134. Trzy miesiące

140 13 0
                                    

Pov Krzychu:

- Synku, Kamilku... W końcu się obudziłeś- słyszę głos.
- Co się stało?- szeptam.
- Źle się poczułeś, straciłeś przytomność. Okazało się że musisz pilnie przejść kolejną operację głowy, lekarze nie dawali Ci szans ale ja wiedziałam, wiedziałam że się obudzisz.
- Jak długo?
- 94 dni, ponad trzy miesiące. Jak się czujesz? Zawołam Panią doktor może?
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Usiądź mamo. Czy mogłabyś zadzwonić do dziadka?
- Tak, oczywiście.
- Poproś go aby do mnie przyjechał, muszę z nim porozmawiać.
- Zadzwonię, zaraz zadzwonię.
- Dziękuję- zamykam zmęczone oczy.
Gdy się budzę z krótkiej drzemki przy moim łóżku jest już dziadek.
- Kamil, jak Ty się czujesz?
- Bywało lepiej ale nie narzekam. Dziadku dowiedziałeś się coś...
- Szpital zbankrutował, działa tylko do końca tego miesiąca. Lekarze nie widzieli wypłaty przez kilka miesięcy. Dlaczego pytasz? Dlaczego tak zależy Ci na tym szpitalu?
- Kiedyś Ci opowiem, teraz nie jest na to pora.
- Co chcesz zrobić?
- Podać mu pomocną dłoń. Co z moim synkiem?
- Dobrze. Rośnie jak na drożdżach, rozwija się prawidłowo. Ojciec robi Ci generalny remont w pokoju aby przywitać godnie najmłodszego Chwastka.
- Wiadomo kiedy wypiszą go?
- Podobno jeszcze w tym tygodniu, ale nic się nie martw. Ty leż i nabieraj siły a my się wszystkim zajmiemy.
- Dziękuję dziadku- po chwili dziadek wychodzi a ja z trudem dosięgam swojego telefonu. Wybieram numer do prawnika, ktoś musi zająć się wszystkimi potrzebnymi dokumentami do przejęcia szpitala. Gdy odkładam telefon drzwi do sali ponownie sie otwierają.
- Hej, twoja mama powiedziała że się obudziłeś. Mogę?
- Skąd Ty...?
- Wszyscy wiedzą że jesteś w szpitalu, mój braciszek codziennie do Ciebie przyjeżdża. Jak się czujesz?
- Jest dobrze.
- Przykro mi z powodu Julii, przyjmij moje kondolencje.
- Nie rozmawiajmy o Julii, jej już nie ma. Żadne słowa nie zwrócą jej życia- mówię szybko obcierając pojedyncze łzy spływające po policzkach. - Paulina?
- Tak?
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wszystkie krzywdy które Ci wyrządziłem.
- Daj spokój to było tak dawno że wogole nie pamiętam co się między nami wydarzyło- mówi delikatnie się uśmiechając. - Swoją drogą zaczął się nowy rok może ten pech Cię opuścił.
- Jaki pech?
- Wypadków, szpitala, rodziny Julii.
- Co ma z tym wspólnego rodzina Julki?
- A bo Ty nic nie wiesz? Podobno matka Julki rozwiodła się z jej ojcem i zabrała mu dom. Ponoć wyprowadził się z córkami z Krakowa. Jeśli to prawda musisz na siebie uważać bo już Cię nie ma kto ratować. Żyjesz tylko dzięki jej ojcu, to on jako jedyny podjął się operacji. Swoją drogą musiał mieć do Ciebie anielską cierpliwość i wielki sentyment, no chyba że ratował Cię tylko że względu na córkę...
- Skończ już proszę!
- Spokojnie, nie chciałam Cię zdenerwować.
- Idź już i więcej tutaj nie przychodź.
- Co ja takiego zrobiłam?- pyta zrywajac się z krzesła. - Czy to moja wina że Julka nie żyje? Nie!!! Zacznij normalnie żyć, zapominaj o niej!!!- krzyczy.
- Jeśli myślisz że zajmiesz jej miejsce to jesteś w wielkim błędzie. Wynoś się!!!
- Ty jesteś chory psychicznie, powinni Cię zamknąć w psychiatryku na obowiązkowym leczeniu. Rób sobie co chcesz i żyj sobie jak chcesz. Chciałam Ci pomóc ale po raz kolejny masz mnie w czterech literaci. Jesteś zerem Chwastek- wychodzi trzaskając za sobą drzwiami.

Chwilę później przychodzi pielęgniarka z lekarką.

I. Zanim się pojawiłaś || Poczciwy KrzychuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz