mi się jakieś słowa...
- Przepraszam.
- Nie chcę abyś mnie przepraszał, chcę abyś mi wytłumaczył dlaczego nie przyszedłeś, mieliśmy umowę.
- Nie byłem w stanie przyjść. Miałem takie dni że nawet nie wiedziałem jak się nazywam ani jaki jest dzień tygodnia. Nie spałem nawet trzy, cztery dni w tygodniu. Nie dałem radę podnieść się z łóżka. Gdyby nie ojciec pewnie nadal bym tam tkwił, odcięty od rzeczywistości- mówię.
- Rozumiem. Skoro wróciłeś to proszę tak ustawić sobie plany aby mieć czwartek wolny. Myślę że 8 to dobra godzina, prawda?
- Idealna.
- Tak właśnie myślałem. I taka mała rada, jeśli nie chcesz niepokoić niepotrzebnie rodziców to wstaw się.
- Wstawi się wstawi, ja już tego dopilnuje- wtrąca się Julka. Puszczam dłoń dziewczyny po czym wchodzę do sali ojca.
- Mogę?- pytam niepewnie.
- Proszę.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Usiądź- odpowiada wskazując na krzesło stojące obok łóżka.
- Tato, chciałbym Cię przeprosić i podziękować. Twoje słowa dały mi dużo do myślenia i zastanowienia się nad swoim życiem. Słowa które uświadomiły mi że dom i rodzina jest fundamentem do szczęścia. Dzięki Tobie odnalazłem swoje miejsce na ziemi, dzięki Tobie podjąłem decyzję o odejściu z ekipy i ją zrealizowałem. Już nie jestem w ekipie, jestem w domu z dziadkiem który uczy mnie zaczynać dzień od rana i zjeść dobre zdrowe śniadanie- mówię a z moich oczu płyną niekontrolowane łzy. - Jeśli się zgodzisz chciałbym wrócić do domu, chciałbym aby Twój dom był azylem dla Julki i dziecka...
- Czekałem na Ciebie synku, gdzieś z tyłu głowy zawsze miałem nadzieję że wrócisz do domu. Nadzieja przerodziła się w rzeczywistość, witaj w domu.
- Tato, skoro choć trochę sobie wyjaśniliśmy całą sytuację chciałbym prosić Cię o twoją opinie. Chciałbym spróbować swoich sił w zupełnie innej dziedzinie niż Youtube.
- Co chcesz robić?
- Chciałbym wystartować w wyborach wójta.
- Wybory są już za trzy tygodnie, to bardzo mało czasu.
- Wiem ale kto nie ryzykuje ten nie piję szampana.
- To na co czekasz? Działaj, czasu jest coraz mniej. Gdy tylko uda mi się stąd wyjść, postaram Ci się jakoś pomóc.
- Dzięki tato- rzeknę po czym wstaje z krzesła. - Będę się już zbierał, odpocznij a co najważniejsze proszę Cię nie opuszczaj szpitala na własną rękę. Jeśli coś potrzebujesz zadzwoń, przywiozę ale nie uciekaj.
- Idź już, czas ucieka- opuszczam salę ojca z ulgą. Ruszam w stronę wyjścia, przed szpitalem spotykam siedzącą Julkę na ławce.
- Trzeba było poczekać w budynku tutaj tylko marzniesz nieporzebnie.
- Nie lubię szpitali.
- Ja też dlatego staram się być tutaj jak najrzadziej. Chodź, odwiozę  Cię do domu.
- Kamil?
- Tak?
- Czy Ty wiedziałeś że Paulina jest na wolności?
- Spotkałem ją dzisiaj na stacji benzynowej a czemu pytasz?
- Była tutaj, rozmawiałyśmy. Zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało.
- Może więzienie ją zmieniło w końcu spędziła w nim kilka miesięcy.
- Myślisz?
- Myślę że każdy zasługuje na drugą szansę. Popatrz na nas, nasz związek też nie był idealny a jednak udało nam się go poskładać. Czy ta mała istotka nie jest tego dowodem?
- Mała istotko, halo? Jeśli mnie słyszysz chciałam Ci tylko powiedzieć że masz najlepszego, najprzystojnieszego ojca na tatę.  Już nie długo sama się o tym przekonasz.
- Chodźcie, chodźcie bo mi zmarzniecie.
- I kto to mówi? Człowiek bez kurtki i czapki. Zaraz nabawisz się jakiejś choroby.
- Już się niewyraźnie czuję.
- Kamil?
- Tak, kochanie?
- Kluczyki.
- Słucham?
- Albo mi dasz kluczki od samochodu i dasz się odwieść do domu albo wracamy do szpitala. Nie pozwolę abyś z złym samopoczuciem prowadził samochód.
- Jula...
- Nie ma Jula, wybieraj- wyciagam kluczyki z kieszeni spodni i podaje je dziewczynie. Wiem że nie wygram dlatego odpuszczam. Najwyraźniej będziemy odwozic się w kółko. Udajemy się do samochodu i ruszamy w drogę powrotną.

Hej kochani dziś rozdział dłuższy niż zwykle. Chciałam bardzo serdecznie zachęcić do czytania mojej książki.

Stworzeni dla siebie- kontynuacją

Znajdziecie ją na moim profilu.

Znajdziecie ją na moim profilu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz